Krótko mówiąc: rosyjskie rakiety spadają, a orbity lądują tam gdzie nie powinny. To wszystko pokazuje, że duma Rosji jaką był podbój kosmosu zmierza do końca. Jak informuje "Rzeczpospolita" wczoraj nie udało się wystrzelić rakiety kosmicznej Angara. Sam Putin oglądał ten spektakl na ekranie w Kremlu. Nic z tego jednak nie wyszło.

Trzeba przyznać, że rosyjski przemysł kosmiczny, który od 60 lat zapoczątkował podbój kosmosu na skalę światową (pierwsze zwierze wystrzelone w kosmos, pierwszy człowiek, chyli się ku upadkowi. Dlaczego? Trzeba znowu posłużyć się wypowiedzią Inoziemcewa, który analizował ostatnią katastrofę rakiety: chodzi o rakietę Proton, która od razu po starcie rozpadła się na części z powodu niechlujnie "zrobionego łożyska w jednej z pomp" oraz utratę przez Rosjan najnowocześniejszego sputnika łączności Expres-AM4R, który po 530 sekund urwał się rosyjskiej kontroli i po prostu przepadł. Inoziemcew uważa, że wina leży po stronie ... Rosjan, którzy za wszelką cenę, chcą zbudować rakiety i sputniki tylko i wyłącznie z rosyjskich części i przez rosyjskie firmy. A to dowodzi, że Rosjanie będę budować takie rzeczy dłużej, drożej i gorzej. Już teraz koszt budowy np. sputnika łączności to o jedną trzecią drożej, niż gdyby sputnik zrobiła np. firma francuska.

Rosja ma bzika na punkcie kosmosu. Pomimo tylu niepowidzeń nadal uważa, że będzie jedynym państwem który dokona światowej ekspansji kosmosu. Dmitriej Rogozinow, wicepremier i nacjonalista rosyjski ogłosił ostatnio program kolonizacji księżyca do 2030 roku. Powiedział: "Rosja była skazana na to, by stać się wielkim kosmicznym państwem już u zarania swej państwowości". Chociaż pomysł Rogozina wielu wzięło za żart, to Kreml mu wtóruje. Jak pisze "Rzeczpospolita" "wśród rządowych doradców zdobywa zwolenników teza o wyczerpywaniu się światowych zasobów energetycznych i konieczność poszukiwania ich w kosmosie. Jednym z wyjść miałaby być przemysłowa eksploatacja tzw. helu-3 (izotop, który mógłby być wykorzystywany do uzyskiwania energi atomowej niepozostawiającej odpadów promieniotwórczych)."

Widać jak na dłoni, że rezygnacja - co podkreśla dziennik "RZeczpospolita" - z importowanych części przez Rosjan i zamiana wszystkiego na rodzimą produkcję, doprowadziła do totalnej katastrofy rosyjski przemysł kosmiczny. Więc zielone ludziki nie podbiją już chyba kosmosu. Zostaną im jedynie wspomnienia, starych, dobrych czasów z Gagarinem na czele.

Więcej w najnowszym numerze "Rzeczpospolitej"

mod