Tomasz Wandas, Fronda.pl: Merkel i Macron chcą zmienić UE, w jakim kierunku pójdą ich reformy? O czym świadczy fakt, że Macron z pierwszą wizytą udaje się do Niemiec?

Zbigniew Kuźmiuk, europoseł PiS: Od wielu lat mamy do czynienia z duetem Niemcy-Francja, od wielu lat zatem mamy do czynienia z takimi „pierwszymi” wizytami powyborczymi z obu stron, nie jest to zatem nic nadzwyczajnego. Natomiast ich rozmowy były ogólnikowe z dwóch powodów, po pierwsze: Macron nie wie jaki będzie skład Parlamentu, a niezależnie od mocnej pozycji prezydenta we Francji Parlament równoważy jego wpływ. Drugą sprawą jest rozstrzygnięcie wyborów niemieckich – po ostatnich wyborach landowych wszystko wskazuje na to, że szanse Merkel są coraz wyższe i że to CDU wygra nadchodzące wybory. Dopiero po zakończonej kampanii, po wygranych wyborach będą możliwe konkretniejsze rozmowy.

Do czego będzei dążył Macron?

Macron będzie dążył do tego, aby „uwspólnotowić” problemy południowych krajów strefy euro - chodzi o możliwość obligacji strefy euro i finansowania długów publicznych. Niemcy raczej się na to nie zgodza. Drugim postulatem ma być poluzowanie fiskalne. Od dłuższego czasu Francja nie spełnia kryterium deficytu budżetowego wynoszącego 3% PKB – prawdopodobnie Francuzom chodziłoby o to, aby było to kryterium elastyczne – natomiast nie sądzę, aby Niemcy się na to zgodziły. W wielu kwestiach mają zatem przeciwstawne sobie interesy i nie wyobrażam sobie, aby Niemcy zaakceptowały stanowisko, które jest z ich perspektywy nie wygodne.

W czym jest jeszcze problem Francji? 

Wśród ludzi młodych, do dwudziestego piątego roku życia, co czwarty Francuz jest bezrobotny. Mają oni bardzo wysoki dług publiczny sięgający już 100% PKB - w wartościach bezwzględnych wynosi około 2 biliony euro! Bez głębokich reform na rynku pracy, a także poprawy konkurencyjności, francuska gospodarka będzie coraz bardziej odstawała od niemieckiej. Macron tak jak Hollande chciałby większej integracji z Berlinem, po to, aby Niemcy przejęły część problemów Francji, jednak Niemcy są za bardzo doświadczeni, aby poszli na współpracę w tym kierunku. 

Mówi Pan, że niezbyt wiele się wydarzyło na tym spotkaniu, a jednak padła deklaracja chęci zmiany traktatów. Myśli Pan, że mogłoby do niej dojść i czy byłaby ona pożądana z naszego punktu widzenia?

Propozycje to jedno, a w jakim kierunku miałaby ta zmiana pójść to druga sprawa. My – to znaczy kraje Europy Środkowowschodniej – już od dawna mówimy o potrzebie zmian wewnątrz UE. Merkel jak do tąd odpowiadała, że zmiany są potrzebne - jednak bez zmiany traktatów. Oczywiście potrzeba też będzie jednomyślności wśród 27 krajów UE, co nie będzie takie proste. Zatem zmiana traktatów to bardzo odległa przyszłość. Dodatkowo Macron jest już po wyborach, a Merkel przed nimi - w tej kwestii będzie się wypowiadać wstrzemięźliwie.

Trzeba też pamiętać o obecnym kontekście tej sprawy - kryzysie imigracyjnym. Do Europy wcale nie przybywają uchodźcy, tylko imigranci. Zgodnie z definicją słownika uchodźca to człowiek, który ucieka z terenów objętych wojną – do Europy natomiast przybywają migranci wyłącznie ekonomiczni, szukjący luksusów. Syryjczycy natomiast, którzy faktycznie borykają się z wojną – są uchodźcami w Turcji, Jordanii i Libanie czy w krajach sąsiednich – jeżeli natomiast przemieszczają się z tamych krajów do Europy, to są już tylko imigrantami. 

Niewiele brakowało, by Niemcy - kraj przecież bardzo bogaty - przewróciły się na polityce otwartych drzwi. Sądzę zatem, że inne kraje wyciągną z tego wniosku. Miejmy nadzieję, że zwycieżą propozycje Europy Środkowowschodniej dotyczące wzmocnienia granic zewnętrznych i pomocy migrantom w miejscach, z którego pochodzą.

Dziękuję za rozmowę.