1. Podczas zaprzysiężenia rządu premier Kopacz prezydent Komorowski dosyć niespodziewanie określił jako jeden z priorytetów dla jej rządu przeprowadzenie dyskusji , a potem ewentualne decyzje dotyczące wejścia Polski do strefy euro.

Premier Kopacz na tyle przejęła się tym stwierdzeniem prezydenta, że w jej expose, które przygotowują Jan Krzysztof Bielecki i Jan Vincent Rostowski, ma się znaleźć kalendarz wejścia naszego kraju do tej strefy, a cała sprawa ma ulec przyśpieszeniu.

W tej sytuacji otwartym pozostaje pytanie czy premier Ewa Kopacz świadomie rozważyła wszystkie „za” i „przeciw” w sprawie wejścia Polski do tej strefy, a w szczególności szukania szybkiej ścieżki w tej sprawie w sytuacji kiedy strefa euro ciągle „chwieje się w posadach” (recesja we Włoszech i coraz poważniejsze problemy gospodarcze Francji).

2. Przypomnijmy tylko, że zupełnie niedawno bo w maju tego roku prezes NBP Marek Belka na międzynarodowej konferencji w Berlinie, wyrażał ogromny sceptycyzm co do wejścia Polski do strefy euro.

Jego wypowiedź w tej sprawie można ująć w następujący sposób „Polska może rozważyć wejście do strefy euro wtedy, kiedy uporządkuje ona swoje problemy ale ponieważ to uporządkowanie potrwa całe lata, więc na razie nie powinniśmy o tym myśleć”.

Główną przyczyną sceptycyzmu prezesa NBP jest od dawna fakt, że kraje posługujące się wspólną nie tworzą optymalnego obszaru walutowego, a to spowodowało powstanie ogromnych nierównowag w ciągu ponad 10 lat funkcjonowania wspólnej waluty.

Jego zdaniem kraje o bardzo wydajnych i konkurencyjnych gospodarkach (Północy strefy euro), wypracowały gigantyczne nadwyżki towarowe i usługowe, które zostały wchłonięte przez kraje Południa strefy euro, dzięki znacznemu potanieniu kredytu.

To dzięki niskim stopom EBC kredyt w euro dla Greków, Hiszpanów, Portugalczyków czy Włochów, był znacznie tańszy niż ten wcześniejszy w drachmach, pesetach, escudo czy lirach przy wysokich stopach ustalanych przez grecki, hiszpański, portugalski czy włoski bank centralny.

I właśnie dzięki tym tanim kredytom zarówno państwa, przedsiębiorcy i gospodarstwa domowe w tych krajach, nabywały towary i usługi niemieckie, francuskie czy holenderskie bez ograniczeń, aż przyszedł czas ich spłacania i wtedy okazało się, że wszyscy mają poważny kłopot.

Teraz widzimy jak poważne kłopoty z tym spłacaniem, mają nie tylko poszczególne państwa Południa strefy euro ale także jak narastają kłopoty przedsiębiorstw i gospodarstw domowych w tych krajach.

Trwają wprawdzie mozolne próby wyrównywania tych nierównowag, poprzez radykalne ograniczenia deficytów finansów publicznych w krajach Południa strefy euro i zmniejszania nadwyżek w bilansach płatniczych krajów Północy strefy euro ale poważnym problemem jest to czy tak osiągnięte równowagi, będą trwałe w dłuższym okresie.

3. Ciągle więc strefa euro jest „walącym się domem”, a rządząca naszym krajem Platforma i jej najwyżsi przedstawiciele (prezydent, premierzy), wręcz na siłę chcą nas tam wepchnąć.

Już raz blamażu w związku z tą sprawą, doznał sam premier Tusk ogłaszając na Forum Ekonomicznym w Krynicy w 2008 roku, że już w 2011 roku Polska wejdzie do strefy euro, w sytuacji kiedy nawet z powodów technicznych było to niemożliwe.

Parę dni później poprawiono to na początek roku 2012 ale i ten termin okazał się niemożliwy do spełnienia.

Wszystko wskazuje na to, że teraz premier Kopacz na tyle przejęła się sugestiami prezydenta Komorowskiego, że znowu będzie mówić o kalendarzu wejścia Polski do strefy euro, mimo tego, że oczywiste fakty wskazują, że Polska powinna jeszcze długo być możliwie jak najdalej od tej strefy i pogłębiających się jej problemów.

Zbigniew Kuźmiuk/Salon24.pl