Jest zgoda na zmiany w unijnej dyrektywie gazowej, ale w wersji „bezzębnej” dla Gazpromu

1. Wczoraj na posiedzeniu stałych przedstawicieli członków UE tzw. COREPER (biorą w niej udział ambasadorowie krajów członkowskich przy UE) doszło prawie do jednomyślnej zgody na zmiany w dyrektywie gazowej (sprzeciwiła się tylko Bułgaria).

Wcześniej głównie Niemcy blokowały podjęcie prac w tej sprawie na poziomie Rady Europejskiej, choć już w roku 2017 z taką propozycją wystąpiła Komisja Europejska, a w 2018 także Parlament Europejski.

Niemcy na tyle mocno wpływali na prezydencję bułgarską i austriacką, aby prace w Radzie się nie rozpoczęły i dopiero prezydencja rumuńska, która rozpoczęła się 1 stycznia 2019 roku, aktywnie zajęła się tą sprawą.

Niemcy znowu zaczęli organizować mniejszość blokującą, ale gdy na stronę zwolenników zmiany przeszła Francja, uznali, że lepiej wypracować wersję kompromisową zmian i zgodzić się na jej przeprowadzenie.

2. Komisja Europejska chciała, aby tzw. dyrektywa gazowa obejmowała także gazociągi łącznikowe (wiodące spoza Unii, a więc takie Nord Stream2), a to oznaczałoby, że także w tym gazociągu musi nastąpić rozdzielenie roli dostawcy gazu oraz operatora gazociągu (docelowo chodzi o rozdział właścicielski).

Co więcej w sytuacji rozdzielenia tych dwóch funkcji, dostęp do gazociągu w celu przesyłania gazu, miałyby mieć także inne podmioty, które na warunkach rynkowych miałyby go przesyłać do swoich odbiorców.

Przyjęcie nowelizacji w takim kształcie oznaczałoby, że z punktu widzenia Gazpromu realizacja tak kosztownej inwestycji, która miałaby spełnić tego rodzaju warunki byłaby zbyt ryzykowana, a w konsekwencji wręcz nieopłacalna.

3. Wersja kompromisowa zmian przygotowana wspólnie przez Niemcy i Francję oddaje negocjacje prawne dotyczące międzynarodowej części nowego gazociągu Nord Stream 2 do rozmów dwustronnych pomiędzy Niemcami i Rosją, a wynegocjowane porozumienie miałoby być zatwierdzane przez Komisję Europejską.

A jak można się domyślać obydwa kraje „krzywdy” tej nowej inwestycji raczej nie zrobią, więc wszystko wskazuje na to, że tak zmieniona dyrektywa, nie zniechęci Gazpromu do realizacji Inwestycji Nord Stream2.

Polska głosowała za rozpoczęciem prac nad nowelizacją dyrektywy gazowej, nawet w wersji przygotowanej przez Niemców i Francuzów, w nadziei, że w tzw. trilogu, który się teraz rozpocznie pomiędzy Radą, Komisją i Parlamentem, uda się wrócić do ostrzejszej wersji zmian przygotowanych w 2017 roku przez Komisję.

Ale ponieważ ostateczna wersja zmian w dyrektywie musi być przyjęta w konsensusie tych trzech stron, to mała jest nadzieja, że wszyscy się porozumieją się jeszcze w tej kadencji parlamentu i być może ostatecznie do zmian dyrektywy nie dojdzie.

Gdyby jednak do porozumienia doszło, to wygląda na to, że zmiany w dyrektywie gazowej będą na tyle „bezzębne”, że Niemcy i Rosja zdecydują się inwestycję kontynuować wiedząc, że zmieniona dyrektywa jej nie zaszkodzi.

4. W tej sytuacji jak się wydaje jedynym realnym zagrożeniem dla inwestycji Nord Stream2, mogą być tylko ewentualne amerykańskie sankcje na jej realizację.

Przypomnijmy tylko, że w połowie grudnia poprzedniego roku Izba Reprezentantów Kongresu USA przyjęła rezolucję, w której wezwała rządy europejskich państw do zablokowania budowy gazociągu Nord Stream2, wzywając jednocześnie prezydenta Donalda Trumpa, aby „wykorzystał wszystkie dostępne środki dla wsparcia bezpieczeństwa energetycznego Europy na drodze dywersyfikacji dostaw energii, aby zmniejszyć zależność UE od Rosji”.

Co więcej w zupełnie niedawno ambasador USA w Niemczech Richard Grenell, wystosował listy do niemieckich firm zaangażowanych w budowę Nord Stream 2, w którym grozi im sankcjami.

Nerwowo na te zapowiedzi reagują niemieckie władze, minister spraw zagranicznych Haiko Maas stwierdził, „że sprawy europejskiej polityki energetycznej powinny się decydować w Europie, a nie w USA i że wprowadzenie jednostronnych sankcji przeciwko Nord Strem2 jest krokiem w złym kierunku”.

Eksperci zajmujący się tą problematyką tłumaczą nerwowość Niemców, coraz większym prawdopodobieństwem wprowadzenia amerykańskich sankcji w tym także wobec kluczowego szwajcarskiego budowniczego gazociągu, firmy Allseas.

Bez tego wykonawcy cała zaawansowana już inwestycja (trwa układanie gazociągu od stron rosyjskiej), stanie pod znakiem zapytania, a niemieckie koncerny wyłożyły już ponad 1 mld euro w jego finansowanie.

Wygląda, więc na to, że nawet zmieniona unijna dyrektywa gazowa Nord Streamu2 nie zatrzyma, mogą to zrobić tylko Amerykanie swoimi sankcjami.