„Zabija, bo chce. Morduje dla posad, dla kasy, by paść swe narcystyczne ego” – napisał Jacek Żakowski o Jarosławie Kaczyńskim, zarzucając prezesowi PiS, że ten ma na swym sumieniu więcej ofiar śmiertelnych niż Jaruzelski, a nawet Bierut, którego publicysta tłumaczy „wojną domową”. I powiedzmy sobie szczerze, jeśli znalazłby się jeszcze ktokolwiek w Polsce, kto traktowałby Żakowskiego w miarę poważnie, mógłby się on spodziewać co najmniej kilku procesów za ten jeden, dość krótki, obrzydliwie haniebny tekst.

Jacek „Tusku musisz!” Żakowski zechciał przypomnieć o swym istnieniu i ulżyć sobie upuszczając z siebie nieco fale nienawiści na szefa partii rządzącej dziś Polską. Publicysta, którego kiedyś nie mógł się nachwalić Jerzy Urban, tradycyjnie już postanowił się nie oszczędzać i poszedł na całość. W jego tekście dla Wyborczej, Kaczyńskiemu udało się uniknąć odpowiedzialności chyba jedynie za deszcz meteorytów pod Łowiczem z 1935 roku, lecz poza tym jedynym brakującym ogniwem, dostało mu się już chyba niemal za wszystko pozostałe.

Żakowski ni mniej, ni więcej tylko oskarżył Jarosława Kaczyńskiego o masowe mordy na Polakach. Choćby o zabijanie niezaszczepionych poprzez nie wprowadzenie przymusowych szczepień czy nie wyrzucanie z pracy, kin, autobusów i tramwajów niezaszczepionych pod-obywateli. Nie trzeba też chyba dodawać, że Żakowski oskarżył prezesa PiS oczywiście również o zabicie tych, którzy lekceważąco podchodzili do obowiązku noszenia maseczek.

Dalej popłynęło już samo. Żakowski nieustraszenie oskarżał Kaczyńskiego o zabijanie nielegalnych migrantów Łukaszenki i Putina, o zabijanie „ciężarnych”, które „nie dostają pomocy, bo Przyłębska tego zabroniła”, o zabijanie osób „LGBTQ+”, o zabijanie „młodych samobójców, którzy nie mogą liczyć na psychiatryczną pomoc”, o zabijanie poprzez zanieczyszczone węglem powietrze, a nawet o zabijanie dzieci i młodzieży szkolnej, bo „PiS nie zaopatrzył szkół w oczyszczacze powietrza”.

Kończąc swą żmudną wyliczankę Żakowski konstatuje, że ofiar Kaczyńskiego jest „dużo więcej niż znanych ofiar rządów Jaruzelskiego”. Myślicie pewnie sobie: Może chociaż od tego zbrodniarza Bieruta lepszy ten okropny Kaczyński? Nic z tych rzeczy, z odpowiedzią na swej fali hejtu surfuje już do was publicysta „Polityki” tłumacząc, że „rząd wielkości” ofiar reżimu kaczystowskiego jest co prawda „bliższy bilansowi Bieruta”, ale to były inne czasy, to była „wojna domowa”, więc ostrożnie z tym zrównywaniem towarzysza Bieruta, który zapewne chciał dobrze, z tym potworem – Kaczyńskim.

Dochodzimy więc do sedna przesłania Żakowskiego, bo przecież każdy z nas chciałby wreszcie wiedzieć, ilu w końcu tych rodaków nam ten Kaczyński pozabijał. Odpowiedź dostajemy lotem błyskawicy: „100 tysięcy to by był początek rachunku” przesuwa ziarenka liczydła w swej niepowtarzalnej głowie Jacek Żakowski.

Granice szaleństwa zostały przekroczone... I nawet nikt nie zwrócił na to uwagi” – skomentował w mediach społecznościowych hejterskie popisy Żakowskiego, Rafał Ziemkiewicz. Jedynym wytłumaczeniem pozostaje chyba fakt, że Polacy, przynajmniej w warstwie deklaratywnej, to jednak w przeważającej większości po prostu katolicy, a Jezus Chrystus uczył nas wszystkich bycia miłosiernym dla osób chorych. A nienawiść to przecież straszna choroba.

 

ren/Twitter, Gazeta Wyborcza