Śmierć rocznego dziecka w 1992 r. w jednym ze szpitali w Anglii doprowadziła do śledztwa, które wstrząsnęło opinią publiczną. Prawie dziesięć lat później ujawniono, że z ciał tysięcy dzieci zmarłych przed i po urodzeniu pobierano organy i tkanki bez zgody ich rodziców, a czasem nawet pomimo ich sprzeciwu. Proceder ten nie należał wcale do rzadkości.

O tym, że sprawa wyszła na jaw, zadecydował przypadek. W 1996 r. Helen Rickard, mama 11-miesięcznej Samanthy, zmarłej po operacji na otwartym sercu w szpitalu klinicznym Bristol Royal Infirmary, zwróciła się do jego administracji o wydanie wszystkich informacji medycznych o córce. Wystąpiła z taką z prośbą, gdyż po audycie tej placówki do opinii publicznej trafiły informacje o wysokiej śmiertelności dzieci po tej właśnie operacji. Z otrzymanych danych wynikało, że patolog zachował serce córki. Zbulwersowana matka poprosiła o jego zwrot.

Działania rodziców

I na zwrocie nielegalnie pobranego organu sprawa się nie zakończyła. W 1999 r. grupa rodziców z podobnymi do Rickard doświadczeniami zwołała konferencję prasową, aby upublicznić informacje o wysokiej śmiertelności pooperacyjnej w Bristol Royal Infirmary i zatrzymywanych sercach zmarłych dzieci. Organy były pobierane bez wiedzy i zgody rodziców w około 170 przypadkach w tym jednym szpitalu. Na skutek działań rodziców, którzy zbierali dane od innych rodzin dzięki otwartej przez nich darmowej linii telefonicznej, rząd zdecydował się na zbadanie sprawy. Z zeznań jednego ze świadków wyszło na jaw, że takie praktyki miały również miejsce w innej placówce. W jednym z najbardziej renomowanych szpitali dziecięcych w Anglii- Alder Hey, rutynowo przechowywano serca od 1948 r. Być może dlatego, że jest on jednym z  największych w Europie (obecnie rocznie leczy się ok. 300 tys. dzieci), to właśnie na nim skupił się skandal.

Raport Redferna

W wyniku przeprowadzonego śledztwa zebrano przytłaczającą liczbę dowodów na nadużycia. Raport sporządzony pod kierownictwem prawnika medycznego, Michaela Redferna, liczący 600 stron został podany do wiadomości publicznej w styczniu 2001 r. Wytypował on głównego winowajcę, holenderskiego profesora patologii Dicka van Velzena, pracującego w szpitalu Alder Hey w latach 1988-1995. Raport Redferna wskazywał go jako winnego zachowań nieetycznych w dwudziestu sferach działania, m.in. pobierania każdego możliwego organu od zmarłego dziecka, które miało przejść sekcję zwłok, w wypadku, gdy powód śmierci uznano za niejasny. Tkanki te miały być używane do badań naukowych, jednak patolog nie przeprowadzał nawet właściwej sekcji zwłok, a dokumentację medyczną fałszował. Choć proceder ten miał miejsce jeszcze zanim van Velzen rozpoczął pracę w Alder Hey, to właśnie za jego działalności przybrał ogromną skalę. Ujawniono, że w większości przypadków zgoda na pobranie tkanek i organów uznana była za domniemaną, a w niektórych przypadkach pobranie odbywało się wbrew woli rodziny.

Reakcja szpitala i skala nadużyć

Sprawę dodatkowo zaognił fakt, że nawet w obliczu skandalu administracja szpitala Alder Hey zachowywała się wobec rodziców arogancko i opieszale, wolno reagując na prośby rodziców o zwrot zatrzymanych organów. Udowodniło to po raz kolejny, że rodzice mają niewiele do powiedzenia w sprawie tego, co stanie się z ciałem ich zmarłych dzieci. Co więcej, stało się jasne, że solidarność zawodowa lekarzy umożliwia trwanie nadużyć, którymi nikt nie chce się zająć.

Raport Redferna krytykował działania szpitala Alder Hey i University of Liverpool. W skandal uwikłane były również dwie inne sławne placówki, m.in. Great Ormond Street Hospital for Children w Londynie i the Birmingham Children’s Hospital. Lista szpitali i szkół medycznych, które w 2001 r. przetrzymywały tkanki ludzkie została podana do publicznej wiadomości[1]. Było na niej ponad 100 instytucji.

Ciała dzieci nienarodzonych

Zbadano również praktyki wewnątrz krajowego systemu służby zdrowia: National Health Sevices, z którego wynikło, iż 104 tys. fragmentów ciał, organów dzieci narodzonych i nienarodzonych przetrzymywane były w ponad dwustu placówkach. Niegodne traktowanie ciał zmarłych nie ograniczało się więc do jednego skazanego patologa, ale miało miejsce na szeroką skalę. Co więcej, prawie pół miliona próbek tkanek zatrzymano w różnych szpitalach w kraju.

Z kolejnego rządowego raportu Liama Donaldsona z 2002 r. (Human Bodies, Human Choices: The Law on Human Organs and Tissue in England and Wales - A Consultation Report) wynikło, że ponad 50 tys. organów, fragmentów ciał, zwłok dzieci poronionych i zmarłych w aborcji przetrzymywanych było przez patologów w całym kraju. W samym tylko szpitalu Alder Hey, składowano 1500 ciał dzieci poronionych, martwo urodzonych lub zmarłych w wyniku aborcji.

Gruczoły grasicy dla firmy farmaceutycznej

W szpitalu Alder Hey i the Birmingham Children’s Hospital gruczoły grasicy pobrane od żyjących dzieci w trakcie operacji serca były przekazywane firmie farmaceutycznej w zamian za fundusze na badania naukowe. Według „The Guardian”, szpital odmówił podania nazwy firmy, jednak wygląda na to, że była nią Aventis Pasteur, specjalizująca się w szczepionkach. Wynikałoby z tego, że za jeden gruczoł istotny dla funkcjonowania układu odpornościowego bardzo małych dzieci, pobrany bez zgody rodziców (podobno usuwany rutynowo w tego typu operacjach dla zapewnienia dostępu do serca), firma zapłaciła poniżej 10 funtów.

Co dało śledztwo?

Efektem śledztw było wprowadzenie zakazu pracy dla holenderskiego patologa Dicka van Velzena, najpierw czasowe, a dopiero w 2005 r. stałe. Policja brytyjska nie mogła zebrać wystarczających dowodów, aby bo skazać. Po publikacji raportu Redferna, von Velzen przebywał w Holandii oraz pracował w Kanadzie, gdzie również miał problemy z nielegalnym składowaniem organów. Co więcej, Van Velzen opublikował różne analizy naukowe, opierające się na jego sfałszowanych autopsjach, które nadal figurują w archiwach publikacji i są cytowane w bazach artykułów naukowych.

W wyniku działań osób zajmujących się sprawą, zostało zawieszonych czterech pracowników National Health Sevices. Rodziny dzieci zmarłych w szpitalu Alder Hey na mocy ugody otrzymały mniej więcej 5 tys. funtów każda (około 10 tys. dol.). Około 200 rodzin wystąpiło z pozwem przeciwko rządowemu National Health Sevices. Niektórzy rodzice musieli przejść wielokrotne ceremonie pochówku. Dla przykładu Janet Dacombe, matka noworodka o imieniu James, chowała go trzykrotnie, gdyż szpital tyle razy zwracał jej pobrane organy dziecka. Niezidentyfikowane ciała zostały pochowane na cmentarzu w Liverpoolu.

Zmiana prawa

Na skutek ujawnionych nieprawidłowości poprawiono również system wyrażania zgody na pobranie tkanek i do pewnego stopnia uregulowano procedury dotyczące poronień i aborcji. Zmieniona ustawa Human Tissue Act z 1961 r. wprowadziła również nowe procedury współpracy z firmami farmaceutycznymi. Obawy, że wymaganie zgody na pozyskanie tkanek spowoduje ich deficyt, okazały się bezpodstawne. Wielu krytyków nadal jednak twierdzi, że godność ludzka nie jest dostatecznie chroniona i szanowana. Tak przynajmniej sprawę przedstawiają autorzy trzytomowej encyklopedycznej pozycji omawiającej 400 historycznych skandalów XX w. „Great Events from History: Modern Scandals” (2009).

Aby jednak skandale związane z tkankami ludzkimi mogły w ogóle ujrzeć światło dzienne, potrzebna jest transparencja i dostęp do informacji publicznych, a także uczciwość, odwaga i etyczność środowiska medycznego. Warto dodać, że w USA tzw. whistleblowers otrzymują wynagrodzenie finansowe za zgłoszenie nieprawidłowości w miejscach, w których pracują. Niestety w Polsce walka z korupcją i nadużyciami w służbie zdrowia raczkują. Sytuacja jest dramatyczna szczególnie jeśli chodzi o aborcję, która owiana jest swoistą tajemnicą, częściowo chronioną ustawowo. Nie sprzyja to ufności, że pośmiertna godność uśmierconych dzieci jest szanowana. O dzieciach zabitych w późnych aborcjach w szpitalach publicznych na koszt wszystkich podatników przedstawiciele obecnej władzy nie chcą nawet rozmawiać. Dodatkowa niechęć obecnej administracji rządowej do badania i ujawniania tych spraw daje niestety poczucie, że jest to dobre pole do nadużyć. Może kiedyś i u nas wybuchnie na tym polu skandal?

Natalia Dueholm



[1]              http://www.theguardian.com/uk/2001/jan/31/alderhey2