Dokonywała aborcji. Do czasu, jak zobaczyła 17 - tygodniowe dziecko, które po aborcji wciąż się poruszało. "Niemal uciekłam płacząc!" - opowiada Christine Henneberg

Christine Henneberg to kalifornijska aborcjonistka, która pisała w przejmującej kolumnie w New Your Times. Czytamy  m.in. o tym, jak zmaga się z przeprowadzaniem aborcji w drugim trymestrze, ponieważ martwe ciała dzieci przypominają jej córkę.

- Niedawno koleżanka zapytała mnie, czy miałam problemy z pracą podczas ciąży. Właściwie to było w porządku, odpowiedziałam. Znam wiele kobiet, które mają problemy, ale u mnie było ok. Nie rozmawiałyśmy o nudnościach, czy obrzękach. Obie jesteśmy lekarkami, które dokonują aborcji. Rutynowo wykonujemy procedury w drugim trymestrze ciąży, kiedy płód jest dobrze uformowany i łatwo rozpoznawalny - podobny do dziecka - pisała kobieta

Jednak później przyznała, że to nie do końca prawda. Czuła się jak wrak człowieka. Opisała, jak borykała się z niepłodnością i poronieniem.

Mężowi zwierzała się ze swojego zmartwienia, jak po trzech miesiącach nie mogła zajść w ciążę.

- To jakaś zła karma. Lekarz aborcyjny, który nie może zajść w ciążę - mówiła

Po kilku miesiącach w końcu się udało. Kiedy pierwszy raz zobaczyła bicie serca swego nienarodzonego dziecka na USG, "wtedy naprawdę zaczęła się bać".

- Kiedyś prawie zupełnie się załamałam. Byłam w drugim trymestrze ciąży, przygotowywałam pacjentkę do aborcji. Płód, który normalnie wydobywa sie w częściach, przeszedł przez szyjkę macicy w stanie nienaruszonym. Upuściłam go do metalowego pojemnika i zobaczyłam, że się porusza. Wtedy zobaczyłam, co tak naprawdę robię - wspomina


- Jak mogę kontynuować tę pracę? Jako lekarz mogłam rozróżnić granicę między płodem a dzieckiem. Kiedy zostałam matką, odkryłam, że tak naprawdę nie ma żadnej granicy. Z chwilą, gdy stajesz się matką, w chwili gdy w tobie bije kolejne serce, wszystkie granice się kruszą - mówiła

bz/lifenews.com