Na fali starcia dwóch warszawskich skłotów wypłynęła afera związana ze skłotem „Rozbrat” w Poznaniu. Kobieta wyznała w mediach społecznościowych, że została w nim zgwałcona. Anarchiści z „Rozbratu” przyznali, że wiedzieli o tym zdarzeniu, ale nie powiadomili policji, ponieważ postawili mężczyźnie „ultimatum”.

W niedzielę doszło do prawdziwej bitwy pomiędzy warszawskimi skłotami „Przychodnia” i „Syrena”. Dziś natomiast w mediach społecznościowych pojawiły się poważne zarzuty pod adresem skłotu „Rozbrat” w Poznaniu. Pod wpisem kolektywu dot. sytuacji w warszawskim skłocie pojawiła się informacja o gwałcie w grupie poznańskich anarchistów.

- „Gdy miałam 19 lat zgwałcił mnie mężczyzna z kolektywu Rozbrat. Po tym wydarzeniu część część osób chciała wdrożyć działania służące sprawiedliwości naprawczej, ale nie była to cała grupa. Traktowanie mnie ze strony mężczyzn i niektórych kobiet sprawiło, że czułam się po całym wydarzeniu samotna, wystraszona i wątpliłam we własne możliwości poznawcze”

- napisała na Facebooku kobieta związana w przeszłości z „Rozbratem”.

Na jej wpis odpowiedział sam kolektyw. Lewicowi aktywiści wyjaśniają, że nie zawiadomili policji, ponieważ postanowili „rozwiązać” tę sprawę w inny sposób.

- „Dla twojej i innych informacji: osoba o której piszesz została postawiona przed ultimatim, że jeśli nie zacznie terapii, będzie musiała się wyprowadzić, co uczyniła. Nie działa w żadnych naszych strukturach, o ile w jakichkolwiek (wyprowadziła się z Poznania)”

- wyjaśnia kolektyw.

Rozbrat to nazwa kompleksu opuszczonych budynków w Poznaniu. W 1994 roku mieszczący się tam barak zajęła grupa lewicowych aktywistów. W 1997 roku pustostan został siedzibą Federacji Anarchistycznej.

kak/Facebook, tvp.info.pl, wPolityce.pl