- Obawiam się, że te demonstracje nie sprawią, że PiS się cofnie. Brakuje czytelnego przekazu: czy rzeczywiście łamana jest konstytucja i łamane są nasze prawa. Formy oporu powinny być inne. Język protestu powinien być bardziej radykalny. Nasza strona boi się go używać. Ze zdumieniem widzę, jak piętnuje się tę bardziej radykalną formę protestu. A my przyszliśmy na te ulice, bo zostaliśmy przyparci do muru. Trzeba sobie zdać sprawę z zagrożenia - mówił Władysław Frasyniuk w TVN24.

- Te tłumy nie zagrażają PiS-owi, bo słuchają prof. Antoniego Dudka i się zastanawiają, czy w Polsce jest dyktatura, czy jeszcze nie. Kaczyński upadnie prędzej czy później, bo się potknie o własne nogi. (…) Pytanie, czy teraz mamy czekać spokojnie na to potknięcie się Jarosława Kaczyńskiego, na to, że problem rozwiąże się sam, albo zrobi to za nas UE? - zastanawiał się Frasyniuk

 

- Porażka za porażką, jaką ponosimy w życiu publicznym w Polsce, polega na tym, że politycy nie zadeklarowali się stanowczo, czy ich zdaniem w Polsce łamana jest praworządność i konstytucyjny porządek. Nie ma czytelnego sukcesu. Zaczynam wymiotować, jak widzę tych polityków przy barierkach sejmowych, którzy mówią: „no tak, jest źle”. Ta poprawność polityczna jest zgubna. (…) Idzie więc przekaz: „Jarku, spójrz, jak cię błaga lud”. Tym by się nawet generał Jaruzelski nie wzruszył - dodawał


bz/TVN24