Sprawa Piotra de Ruddera

Spośród wielu cudów uzdrowienia chorych najwięcej dokonało się w sanktuarium Matki Bożej w Lourdes bądź w miejscach żywego kultu tego objawienia. W październiku 1899 r. w brukselskim „Przeglądzie zagadnień naukowych” zamieszczony został artykuł na temat nagłego uleczenia złamanej kości; opis cudu wzbudził wiele kontrowersji. Dziś wydarzenie to jest świadectwem cudownej ingerencji Boga, która dokonała się za sprawą Maryi.

Wiara i cud

Był rok 1867. W miasteczku Jabbeke (Belgia), położnym pomiędzy Bruges a Ostendą we Flandrii, mieszkała rodzina Piotra de Ruddera. W pobliżu pałacu, w którym służył, pracowało dwóch drwali. Drzewo, które właśnie ścięli, upadło na niewłaściwe miejsce. Rudder – widząc niezaradność drwali – zaproponował pomoc. Kiedy obcinał gałęzie krzaku, które utrudniały przesunięcie drzewa, drwale niezręcznie upuścili podtrzymywany pień. Upadając, kloc przewrócił Piotra, przygniatając mu lewą nogę. Skutek nieszczęśliwego wypadku był tragiczny: otwarte złamanie goleni. Wezwany z Oudenburga, dr Affenaer rozpoznał złamanie dwóch kości: goleniowej i strzałkowej w górnej części łydki.

Mimo troskliwej opieki i licznych zabiegów kości nie zrastały się; leczenie utrudniała gangrena. Nie mogąc zaradzić nieustannemu ropieniu rany, dr Affenaer zalecił amputację kończyny. Na ingerencję chirurgiczną Piotr Rudder nie wyrazi zgody.

Kalectwo uczyniło go niezdolnym do pracy, a jego jedynym zajęciem była zmiana opatrunków. Rodzina zaczęła cierpieć ubóstwo. Po dwóch latach od wypadku pan du Bus, u którego Rudder był parobkiem, przyznał mu zapomogę 8 franków tygodniowo.

Mijały lata. Choroba wyczerpywała Piotra. Na jego twarzy widać było zmęczenie i smutek.

Wiosną 1874 r. Piotra de Ruddera zbadał dr Hoestenberghe. Po odwinięciu nogi ujrzał przerażający widok. Z rany wydobywała się brunatna, cuchnąca materia; na powierzchni złamanych kości widoczne były chropowatości. Radził amputację ale Piotr wciąż żył nadzieją całkowitego powrotu do zdrowia i na obcięcie nogi nie wyraził zgody.

6 kwietnia 1875 r. Piotra Ruddera odwiedził Edward Hooren ze swym synem Julianem. Rozmawiali o podroży do Oostacker – gdzie darzono czcią. Matkę Bożą z Lourdes – dokąd chciał jechać Piotr, by prosić o zdrowie.

Przed wyjściem Julian z ojcem Edwardem oraz sąsiadką Marią Wittezaele uważnie obejrzeli nogę: kości oddalone od siebie o ok. 3 cm – wystawały z rany, z której sączyła się ropa.

Nazajutrz, 7 kwietnia 1875 r., Piotr wraz z żoną udał się na dworzec kolejowy.

Znużony drogą zatrzymał się przy budce strażniczej Piotra Blomme’a: – „Po co jedziecie do Oostacker? Raczej zostańcie w domu i schowajcie pieniądze na coś pożyteczniejszego” powiedział strażnik, nie wierząc w żadną pomoc dla Piotra.

W Gand – dokąd dojechali pociągiem – przesiedli się do omnibusu, który dojeżdżał do Oostacker, celu ich podróży.

Gdy znaleźli się w alei wiodącej do kaplicy, Piotr z trudem, na kulach, posuwał się naprzód. Strudzony podróżą i wyczerpany chorobą przysiadał na ławkach, by nabrać sił.

Podczas odpoczynku przed kaplicą napił się wody, którą spragnionemu podała żona.

Po krótkiej przerwie na modlitwę zapragnął ֊wraz z licznymi pielgrzymami obejść grotę. Przy trzecim obejściu zasłabł, półprzytomnego żona dowlekła na ławkę. Odzyskawszy siły modlił się. Błagał o odpuszczenie grzechów i prosił o uzdrowienie: by wyżywić rodzinę.

Nagle poczuł wewnętrzne ożywienie. Poderwał się z ławki i – nie myśląc o kalectwie i kulach, z którymi poruszał się przeszło 8 lat – pewnym krokiem przedzierał się przez tłum pielgrzymów, a gdy dotarł przed statuę Matki Bożej, upadł na kolana. Przerażony wydarzeniem zawołał: „O mój Boże, gdzie ja jestem?”. Po czym podniósł się z kolan, by obejść kapliczkę. Był uzdrowiony!

Natychmiast w zamku margrabiny Courtebourne zbadano uzdrowiony nogę: obie rany były zagojone, złamane kości natychmiast się zrosły.

Pierwszy z uzdrowionym Piotrem spotkał się Blomme na dworcu w Jabbeke. Natychmiast przypomniał sobie radę, której udzielił mu przed podróżą i rzekł: „Jak dobrze zrobiliście, żeście mnie nie usłuchali!”.

Na wieść o cudownym uzdrowieniu de Ruddera w mieście zapanowała radość i wzruszenie. Zaledwie wczoraj z trudnością posuwał się na kulach na Mszę św., a dziś jest zupełnie zdrowy!

Wiadomość dotarła także do dr Affenaera; rano był już u Ruddera. Zbadał nogę swojego pacjenta. „Piotrze, jesteś uleczony. Kuracje nie były w stanie przywrócić ci sprawności poruszania się: ale czego lekarze nie mogą, Matka Boska może. Patrząc na taki cud, z niedowiarka człowiek staje się wierzącym” powiedział.

Gdy wieści o cudownym wyleczeniu Piotra zataczały szersze kręgi, de Ruddera odwiedził dr Hoesteberghe. Lekarz za– stal go przy… pracy w ogrodzie. Gdy weszli do domu Piotr zaczął skakać, by dać dowód całkowitego uzdrowienia. Hoesteberghe przesunął palcem wzdłuż kości goleniowej. W miejscu złamania nie wyczul żadnego narostu ani stwardnienia.

Spór

Ale choć cudowne uzdrowienie Piotra de Ruddera zostało określone jako „nadzwyczajne objawienie Boże, którego żadna siła stworzona dokonać nie może”, to wokół wydarzenia zaczęły gromadzić się wątpliwości co do prawdziwości cudu. Inkryminacje odnosiły się do wydarzenia w ogóle oraz do jego cudownego charakteru.

1° Cudowny charakter uzdrowienia; nie został… dowiedziony naukowo

Bernheim, znakomity wówczas lekarz uzdrowienie de Ruddera przypisał… sugestii religijnej: „Zasługą naszych czasów jest (…) wyrobienie sobie pojęcia o naukowym systemie sugestii. Owszem, prawdziwe są uzdrowienia, jak w Lourdes. Ale są one zdziałane przez sugestię. Tylko wyobraźnia ludzka stwarza cuda”.

Oponentów cudownego uzdrowienia było więcej. Dr Charcot uporczywie szukał dowodów naukowych. Wydarzenia określane jako cudowne analizował na dwa sposoby: a) związane ze stanem umysłu chorego, dającego się sugestionować. Składniki te przypisał wierze, kto: uzdrawia; b) zakres wiary, która uzdrawia jest ograniczony, jako że jest ona skierowana do tych wypadków, których wyleczenie nie wymaga innych czynników prócz władzy ducha nad ciałem. Tych granic przekroczyć nie można.

Aby lepiej zrozumieć ideę wiary, która uzdrawia podzielił chorobotwórcze pierwiastki organizmu na dwie klasy: a) uzdrowienia bez naruszenia anatomicznego tkanek, np. histeria. Głębokie przekonanie w uzdrowienie może nagle, radykalnie usunąć symptomaty natury nerwowej, jak paraliż itd.; b) choroby z uszkodzeniami anatomicznymi, jak nowotwory, wrzody, złamania. Wyleczenie wyraźnie uszkodzonych tkanek – jeśli w ogóle jest możliwe – wymaga czasu nieraz bardzo długiego. Tak więc potrzebne jest inne działanie niż tylko przewaga ducha nad ciałem. Rana może się zgoić jedynie na podstawie praw fizjologicznych, dobrze znanych lekarzowi. Zatem, jak twierdził Charcot, „nagłe uzdrowienie znacznego uszkodzenia tkanek w sposób naturalny jest niemożliwe”. Wiedza – mająca wyznaczyć granicę cudowności „uzdrowienia przez wiarę”, czyli siłę czysto naturalną – nie może się odnosić do nagłego zagojenia tkanek kostnych de Ruddera. Stwierdza on również, że dolegliwości o charakterze anatomicznym dają jedynie miejsce do naukowego wykazania cudu, co w omawianym przypadku nie zostało wykazane.

Na pytanie: „Dlaczego «uzdrowienie z wiary» ma być granicą cudu?” Charcot odpowiedział: „Nie można odstępować od naukowej dyskusji. Ani twierdzenia bez dowodów, ani zaprzeczenia bez podstaw tej kwestii się nie rozwiążą.”

W polemice o cudownych wyleczeniach Charcot pomijał milczeniem wiele uzdrowień nowotworów złośliwych czy złamań. Dopuszczał jedynie przypadki wyzdrowień nowotworów, które powstały z nerwicy. Dla Charcota wiara, która uzdrawia i cuda znaczyły tyle samo. Wszystkie uzdrowienia – w kościołach katolickich i poza tymi wspólnotami – podlegają naturalnemu działaniu wiary, która uzdrawia.

Cudowne wyzdrowienie Piotra de Ruddera tłumaczono również działaniem sił przyrody, w której drzemie ogromny potencjał siły. Może dzięki tym nieznanym siłom zjawiska, które nazywa się cudami, nauka wkrótce wyjaśni? Zwolennikiem tej teorii był pisarz Anatol France: Jeśli można mówić, że nie było cudu, ponieważ on nie został dowiedziony. Wrodzony instynkt mówi nam, że wszystko, co się dzieje w przyrodzie, podlega jej prawom, albo znanym, albo tajemniczym. Ale choćby człowiek zwalczał ten instynkt, nigdy nie będzie mógł powiedzieć, że taki, a taki fakt leży poza obrębem przyrody. Jedynie patrząc na umarłego, który zmartwychwstaje, moglibyśmy powiedzieć, że to jest cud, gdybyśmy wiedzieli, co to jest życie, co to jest śmierć; ale my tego nigdy nie będziemy wiedzieć.

A co z czasem potrzebnym do wyleczenia? Czy można wyliczyć bezwzględną ilość czasu do uzdrowienia uszkodzonych tkanek? – pytali ci, którzy nie zgadzali się z oponentami cudownego uzdrowienia.

W ówczesnych warunkach leczenie złamań bez komplikacji, przy unieruchomionej nodze, trwało 7-8 tygodni, by zacząć chodzić. Metoda dr Łukasza Championniere’a ze szpitala św. Ludwika w Paryżu skracała czas kuracji do 3-6 tygodni! Minimalny czas, by nastąpiło zupełne wyleczenie dwóch złamanych kości u człowieka 50-letniego, przy uszkodzeniu bez komplikacji i przy zastosowaniu najdoskonalszej metody, to dwa tygodnie.

Niezbędne jest więc minimum czasowe… Ale jak wytłumaczyć naukowo nagłe zrośnięcie kości? Według niektórych ówczesnych chirurgów mogło to nastąpić dzięki limfie, która zgęszcza się w miejscu złamania, jak dowodził Jan Ludwik Petit w 1767 r. Gdyby przypuszczenie to było możliwe, można by się było powołać na nieznane siły natury. A wyjątkowo sprzyjające okoliczności – związane z nagromadzeniem się składników zlepiających – wytłumaczyć a priori, np. wpływem autosugestii. Ale już wówczas dowiedziono, że złamania goją się dzięki tworzeniu się nowych tkanek: uzdrowienie złamania, podobnie jak ran, wrzodów etc. wymaga działania biologicznego, a nie nagromadzenia limfy.

2° Uzdrowienie Piotra de Ruddera nie było dowiedzione historycznie

Omawiane uzdrowienie zawiera dwa fakty: a) 6 kwietnia 1875 r. lewa noga Piotra de Ruddera była złamana, a przez otwór w ranie wystawały końce złamanych kości oraz sączyła się ropa; b) w niespełna 24 godziny później w miejscu otwartego złamania była tylko blizna. Noga była cała, a Piotr Rudder chodził bez kul.

Takich faktów domagali się panowie Langlois i Seignobos, profesorowie z Sorbony, by ustalić, że jakiś fakt historyczny jest naukowo dowiedziony. Ale choć przyznali, że fakty te wykazują nadprzyrodzony charakter uzdrowienia Piotra de Ruddera i są historycznie prawdziwe, to prawdziwość tego natychmiastowego uzdrowienia zakwestionowali. Tylko dla– tego, że w dniu pielgrzymki a najpóźniej w przeddzień – lekarz nie potwierdził złamania, co należało się uczynić!

Czy nie wystarczą świadkowie? Czy żeby widzieć dwie kości wystające z ropiejącej rany i żeby o tym – w dobrej wierze – świadczyć, nie wystarczą zdrowe oczy?

 

Fakty

Pod koniec grudnia 1874 r. – cztery miesiące przed uzdrowieniem – dr Hoestenberghe zbadał Piotra de Ruddera. Jak wspomnieliśmy wcześniej, kuracja złamanej kości trwa co najmniej 3 miesiące. Złamanie z wyciekiem materii wymaga co najmniej trzy razy dłuższego czasu do wygojenia, bez względu na to, czy stosowane są środki antyseptyczne. Piotr de Rudder został uzdrowiony 7 kwietnia 1875 roku, a więc czas, który upłynął od ostatniej wizyty dr Hoestenberghe’a do pielgrzymki do Oostacker, był za krótki na wyleczenie, które ten sam lekarz sprawdził dwa dni później.

To jeszcze nie wszystko. Jak również wspomnieliśmy, koniecznym warunkiem do uzdrowienia było unieruchomienie nogi. Tymczasem Piotr de Rudder wciąż chodził, ciągnąc za sobą złamaną nogę.

Wiemy, że kości były uszkodzone przez martwicę, a kość goleniowa była krótsza o 3 cm. Przypuśćmy, że końce tych kości zbliżono do siebie, usuwa wcześniej kość strzałkową. Po wyleczeniu lewa noga Piotra de Ruddera musiała być stosownie krótsza; przy wyleczeniu naturalnym uniknięcie tego skrócenia byłoby niemożliwe. Tymczasem kładąc kości obok siebie stwierdzić można, że nogi są tej samej długości. Żadna kuracja nawet najbardziej nowoczesna – nie jest w stanie dobudować brakującej tkanki.

E. Wasmana, znakomity przyrodnik pisał w studium Natychmiastowe uzdrowienie złamania: „(…) ci, co prawdy nie chcą, potrafią błahe zarzuty zasłaniać powagą swojej specjalności. Ciągną za sobą wszystkich tych sceptyków, którzy w swoich wątpliwościach kierują się ulubionym sofizmatem medyka Sykstusa Empirikusa znanego sceptyka starożytności, który mawiał: „O ile prawda jest jedna, musi ona zostać uznana i przyjęta przez wszystkich. Zdanie, któremu ktoś zaprzeczy, przestaje być zdaniem prawdziwym”. Wobec takiej zasady trudno cokolwiek dowodzić, a zwłaszcza fakt cudownego uzdrowienia.

Dla zdobycia większej liczby dowodów potwierdzających cudowne uzdrowienie, zbadano zrośnięte kości. Ich połączenie było krzywe. W kości goleniowej dolny kawałek, zamiast połączyć z górnym w prostej linii, występuje do przodu, do tego stopnia, że część kanału szpikowego, zawartego w górnej części uległa cofnięciu. Ale tylko przy takim zrośnięciu pozornie wadliwym mógł de Rudder ponownie chodzić. Stopniowe zużywanie kości wytworzyło wadliwe ułożenie wierzchniego kawałka tkanki Gdyby w tych warunkach doszło do zrośnięcia idealnego, noga byłaby wyrzucona ze swej linii: przy takim zrośnięciu Piotr nie mógłby wcale uważać siebie za uzdrowionego. Oś lewej nogi, która przy pozycji stojącej jest równoległa do osi nogi prawej, byłaby wychylona do tyłu, a noga tylko palcami opierałaby się o podłoże.

Tymczasem zaszedł daleko prostszy proces. Niższe kawałki kości goleniowej i strzałkowej wysunęły się do przodu właśnie o tyle, by ich cofnięcie się wyrównać i lewej nodze przywrócić pozycję równoległą do nogi prawej, zdrowej. Skoro równoległość osi została ustanowiona, rozkład ciężaru ciała nastąpił na obie nogi.

 

Niewątpliwie cud

Zdaniem dr Boissarie, historyka cudów dokonanych za przyczyną Matki Boskiej z Lourdes, uzdrowienie Piotra Ruddera zajmuje miejsce szczególne: „Uwidocznienie cudu jest rzeczą najbardziej zadziwiającą. Wszelkie zarzuty, poruszone przeciwko uzdrowieniu w Lourdes, jak: rany nerwowe, uzdrowienia z wiary, skutki sugestii, wszystko to upada wobec faktu tak widocznego. Gdyby ktoś spotkał się z zaprzeczeniem cudu, niech posłuży się przykładem Piotra de Ruddera. Można go śmiało cytować, z żadnej strony nie można go podważyć, a o fakt tak dowiedziony rozbiją się wszelkie wysiłki bezbożności”.

5 listopada 1901 r. lekarze paryskiego komitetu towarzystwa św. Łukasza na propozycję dr Le Bee – chirurga ze szpitala św. Józefa – uchwalili następujące wnioski: „Członkowie Towarzystwa św. Łukasza, po zbadaniu okoliczności uzdrowienia Piotra de Ruddera, dotkniętego ropiejącym złamaniem nogi od 8 lat, są zdania, że 1) całkowite uleczenie kości, wykazane przez sekcją, nie mogło nagle nastąpić przy pomocy środków naturalnych; 2) świadectwa naocznych licznych świadków, którzy odwiedzali chorego bezpośrednio przed uzdrowieniem, są wystarczające do skonstatowania trwania złamania, pomimo braku lekarskiego świadectwa odnośnie do tej specjalnie chwili. Zatem sądzą, że to natychmiastowe uleczenie powinno być uważane za fakt w porządku nadprzyrodzonym, tj. za cud”.

* * *

Po wyzdrowieniu Piotr żył jeszcze 23 lata; odbył wiele dziękczynnych pielgrzymek do Oostacker. Do końca swych dni pracował u pani du Bus, której chwaliła jego gorliwość podczas pracy. Zmarł w uroczystość Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny – w wieku 75 lat na zapalenie płuc. Został pochowany na cmentarzu w rodzinnym Jabbeke.

Zawsze Wierni, nr 46, 05-06.2002, s. 120.


gdynia.fsspx.pl