Jakiś czas temu gościłem w moim programie w Polsat News2 rzecznika Krajowej Rady Sądownictwa sędziego Waldemara Żurka oraz pierwszego szefa Niezależnego Zrzeszenia Studentów Jarosława Guzego. Program wyszedł nam chyba ciekawy, ale celowo piszę „program”, a nie „rozmowa”, bo w istocie, mimo, że goście siedzieli obok siebie, z każdym rozmawiałem niejako z osobna.

Pan W. Żurek mówił o tym, że niezależność sądownictwa jest wartością. Pan Jarosław Guzy mówił o patologiach polskiego sądownictwa i o tym, że środowisko sędziowskie nie wykazuje chęci samonaprawy. Zgadzałem się z tym, co mówili obywaj moi goście.

W dalszej części programu pan Waldemar Żurek nie odnosił się do patologii polskiego sądownictwa, a pan Jarosław Guzy do kwestii tego, czy obecnie wprowadzane zmiany nie podporządkują sądownictwa polityce. W tym momencie nie zgadzałem się z obydwoma moimi gośćmi.

Zwolennicy PiS chcą, bym z uwagi na patologie polskiego sądownictwa bezwarunkowo popierał wprowadzane zmiany. Nie zamierzam bezwarunkowo ich popierać, bo niezależność sądownictwa jest elementem demokracji, a to, co PiS chce zrobić z Sądem Najwyższym to, jak i tak delikatnie to ujął, Piotr Zaremba, "o jeden most za daleko".

Przeciwnicy PiS chcą, bym udawał, że patologii nie było i bezwarunkowo popierał walkę ze zmianami wprowadzanymi przez PiS. Nie zamierzam bezwarunkowo popierać ich walki, bo nie widzę wśród przeciwników zmian autentycznej woli walki z patologiami. Poparłbym chętnie tych, którzy pogodziliby chęć sanacji polskiego sądownictwa ze staranną obroną nie status quo (bo status quo to również patologie), ale niezależności.

W Niemczech, Wielkiej Brytanii, o USA nie wspominając, wpływ polityków na nominacje sędziowskie jest większy, niż będzie w Polsce po zmianach. Politycy niemieccy i brytyjscy są jednak inni od naszych polityków. Niestety, mówię to z przykrością, ale uważam, że politycy w tych krajach są dojrzalsi, mądrzejsi i zwyczajnie w świecie bardziej przywiązani do dwóch wartości. Pierwszej, którą jest niezależność sądownictwa i drugiej, którą jest jego uczciwość. Na Zachodzie bowiem, wartości te nie stoją w sprzeczności ze sobą. Jeśli w Polsce są ze sobą sprzeczne to znaczy, że nie byliśmy i nie jesteśmy częścią Zachodu. Jeśli więc opozycja przekonuje zachodnie media, że w Polsce ma miejsce zamach na niezależność sądów, a władza, że sądy są zdegenerowane to znaczy, że opozycja i władza jedno robią razem. Przekonują pospołu Zachód, że Polska nie jest jego częścią. I to mnie strasznie złości, bo ja chcę, żeby Polska zakotwiczyła na Zachodzie już raz na zawsze.

System wymiaru sprawiedliwości w USA nie jest przedmiotem tego krótkiego tekstu, ale wspomnę jedynie krótko, że uważam system sądownictwa w USA za wyjątkowo zdegenerowany („when money talks the deffendant walks”) i brutalny (Third Strike Law, nieludzkie warunki w więzieniach). Z drugiej strony stabilność systemu jest wartością i w tym sensie chciałbym, aby w ustroju sądów nie zmieniało się nic, albo zmieniało bardzo powoli tak jak np. w Stanach Zjednoczonych, gdzie system podlega bardzo powolnej ewolucji. Ale też w Stanach Zjednoczonych sędzia Sądu Najwyższego nie został nagrany, gdy dyktował znajomemu jak ten ma napisać apelację do Sądu Najwyższego. A w Polsce został i "Polacy nic się nie stało".

Pewnie ktoś mi zaraz zarzuci, że w istocie nie chcę sanacji systemu, albo też „symetryzując” w istocie wspieram PiS. Obywa te zarzuty są nieprawdziwe i kłamliwe, a jak ktoś nie umie czytać (np. powyższego tekstu) ze zrozumieniem to już jego, a nie mój problem. Jakbym chciał się podobać wszystkim, to zamiast pisać o polityce, schudłbym i został modelem. A skoro nim nie jestem, to widać nie mam potrzeby, by się wszystkim podobać, a jeśli chudnę, to dla zdrowia, a nie po to, by się komukolwiek podobać.

W sprawie sądownictwa nie popieram żadnej ze stron, bo nie widzę powodu - gdy się leczy dżumę cholerą - udawać, że mi się cholera bardziej podoba od dżumy, ani też udawać, że dżumy nie należy leczyć.

Witold Jurasz

Źródło: facebook.com