O co tak naprawdę chodzi wiceprzewodniczącej Parlamentu Europejskiego Katarinie Barley? Najpierw 11 kwietnia oburzała się na to, że w Polsce odbędą się wybory prezydenckie zgodnie z terminem. Kilka dni później, 16 kwietnia z kolei, wznosiła swój sprzeciw wobec przedłużenia kadencji Andrzeja Dudy i przełożenia wyborów:

-„(...) na Węgrzech zachodzą niepokojące zmiany, na przykład tam, gdzie premier Viktor Orbán pod pretekstem walki z Koroną wyparł Parlament na czas nieokreślony (...) To samo dotyczy Polski, gdzie rządząca partia PiS z całych sił trzyma się wyborów prezydenckich w maju, choć wolna i uczciwa kampania wyborcza jest obecnie niemożliwa. W tym celu nawet prawo wyborcze zostało zmienione, co jest procesem, który wielu prawników uważa za niekonstytucyjny” – mówiła Katarina Barley 11 kwietnia.

Jej opinia jednak bardzo szybko uległa zmianie. Już pięć dni później krytykowała pomysł przełożenie wyborów prezydenckich w Polsce:

-„W czasie stanu wyjątkowego, najpierw zmiana prawa wyborczego, potem zmiana konstytucji. Cel: własny kandydat i osoba sprawująca urząd nie nie musi stawiać czoła kampanii wyborczej. I wtedy przedłużenie kadencji. Dostęp do mocy PiS bez granic” – napisała niemiecka polityk na Twitterze.

Najwyraźniej zasada jest prosta, co by nie zrobił rząd Prawa i Sprawiedliwości, należy to krytykować. Logika w krytyce nie jest wymagana.

Kak/ RND.de, Twitter, Tysol.pl