Na stronie „O prawo do głosu ks. Lemańskiego” ujawniona została treść listów, jakie wymieniali ze sobą ks. Wojciech Lemański i abp Henryk Hoser. Szczegóły porozumienia pomiędzy nimi nie były ujawniane, Mateusz Dzieduszycki, rzecznik kurii omawiał listy, ale bez ujawniania ich całej treści.

Ks. Wojciech Lemański pisał, że dochowuje posłuszeństwa względem swojego przełożonego, zapewniał, że nie odprawiał Mszy w Jasienicy, opuścił tamtejszą plebanię. „Proszę wskazać choćby jedną swoją decyzję, której się nie podporządkowałem, okazując tym samym ks. biskupowi nieposłuszeństwo” - czytamy w liście.

Ks. Lemański pisał również, że nie chce wracać do bolesnej dla niego sprawy (według kapłana, abp Hoser zapytał go, czy jest obrzezany) i przebacza swojemu przełożonemu, jednak będzie mu trudno zapomnieć tamte pytania.

Z kolei abp Hoser podkreślał, że nigdy takich pytań nie zadawał. „Nie, nie dopytywałem ks. Lemańskiego, czy był obrzezany, czy jest Żydem. Z prostej przyczyny: doskonale wiem, że Żydem nie jest” - przekonywał w rozmowie z Onet.pl.

Ks. Lemański pisał także o żalu do biskupa za to, że jego decyzję boleśnie dotknęły tych jasienicich parafian, których winą było popieranie proboszcza. „Oni pytali - za jakie winy? Ja również zadaję to pytanie” - czytamy w liście do abp Hosera.

Kapłan prosił także swojego przełożonego o rok kapłańskiego urlopu. Swoją prośbę motywował pogorszeniem stanu zdrowia. Argumentował, że czas ten wykorzysta – zresztą, zgodnie z wcześniejszymi zaleceniami abp Hosera – na studia o judaizmie i dialogu chrześcijańsko-żydowskim.

Ordynariusz warszawsko-praski nie przystał jednak na tę prośbę i ponownie zalecił ks. Lemańskiemu podjęcie pracy w ośrodku w Zagórzu. „Ksiądz arcybiskup wziął pod uwagę też to, że ks. Lemański od roku jest bez przydziału. W przekonaniu ks. abp. przedłużanie tego stany nie byłoby w zgodne z dobrem ks. Lemańskiego. Jest to więc troska o to, aby ten kapłan zbyt długo bez zajęcia nie przebywał” - tłumaczył w rozmowie z Onet.pl Mateusz Dzieduszycki.

MaR/Onet.pl