Białorusini nie poddają się w walce o demokrację w ich kraju. Kolejny już tydzień z rzędu tysiące osób manifestują na ulicach, żądając ustąpienia Aleksandra Łukaszenki. Ponownie doszło do aresztowań.

Mieszkańcy Mińska mimo że władza groziła możliwością użycia przez służby broni palnej postanowili wyjść na ulice i wyrazić swój sprzeciw wobec reżimu Łukaszenki. Protestowało około 10 tys. osób. Manifestacje odbyły się także między innymi w Grodnie. Agencja Interfax informuje z kolei o 30 tys. protestujących.

Mińsk nie udało się zastraszyć. Od tygodnia mówili o tym że będą strzelać i przebierali prowadzących w mundury wojskowe, a ludzie i tak wyszli”

- informuje na Twitterze dziennikarz Andrzej Poczobut i zamieszcza film pokazujący liczne tłumy na ulicach Mińska.

Według centrum obrony praw człowieka Wiasna zatrzymanych zostało 109 osób, głównie w Mińsku. Zatrzymywań poza milicjantami dokonywać mieli także ludzie bez żadnych dystynkcji z zasłoniętymi kominiarkami lub maskami twarzami.

Według portalu Onliner OMON miał zaatakować demonstrantów. Świadkowie mówią, że słyszeli odgłosy podobne do wybuchów granatów hukowych choć milicja tradycyjnie już przekonuje, że ich nie użyła.

dam/PAP,Fronda.pl