Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Czy reaktywacja uśpionego w sumie, jak ocenia wielu komentatorów, Trójkąta Weimarskiego ma szanse powodzenia? Czy pomoże on Ukrainie i zachowaniu pokoju na kontynencie, czy posiada wymiar gospodarczy, a może nawet jedynie propagandowy?

Ryszard Czarnecki, eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwości: W moim przekonaniu ma to głęboki sens, który wynika z kilku względów. Po pierwsze, reaktywacja – albo nawet reanimacja – Trójkąta Weimarskiego ma miejsce w momencie, kiedy pokazanie tego, że Polska z jednej strony, a Niemcy z drugiej strony, w tym także Francja pomimo że różnią się w sprawach Ukrainy, to jednak zabierają wspólny głos. Pokazują tym samym pewną solidarność, która w tym momencie jest korzystna dla Polski i pośrednio dla Ukrainy. Na pewno natomiast nie jest to dobry sygnał dla Rosji, której strategia od lat polega na dzieleniu państw członkowskich Unii Europejskiej i prowadzenia rozmów z każdym krajem osobno, żeby każdy z nich łatwiej pokonać. Po drugie, to wydarzenie jest zaprzeczeniem tezy o izolacji Polski. Po trzecie, wytrąca oręż z ręki opozycji, która oskarżała nas o rzekomą śmierć Trójkąta Weimarskiego. My jednak pokazaliśmy, że można robić integrację na poziomie regionalnym w ramach Grupy Wyszehradzkiej, ale też w formatach  Polska – kraje bałtyckie i Polska – Bałkany, a nie jako alternatywę jedynie. Można więc uczestniczyć w wielu sojuszach równocześnie. I wreszcie po czwarte, jest to sygnał – Uwaga! - dla USA, że Polska zawiera porozumienia równolegle z państwami Unii Europejskiej i tym bardziej należy się liczyć z naszym krajem, co ma bardzo istotne dla nas znaczenie.

Jak Pan ocenia wypowiedzi prasy niemieckiej szydzącej z prezydenta Andrzeja Dudy jako „gołąbka pokoju” po powrocie z kraju w pełni totalitarnego, jakim są Chiny?

Uważam, że niemieckie media – cytując Jacquesa Chiraca – „Straciły dobrą okazję, aby siedzieć cicho”, ponieważ Niemcy są krajem, który zainwestował pieniądze pozyskane od innych w Chiny, krajem który zbudował tam korzystną dla siebie najszybszą kolej na świecie, posiada wielkie fabryki przemysłu motoryzacyjnego, sprzedaje tam swoje auta. Jednym słowem, Niemcy są głównym beneficjentem kontaktów gospodarczych, inwestycji i handlu z tym totalitarnym państwem. Także apelowałbym do naszych zachodnich sąsiadów o to, żeby przestali być hipokrytami.

Prasa niemiecka znana jest z tego, że przekazuje to, co myśli i mówi tamtejszy rząd w kuluarach, a czego nie wypada mu powiedzieć oficjalnie.

Prasa niemiecka uważa, że Niemcom wolno więcej, a więc według tamtejszych mediów, oni mogą mieć dobre kontakty gospodarcze z Chinami i czerpać z tego korzyści, ale inne państwa już nie mogą. To jest de facto przełożenie na dziedzinę polityki tez Goerge’a Orvella piszącego o zwierzętach równych i równiejszych.

Jak jest odbierana propozycja pana prezydenta Dudy o likwidacji Izby Dyscyplinarnej i utworzeniu Izby Odpowiedzialności Zawodowej?

Nie oceniam merytorycznej zawartości tej propozycji, ponieważ nie jestem prawnikiem, ale w kwestii polityki zagranicznej to doskonale wytrąca oręż z ręki przeciwnikom Polski, ponieważ nasz kraj pokazał dobrą wolę. Tak więc w tej sytuacji trudno im będzie oskarżać Polskę o brak chęci do kompromisu. W punktu widzenia dyplomacji jest to działanie jak najbardziej interesujące.

Polska podpisała porozumienie z Czechami w sprawie Turowa, jest też już konkretna propozycja likwidacji Izby Dyscyplinarnej, a Komisja Europejska nadal domaga się płacenia kar za sprawę Turowa i w związku z tym zdecydowano o obcięciu Polsce funduszy. To jest sytuacja co najmniej kuriozalna, prawda?

Polski rząd z całą pewnością wykorzysta wszystkie możliwości formalno-prawne, żeby od tych decyzji czy też planów Komisji Europejskiej się odwołać. Natomiast – mówiąc wprost – jest to sytuacja zupełnie paranoidalna, gdzie Unia Europejska pomimo tego, że dwa skonfliktowane wcześniej w jakimś obszarze kraje doszły do porozumienia i podpisały wieloletnią umowę, a nawet – UWAGA! - o czym się w Polsce w ogólne nie mówi – uczyniły z instytucji Unii Europejskiej arbitra w razie potencjalnych konfliktów, ponieważ przez 5 lat ma ona dozorować tą sprawę. Pomimo tego wszystkiego KE chce być bardziej papieska od papieża w tej kwestii i wykazuje całkowicie złą wolę wobec Polski. Cała ta sprawa posiada jednak wymiar szerszy, ponieważ w tym wszystkim nie chodzi tylko o Polskę, Turów i pieniądze, ale jest to bardzo spektakularny przejaw niebywałej zachłanności kompetencyjnej KE, która wbrew traktatom unijnym – omijając je, a nawet bezpardonowo łamiąc – próbuje przywłaszczać dla siebie kompetencje, które de facto przynależą do państw członkowskich. To jest przejaw bardzo szkodliwej omnipotencji, która w dłuższej perspektywie czasowej może stać się prezentem dla Rosji, ponieważ przy dłuższym rozpychaniu się KE w kwestii państw członkowskich do głosu dojdą tendencje odśrodkowe, które będą w projekt europejski uderzać, co jest oczywiście korzystne dla Moskwy.

Początek tej zachłanności mogliśmy obserwować w przypadku kryzysu w Grecji, kiedy te kompetencje zostały całkowicie poszerzone.

Tu koniecznie należy zwrócić uwagę na to, że jeśli obecnie hiszpański europoseł jednej z frakcji Europejskiej Partii Ludowej, gdzie szefuje Donald Tusk, szczerze mówi, że celem UE jest obalenie polskiego rządu, to jest to sytuacja niespotykana. Unia Europejska już przecież dwa rządy obaliła – ten w Grecji, a następnie we Włoszech.

A jak wygląda sprawa ewentualnych kar ze strony KE dla Polski w sprawie Turowa?

Polska – przypomnę – wpłaca 6.5 mld euro składki członkowskiej rocznie, co w perspektywie 7-letniej daje kwotę ok. 40 mld euro. Skoro więc oni chcą nam zamrozić pieniądze, to powinniśmy adekwatnie taką samą kwotę zamrozić w naszych składkach.

O ostatecznym kształcie funkcjonowania UE decyduje Rada Europy. Czy w takim razie powinniśmy się aż tak przejmować tymi „wyczynami” Komisji Europejskiej?

To pokazuje pewne tendencje, które należy dostrzegać – w tym przypadku jako niebezpieczne i ryzykowne w przyszłości. Oczywiście należy tu wykorzystać Radę Europy – co już Polska wielokrotnie czyniła – do powstrzymywania tych rozdmuchanych ambicji kompetencyjnych Komisji Europejskiej.

Jak Pan ocenia wizytę prezydenta Francji w Moskwie, a następnie w Kijowie i w moim przekonaniu poniżenie przez Władimira Putina prezydenta Emmanuela Macrona? Putin posłużył się nawet bardzo obscenicznym „żartem” ocenzurowanym przez media, ponieważ odnosił się do gwałtu i nekrofilii. W oficjalnym przekazie chodziło o konieczność spełnienia przez Ukrainę żądań Rosji, ale mogło także odnosić się do różnicy wieku w małżeństwie prezydenta Francji.

Jestem przekonany, że wizyta prezydenta Macrona w Moskwie była błędem. Wcześniejszy szczyt Bidena z Putinem został rozegrany koncertowo na korzyść Rosji, która stała się jego głównym beneficjentem. Putin de facto podniósł Rosję w ten sposób i ją bardzo mocno dowartościował. Teraz Macron został wykorzystany do tego samego celu.

Chcę tu jednak zwrócić uwagę na dwie sprawy. Po pierwsze o treści rozmów nie wiemy, ale świat obiegły fotografie prezentujące mowę ciała Emmanuela Macrona wpatrzonego nabożnie w Putina, który z kolei lekceważąco wpatrywał się w sufit. Świadczy to wyraźnie o tym, że Rosja w ogóle nie liczy się z Francją. Można nawet powiedzieć, że jest tu wynik Rosja – Francja – 2:0 z racji konferencji prasowej, gdzie Putin mówił o przebiegu rozmów w bardzo pozytywnym aspekcie jeśli chodzi o Krym czy też Ukrainę, co spotkało się z całkowitym milczeniem i brakiem negacji ze strony Emmanuela Macrona. To tym bardziej pokazuje zwycięstwo Putina, który jest politykiem dużo bardziej doświadczonym.

W swoim czasie podobnie został wykorzystany przez Putina jeden z poprzednich prezydentów Francji – Nicolas Sarkozy.

Szczególnie należy podkreślić, że to, co się teraz stało, a więc wizyta Emmanuela Macrona w Moskwie i Kijowie oraz spotkanie Trójkąta Weimarskiego, pokazuje totalne fiasko, a nawet katastrofę Formatu Normandzkiego, gdzie właśnie Niemcy, Francja i Rosja bardzo długo rozmawiały ze sobą i miały znaleźć skuteczne rozwiązania i w efekcie do niczego nie doszło. Ten format przez lata zupełnie nic nie przyniósł. Co więcej, nawet ośmielił Rosję do ofensywy. To pokazuje, że nie ma możliwości długoterminowego rozwiązania na Wschodzie bez udziału Polski.

Putin już poniżył Niemcy, kiedy na spotkanie z kanclerz Angelą Merkel przyprowadził psa. Teraz z kolei poniżył Emmanuela Macrona.

To jest już ordynarne chamstwo, w dodatku w odniesieniu do spraw całkowicie prywatnych. W wymiarze politycznym natomiast jest to kolejny punkt dla Putina, który pokazuje, że jest mocny i na takie chamskie zachowanie może sobie pozwolić, ponieważ ujdzie mu to na sucho. Są natomiast teorie, które mówią, że Francuzi liczą się z Rosją od czasów klęski pod Moskwą za czasów Napoleona. Być może w mentalności krajów zachodnich takie danie komuś po twarzy sprawia, że tego bijącego bardziej się szanuje.

 

Uprzejmie dziękuję za rozmowę.