Damian Świerczewski, Fronda.pl: Dwa dni temu Trybunał Konstytucyjny wydał niezwykle istotny wyrok. Sędziowie uznali, że tzw. aborcja eugeniczna, a więc zabijanie dzieci nienarodzonych, co do których istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że będą upośledzone, jest sprzeczna z ustawą zasadniczą. Ksiądz w swoim komentarzu ocenił, że wyrok ten oznacza powrót Polski na drogę cywilizacji łacińskiej. Na Zachodzie tymczasem „prawo” do aborcji ulega coraz większej liberalizacji. Wierzy ksiądz, że i w pozostałych krajach proceder aborcyjny w końcu zostanie ukrócony? Jaka może być tu rola Polski?

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr: Cywilizacja łacińska ma w istocie charakter personalistyczny – doceniający wartość osoby ludzkiej. To, że dzisiaj zamienia się kategorię wartości (kategorię obiektywną) na rzecz kategorii „jakości” oznacza tylko upadek tej cywilizacji. Nasza cywilizacja, zarówno wyrastająca z tradycji judaistycznej, helleńskiej, jak i chrześcijańskiej potwierdza nadto prymat prawa naturalnego nad prawem stanowionym. Niezależnie, czy sięgniemy do Biblii czy do Sofoklesa odkryjemy te prawidłowości. To, że funkcjonują prawa stanowione, które godzą w prawo podstawowe to wyraz zdrady tożsamości Europy. Do tej Europy wołał kiedyś w Santiago św. Jan Paweł II: „kieruję do ciebie, stara Europo, wołanie pełne miłości: Odnajdź siebie samą! Bądź sobą! Odkryj swoje początki. Tchnij życie w swoje korzenie. Tchnij życie w te autentyczne wartości, które sprawiały, że twoje dzieje były pełne chwały, a twoja obecność na innych kontynentach dobroczynna”. Ale na początku tego wołania mówił: „ja, Jan Paweł, syn polskiego narodu, który zawsze uważał się za naród europejski ze względu na swe początki, tradycje, kulturę i żywotne więzy, syn narodu słowiańskiego wśród Latynów i łacińskiego pośród Słowian, ja, następca Piotra na Stolicy Rzymskiej, […] kieruję do ciebie…” Wciąż wracam do tych słów, bo myślę, że one są dla nas, Polaków, jakimś swoistym testamentem. I odpowiadając krótko powiem: Tak, myślę, że przynajmniej powinniśmy podjąć wysiłek na rzecz zmiany w Europie. Polska może być tutaj wzorem…

Można się było spodziewać tego, że po wyroku TK będziemy mieć do czynienia z protestami zwolenników „prawa” do zabijania nienarodzonych. W hasłach protestujący przekonują, że sędziowie mają teraz „krew na rękach”, ponieważ wyrok oznacza rzekomo „piekło” dla kobiet. Dlaczego nikt z nich nie mówi o piekle dzieci, które są po prostu zabijane tylko dlatego, że są (lub mogą być!) chore? Przecież doświadczenia wielu rodzin dowodzą, że często diagnoza lekarska okazuje się błędna, a dziecko rodzi się zdrowe. Nikt też nie walczy w końcu o prawo do zabijania dzieci, które urodziły się z taką chorobą.

Ta opozycja „piekła dla kobiet” i zabijania nienarodzonych poraża swoim barbarzyństwem. Oburza mnie, przy czym jest to najdelikatniejsze słowo, jak słyszę te słowa o „piekle dla kobiet”. Dlaczego nie miałoby to być też „piekło” dla ojca, dziadków, rodzeństwa tego narodzonego wbrew woli matki dziecka? A czy dla niej samej to jest istotnie piekło, gdy żyje z trudnym niewątpliwie, bolesnym darem, jakim jest chore, upośledzone dziecko?

Ale zostawiając na boku te retoryczne pytania, zastanówmy się nad paroma kwestiami. Pierwsza z nich, to zawodność diagnostyki. Znam przypadki takiej błędnej diagnozy, znam odważnych rodziców, którzy zdecydowali się na przyjęcie dziecka, o którym wnioskowano, że będzie ułomne. Są szczęśliwymi rodzicami zdrowego dziecka. A gdyby podjęli decyzje ucieczki z „piekła kobiet”, czy nie mieliby realnych szans na ucieczkę do realnego piekła? Sprawa druga, jakie są konsekwencje tego, że uznajemy czyjeś życie za mało wartościowe, niegodne życia z nami, w naszym doskonałym świecie? Czy nie jest to zarazem uznaniem naszego wspaniałego „Lebensraum”, w którym trzeba dokonać zagłady nieużytecznych i nieopłacalnych? Sprawa trzecia, może fundamentalna – jest prawo do życia, bo ono jest prawem podstawowym, fundamentalnym, tworzącym wszystkie pozostałe prawa przysługujące człowiekowi. Nie ma „prawa do aborcji”, tak jak nie ma „prawa do eksterminacji” Żydów, Romów czy innych nacji. To jest bezprawie, które ma znamiona totalitaryzmu. Oczywiście, wiem, że to „prawo” i inne „prawa reprodukcyjne” funkcjonują w prawodawstwie międzynarodowym. Ale wyznawcom tych „praw” rzucił bym w twarz słowami Antygony:

„A nie mniemałam, by ukaz twój ostry

 

Tyle miał wagi i siły w człowieku,

 

Aby mógł łamać święte prawa boże,

 

Które są wieczne i trwają od wieku”.

Sądzi ksiądz, że wspomniane protesty przerodzą się w masowe manifestacje, czy też jednak dość szybko ucichną? W końcu lewacka propaganda także i w Polsce przekonuje niestety coraz większą część (szczególnie młodych) ludzi.

Znając poziom intelektualny części elit politycznych i celebrytów jestem niemal pewien, że może dojść do tego typu akcji. Każdy z byłych lub przyszłych „Czarnych Marszów” to wyraz bezsilności, to wyraz wywrzeszczenia czegoś, co nie ma sensu, ani logiki. To hasła coraz bardziej wulgarne, coraz częściej obsceniczne, pozbawione argumentów. Wczoraj widziałem migawkę programu w TVP Info, gdzie dłuższy czas trwała „rozmowa” dziennikarza z panią polityk chyba z lewicy (nie wiem dokładnie, bo miała przykładnie zakrytą twarz). Pytanie dziennikarza brzmiało: Czy płód jest dzieckiem? Czy jest człowiekiem? A odpowiedź brzmiała coraz bardziej donośnie: Aborcja jest, aborcja była i aborcja będzie! Aborcja jest, aborcja była i… Aborcja jest, aborcja … I tak do zmęczenia materiału…

Celebryci, znane osobistości czy po prostu internauci każdego roku 21 marca, kiedy to przypada Światowy Dzień Zespołu Downa, afiszują się z tym, że solidaryzują się z chorymi i wspierają ich. Nierzadko te same osoby bronią „prawa” do dokonywania aborcji właśnie m.in. w przypadku, kiedy u dziecka podejrzewa się Zespół Downa. Jak przypomniał wczoraj europoseł Patryk Jaki, którego synek cierpi na tę chorobę, aż 99% aborcji w Polsce dokonuje się właśnie u dzieci z podejrzeniem Zespołu Downa. Skąd ta sprzeczność?

Może dlatego, że czymś innym jest manifestowanie celebryckie, które jest budowaniem własnego wizerunku, a czymś innym jest realna obrona wartości życia. Niestety, mamy dzisiaj wiele zamieszania z odróżnianiem dobra i zła, dobra realnego i pozornego dobra. Z etyki tradycyjnej wiemy, że o ocenie czynu nie świadczą ostatecznie intencje, deklarowane niekiedy pompatycznie, orkiestrowane na różne dźwięki, ale przede wszystkim przedmiot czynu. Kto nie jest za bezwarunkową obroną życia poczętego nie może być przekonujący w swoich deklaracjach marketingowych.

Przy okazji trzeba wyrazić szacunek dla tych rodziców, którzy zamiast manifestów i jednodniowej manifestacji poparcia służą życiu swoich chorych dzieci, są z nimi, darzą je miłością, nie wstydzą się ich i nie myślą o nich w kategoriach źródła „piekła” ojców i matek…

Ledwie pojawiła się informacja o wyroku Trybunału, skomentowała go już komisarz praw człowieka Rady Europejskiej Dunja Mijatović. Napisała o „smutnym dniu dla praw kobiet”. Uważa ksiądz, że to wstęp do kolejnego „grillowania” Polski na forum Unii Europejskiej? Trudno w końcu sobie wyobrazić, żeby UE mogła nad tym wyrokiem przejść do porządku dziennego.

Cóż… Pani komisarz może miała ciężki dzień i trudności asocjacyjne ze zrozumieniem informacji… Przecież orzeczenie Trybunału sprawia, że urodzi się także więcej kobiet, zyska zarazem swoje prawa. Natomiast żadna z kobiet już żyjących nie straciła żadnego prawa osoby ludzkiej… Ale rozumiem, że czasy są ciężkie, pandemia może paraliżować myślenie. Albo je infekować… A mówiąc poważniej, wiadomo, że będzie „grillowanie”… Ale przecież się w tym już uodparniamy. A jeśli się nie zaszczepimy roztropnością i odwagą przeciw temu „grillowaniu” to przecież ulegniemy czemuś, co z racjonalnością nie ma nic wspólnego. A w naszej tradycji jest przecież zasad „plus ratio quam vis” – („Więcej znaczy rozum, niż siła", "Rozum przed siłą"). A nade wszystko w dniu ogłoszenia wyroku i zaczątku ataków na Polskę zarazem echem wracały i wracają do nas słowa z 22.10.1978 r. „Nie lękajcie się!”