Tomasz Poller: Komisja Europejska zablokowała fundusze samorządom, które sprzeciwiły się promowaniu ideologii LGBT. Ideologiczny nacisk przekłada się zatem na jawne szykany finansowe. Wiadomo, że działania ze strony Unii w tej sprawie są bezprawne, jednak ideologizacja struktur w Brukseli jest tak silna, że nie wiadomo, czy ktoś odważy się na cofnięcie tej decyzji, trudno też liczyć że któraś z europejskich instytucji stanie po stronie polskich samorządów. Sprawa może mieć znaczenie dalekosiężne...

Ks. Dariusz Oko, filozof, teolog, prof. Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie: Unią Europejską rządzą w dużym stopniu ateiści, którzy na miejscu wiary religijnej postawili ideologię gender. To jest ich utopia, ich namiastka religii. Tym się kierują. Nienawidzą Polski jako kraju, który obok Węgier najbardziej skutecznie opiera się tej ideologii (podobnie zresztą było w czasach komunizmu, gdy największy kłopot Moskwa miała z Polakami i Węgrami, gdyż te narody najbardziej opierały się komunizmowi). Będą starali się zrobić wszystko, by zmusić nas do przyjęcia swojej wizji, która jest sprzeczna z chrześcijaństwem, zmusić nas do wyparcia się chrześcijaństwa. Sprawa jest trudna. Oddawać wiarę, oddawać wartości duchowe za pieniądze z Brukseli, byłoby wydawaniem Chrystusa za srebrniki judaszowe. Z drugiej strony, chociaż Unia używa pieniędzy jako argumentu, to jednak nie przesadzajmy z tymi pieniędzmi. Można powiedzieć, że to co udało się odzyskać od mafii paliwowej czy od złodziei, którzy okradali Polskę zarabiając na podatku VAT, to są większe pieniądze niż te, które możemy dostać od Unii. Widzę podobieństwo, paralelę obecnych wydarzeń do komunizmu. Związek Radziecki, będący kolejną wersja imperializmu rosyjskiego, terroryzując podbijane kraje miał zamiar zniszczyć ich kulturę, ich tożsamość. Temu służyła międzynarodówka całkowicie podporządkowana Moskwie. W przypadku Unii Europejskiej mamy do czynienia z imperializmem niemieckim. O ile najbardziej okrutną formą imperializmu niemieckiego był nazizm, to Unia jest formą łagodną. Rządzi wszystkim Berlin, przybudówką Berlina jest Bruksela, tak jak przybudówką Moskwy była Międzynarodówka. Genderyzm jest narzędziem panowania, podboju. Jak niegdyś Moskwa przy pomocy komunizmu, tak teraz Berlin przy pomocy Brukseli i ideologii gender chce podbić Europę. Zresztą genderyzm niszczy samych twórców, niszczy Berlin, niszczy Brukselę. Niemcy ulegli genderyzmowi, jak kiedyś nazizmowi.

Widać w mediach niemieckich, z jaką pogardą mówi się o Polsce. Bruksela ma wiele środków materialnych i politycznych. Komuniści też byli potężni, ale wygraliśmy z nimi siłą ducha, staliśmy ponad nimi duchowo. Jestem przekonany, że tak jak wygraliśmy z komunizmem, tak wygramy z Brukselą. I jak oparliśmy się komunizmowi, tak teraz oprzemy się genderyzmowi.

W ostatnich dniach mieliśmy do czynienia z prowokacjami ze strony aktywistów LGBT, by wspomnieć choćby "ozdobienie" tęczowymi barwami figury Chrystusa na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Sprawcy tych ekscesów chcą przedstawiać się jako ofiary i uciskana mniejszość. Wspiera ich w tym zresztą Donald Tusk i politycy Platformy.

Kolejne podobieństwo, a wręcz dowód na to, jak genderyzm jest podobny do bolszewizmu i ile ma z nim wspólnego. W tym profanowaniu najświętszych znaków religijnych widać, jak wiele jest w tym nienawiści, pogardy dla ludzi wierzących. To są duchowe dzieci bolszewików, zachowują się jak bolszewicy. Zarzucają innym nienawiść, a sami są największymi wulkanami nienawiści. To są najwięksi faryzeusze, najwięksi zakłamańcy naszych czasów. Wystarczy wypowiedzieć jedno zdanie krytyki pod adresem ich ideologii, a będą nam zarzucać "homofobię", "lesbofobię", "bifobię", "transfobię"... Co do pana Tuska, który przypomina, że Jezus stał po stronie słabszych, to przypomnę, że szatan i demony są z definicji słabsi wobec Boga, a przecież Jezus był wobec nich niezwykle stanowczy. Więc dobrze by było, gdyby pan Tusk się z wiedzy religijnej nieco dokształcił...

Wrócę do problemu konwencji stambulskiej, rzekomo chroniącej kobiety przed przemocą. Dziś w tekście na naszym portalu Grzegorz Strzemecki zwrócił uwagę na manipulacje w oficjalnym polskim tłumaczeniu tekstu konwencji. Termin"gender" oznaczający wg zwolenników tego rodzaju ideologii pewnie konstrukt społeczno-kulturowy, wszędzie przetłumaczony został na język polski jako "płeć", co w domyśle dla każdego Polaka oznacza "płeć biologiczną". Jest to mylące, bo gdy wczytać się w oryginał, to konwencja mówi nie o płci a właśnie o owym "gender". Definiuje też przemoc jako wprost związaną właśnie z owym społeczno-kulturowym konstruktem, a nie po prostu z płcią. Może to więc wskazywać na to, że konwencja ta chroni mężczyzn uznających się za kobiety i przebierających się za nie, a w ogóle nie dotyczy np. problemu kobiety napastowanej seksualnie ze względu na płeć biolgiczną.

Zajmuję się kilkanaście lat genderyzmem i mogę powiedzieć jedno: genderyści są jak komuniści, kłamią i manipulują jak komuniści. Jeżeli komunista powie prawdę, to robi to przez przypadek albo po to, żeby z następnym zdaniu jeszcze bardziej skłamać. Jakikolwiek dokument genderystów należy traktować z góry jako pełen manipulacji i kłamstw. Oni chcą pod szczytnymi hasłami zrealizować swoje cele, a pod hasłami tolerancji kryją nienawiść. Tak, jak komuniści, którzy zapowiadali raj na ziemi. Generalnie zresztą tak jest, że teksty tego rodzaju są tłumaczone w sposób łagodzący, gdyż tłumaczone dosłownie byłyby zbyt szokujące dla Polaków. Dokonuje się przekłamań, bo genderyści wiedzą, że wśród Polaków wywołaliby jedynie oburzenie, a Polacy mogliby okazać się mądrzejsi niż np. Niemcy i inne społeczeństwa. Pojawia się zresztą w tym kontekście pytanie: Czy Polska ratyfikowała konwencję w wersji oryginalnej czy tłumaczonej? Podkreślam, żadnych deklaracji genderystów nie należy przyjmować, a jeżeli nieopatrznie zostały przyjęte, po prostu je odrzucić. Ulegać genderystom, to tak samo jak ulegać komunistom, znaczy skazywać się na zagładę.