Po ogłoszeniu wyników I tury wyborów prezydenckich Trzaskowski napisał do Bosaka, że w prawdzie mają inną wizję państwa, ale wie, że jemu „na czymś naprawdę zależy”. Dodał: „jeżeli chodzi o walkę z państwem, które się we wszystko wtrąca, mamy takie same poglądy z większością obywateli, którzy zagłosowali na pana”.

Niechlubną przeszłość przypomniał Trzaskowskiemu Robert Bąkiewicz, prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Napisał: „Jakim wyborcom Panie @trzaskowski_ ? Tym, których za czasów rządów Platformy Obywatelskiej gazowała i pałowała na Marszach Niepodległości?”

Podobną opinię wyraził publicysta Rafał Ziemkiewicz: „Rafała Trzaskowskiego zachwycającego się Marszem Niepodległości i trzymającego kciuki za ONR najbardziej chciałbym dziś zobaczyć”.

Politycy PO starają się teraz „wybielić” zwłaszcza swoje zachowanie względem narodowców na Marszach Niepodelgłości. Najlepszym tego przykładem były wydarzenia z 2018 roku. Zakaz organizacji marszu w 100 – lecie odzyskania niepodległości wydała urzędująca jeszcze Hanna Gronkiewicz- Waltz. Sama prezydent dodała jednak, że decyzję konsultowała z Trzaskowskim, prezydentem – elektem.

Trzaskowski komentując sytuację powiedział wtedy, że „nie ma zgody na faszyzm w Warszawie”. Dodał nawet, że „Od wielu, wielu miesięcy, występując również z wnioskiem o delegalizację ONR, mówiłem, że w Warszawie nie ma miejsca na faszyzm. Tu nie ma miejsca na światłocienie. Albo coś jest białe, albo czarne. Rząd PiS do tej pory uzasadniał i usprawiedliwiał tego typu zachowania”.

Krzysztof Bosak nazwał wówczas zachowanie Gronkiewicz – Waltz „niepotrzebną prowokacją, mającą wzbudzić określone emocje”. Podkreślał, że decyzja prezydent stolicy jest dowodem niechęci do polskich patriotów oraz, że nie ma podstawy prawnej. Dodał, że środowiska lewicowe odrzuciły zaproszenie na marsz: „To stała taktyka przedstawicieli środowisk lewicowych, że to, co nie zgadza się z ich ideologią, to jest faszyzm. Ja uważam, że dyskusja na tym poziomie nie ma sensu”.

Swój zakaz Gronkiewicz – Waltz motywowała następująco: „Uważam z całą odpowiedzialnością, że nie tak powinno wyglądać stulecie odzyskania niepodległości przez polskie państwo, stąd moja decyzja o zakazie marszu”.

Zaskoczenia decyzją nie kryła stołeczna policja: „Nie było z nami żadnych rozmów ze strony prezydent Warszawy o zakazaniu Marszu Niepodległości, nie było też pytań co do możliwości zabezpieczenia z naszej strony. Informacja jest dla nas ogromnym zaskoczeniem”. Była to odpowiedź na insynuacje prezydent jakoby 11 listopada duża część funkcjonariuszy nie mogła pracować z powodu zwolnień lekarskich.

Sprawa skończyła się w sądzie. Nieprawomocnie uchylono zakaz jako „przedwczesny”. Zażalenie ratusza zostało odrzucone w Sądzie Apelacyjnym.

Sam Trzaskowski już jako urzędujący prezydent stolicy zakazał Marszu Suwerenności planowanego na 1 maja 2019r. Była to inicjatywa Konfederacji. Sprawa znów zakończyła się przegraną miasta w sądzie.

Mimo jawnie wrogiego nastawienia Rafała Trzaskowskiego do narodowców nie przeszkadza mu to „przymilać się” do tego środowiska. Wszystko tylko w celu chwilowej potrzeby uzyskania głosów i wsparcia w drugiej turze.

ks/ Polskie Radio 24