- Trochę umyka nam to, co dzieje się na Synodzie Amazońskim, a dzieje się naprawdę dużo - pisze w mediach społecznościowych Tomasz Terlikowski

I nawet nie chodzi o dyskusję na temat święcenia viri proboti, ale o postulat „ustanowienia - ad experimentum i w oparciu o solidne rozeznanie teologiczne, liturgiczne i duszpasterskie - czytamy w biuletnie synodalnym - amazońskiego rytuału katolickiego dla życia i celebrowania wiary w Chrystusa”.

Nie, nie mam nic przeciwko nowym rytom, które w pełni odpowiadałyby życiu i wierze lokalnych Kościołów, ale wyrastać one powinny właśnie z życia i wiary lokalnych wspólnot, powinny przejść test doświadczenie wieków i rozwijać się integralnie wraz z Kościołem, a nie być sztucznie „ustanawiane” przez biurokratyczne zgromadzenia.

Nie bardzo też rozumiem, dlaczego liturgię dla Amazonii mieliby „ustanawiać” hierarchowie z Niemiec czy Włoch, i to akurat ci, którzy znani są ze swoich progresistowskich poglądów?

Obawiam się też trochę, że pomysł ustanowienia „mszy amazońskiej” w krótki czasie doprowadzić może do powstania „mszy niemieckiej”, w której dziwnym trafem zniknął wszystkie odwołania do ofiarnego charakteru Mszy Świętej, a nowa liturgia niewiele lub zgoła nic nie będzie miała wspólnego z katolickim kultem.

Tomasz Terlikowski/Facebook