Krzysztof Mieszkowski, który jest dyrektorem Teatru Polskiego we Wrocławiu jest także politykiem i posłem Nowoczesnej. I właśnie ten „człowiek teatru” i poseł postanowił wystawić na deskach swojego teatru (za publiczne dodajmy pieniądze) pornosa z aktorami porno w rolach głównych. A scenom seksu (zapowiadanym na afiszach) przygrywać będzie 9-latek. Jednym słowem syf i malaria, deprawacja pod maseczką sztuki i schlebianie najniższym gustom. A wszystko pod kierunkiem posła partii, która określa się Nowoczesną.

Nie jest przy tym jasne, co jest nowoczesnego w pornosach, albo w deprawowaniu dziewięciolatków? Nie jest także jasne, jak pogodzić deklarowaną chęć równouprawnienia kobiet i mężczyzn czy szacunek dla kobiet z pornosami? Te ostatnie są zazwyczaj przykładem skrajnego upodlenia i uprzedmiotowienia kobiet (mężczyzn zresztą też), które niewiele powinny mieć wspólnego z nowoczesnością. A jednak poseł Mieszkowski takie właśnie sztuki wystawia. Ciekawe, co na to jego partyjne koleżanki, które wciąż zapewniają, że będą walczyły, jak lwice o prawa kobiet? Czy im nie przeszkadza, że publiczne pieniądze, i to przez kolegę z tej samej partii, przeznaczane są na promocje upadlania kobiet? Czy ich zdaniem pornografia jest na tyle  „sztuką”, że powinno się ją pokazywać w publicznych miejscach?

Jeśli Ryszard Petru i jego partyjne koleżanki nie zareagują na ten skandal, to jasno pokażą, że ich partia nie jest nowoczesna, ale pornograficzna. I od tego momentu będą nosić to dumne imię. Pornograficzni Ryszarda Petru. Może to zresztą i lepiej, że od razu na początku partia ta i jej politycy tak jasno pokazali, że są grupą, którą wspierać powinni komputerowi mastrubatorzy, którzy z wypiekami na twarzy podniecają się obrazkami z komputera, a od czasu do czasu chcieliby wyjść do teatru, by tam – uchodząc za nowoczesnych – móc robić to samo, co przed komputerem.

Tomasz P. Terlikowski