Ten krótki dokument dostarcza wiele materiału do przemyśleń i medytacji. Można powiedzieć, że w części teologicznej jest on wielkim podsumowaniem, wyrażeniem w krótkich słowach, wizji teologicznej i duszpasterskiej jaka legła u podstaw tego pontyfikatu. Papież w jasnej formie wzywa nas wszystkich do nawrócenia, do głoszenia Chrystusa Miłosiernego całemu światu, ale i do przemiany swojego życia i relacji społecznych w duchu Miłosierdzia. Medytacja tego tekstu, jego przyswojenie egzystencjalne zajmie z pewnością sporo czasu. Warto to jednak zrobić, bo papież wskazuje nam (tak właśnie nam, a nie tylko im) jedyną drogę ratunku.

Nie będę teraz streszczał wszystkich elementów bulli. Nie ma to większego sensu, bo dokument ten jest na tyle bogaty, że każdy może i znajdzie w nim elementy sobie bliskie czy wezwania, z którymi będzie się musiał zmierzyć we własnym życiu. Nie mogę jednak nie zwrócić uwagi na to, że wezwanie do nawrócenia, do wytrwałego głoszenia Miłosiernego Chrystusa i przebaczenia, jakie dokonuje się w konfesjonale, jakoś szczególnie mocno wpisuje się w to, co do św. Faustyny Kowalskiej powiedział Jezus. Posłanie Bożego Miłosierdzia ma przygotować świat na Powtórne Przyjście Pana, ma być swoistą ostatnią szansą.

Ton papieskiej bulli jest zaś dokładnie tonem alarmu. Franciszek wprost wzywa do nawrócenia konkretne grupy ludzi, błaga ich o porzucenie drogi grzechu. A jednocześnie przypomina nam, że trzeba poranionym, tym na peryferiach (ale także tym, którzy jak  starszy brat z przypowieści oburzeni są na przygarnianie tych gorszych) głosić Ewangelię przebaczenia i pojednania. „Nie zmęczy mnie nigdy powtarzanie, żeby spowiednicy stali się prawdziwym znakiem miłosierdzia Ojca. Bycie spowiednikiem to nie improwizacja. Spowiednikami stajemy się przede wszystkim wtedy, gdy wpierw sami jako penitenci szukamy przebaczenia. Nigdy nie zapominajmy, że być spowiednikiem znaczy mieć udział w samej misji Jezusa i być konkretnym znakiem ciągłości Boskiej miłości, która przebacza i zbawia. Każdy z nas otrzymał dar Ducha Świętego dla przebaczenia grzechów i za to jesteśmy odpowiedzialni. Nikt z nas nie jest panem sakramentu, ale wiernym sługą przebaczenia Boga. Każdy spowiednik powinien przyjmować wiernych jak ojciec z przypowieści o marnotrawnym synu: to ojciec, który wybiega na spotkanie syna, pomimo, że ten ostatni roztrwonił jego majątek. Spowiednicy są wezwani, aby objąć skruszonego syna, który wraca do domu i by wyrazić radość z tego, że się odnalazł. Niech nie zmęczy spowiedników również to, że będą musieli wyjść do drugiego syna, który pozostał na zewnątrz i jest niezdolny do radości, aby wytłumaczyć mu, że jego ostry osąd jest niesprawiedliwy i nie ma sensu w obliczu miłosierdzia Ojca, które nie zna granic. Niech nie zadają aroganckich pytań, lecz jak ojciec z przypowieści niech przerwą wywód przygotowany przez syna marnotrawnego, ażeby potrafili uchwycić w sercu każdego penitenta wezwanie do pomocy i prośbę o przebaczenie. Spowiednicy są wezwani do tego, aby byli zawsze i wszędzie, w każdej sytuacji i pomimo wszystko, znakiem prymatu miłosierdzia” – podkreślał Ojciec święty.

Ale byłoby fałszem uznanie, że bulla dotyczy tylko kwestii duchowych. Papież wzywa nas do przemiany relacji społecznych w duchu miłosierdzia właśnie. „W tym Roku Świętym będziemy mogli doświadczyć otwarcia serc na tych wszystkich, którzy żyją na najbardziej beznadziejnych peryferiach egzystencjalnych, które tak często świat stwarza w sposób dramatyczny. Ileż sytuacji niepewności i cierpienia jest obecnych w dzisiejszym świecie! Ileż ran na ciele wielu, którzy nie mają już więcej głosu, ponieważ ich krzyk osłabł i zgasł z powodu obojętności bogatych narodów. W tym Jubileuszu Kościół zostanie jeszcze bardziej wezwany do leczenia tych ran, do opatrywania ich oliwą pocieszenia, do przewiązywania miłosierdziem oraz do leczenia ich solidarnością i należną uwagą. Nie wpadajmy w obojętność, która upokarza, w przyzwyczajenie, które usypia ducha i nie pozwala odkryć nowości, w cynizm, który niszczy. Otwórzmy nasze oczy, aby dostrzec biedę świata, rany tak wielu braci i sióstr pozbawionych godności. Poczujmy się sprowokowani, słysząc ich wołanie o pomoc. Nasze ręce niech ścisną ich ręce, przyciągnijmy ich do siebie, aby poczuli ciepło naszej obecności, przyjaźni i braterstwa. Niech ich krzyk stanie się naszym, tak byśmy razem złamali barierę obojętności, która często króluje w sposób władczy, aby ukryć hipokryzje i egoizm” – napisał papież.

I wreszcie papież zwraca uwagę na konieczność przemiany serca każdego z nas. „Jeśli nie chce się zostać osądzonym przez Boga, nie powinno się stawać sędzią swego brata. Ludzie bowiem z ich osądem zatrzymują się zwykle na tym, co zewnętrzne, podczas gdy Bóg patrzy na to, co w środku. Jakież zło czynią słowa, które są spowodowane uczuciami zazdrości i zawiści! Mówić źle o bracie, gdy jest nieobecny, jest równoznaczne przedstawieniu go w złym świetle, szkodzeniu jego reputacji i pozostawieniu go na łaskę i niełaskę plotek. Nie sądzić i nie potępiać znaczy również, pozytywnie rzecz ujmując, umieć dostrzec dobro, które jest w każdej osobie i nie pozwolić na to, aby cierpiała ona z powodu naszego częściowego osądzenia i naszej zarozumiałej znajomości wszystkiego. Ale to nie jest jeszcze wystarczające do wyrażenia miłosierdzia. Jezus wzywa również do przebaczenia i do dawania. Mamy być narzędziami miłosierdzia, ponieważ pierwsi otrzymaliśmy je od Boga. Mamy być szczodrzy dla wszystkich, wiedząc, że również Bóg wielkodusznie udziela nam swojej dobroci” – podkreślił Franciszek.

Czytając ten tekst, medytując go trudno uciec od wrażenia gorączkowości, pośpiechu. „Czas jest bliski” – taki komentarz aż ciśnie się na usta. Trzeba, jak najwięcej osób ocalić, przyprowadzić do Chrystusa Miłosiernego. Czas konwenansów, estetyki, pięknych tradycji (jeśli są one tylko ludzkie) dobiegł końca. Teraz jest czas ostatniej szansy. Jak szaleńcy mamy głosić Miłosierdzie Boga, który jest „szalony z miłości do człowieka”. Każdemu, zawsze i wszędzie. Sami zaś mamy prawdą o Miłosierdziu żyć i zawsze pamiętać, że nasza nadzieja nie jest w naszych uczynkach, w naszej sprawiedliwości (bo jej nie mamy), ale w Miłosierdziu Pana.

Tomasz P. Terlikowski