Najsilniejsze ataki „Gazety Wyborczej” na Centralne Biuro Antykorupcyjne nastąpiły tuż po tym, jak funkcjonariusze odkryli tajemnicę mieszkań Adama Michnika - czytamy w poniedziałkowej "Gazecie Polskiej Codziennie".


O kontrolę oświadczeń majątkowych Michała Borowskiego przez CBA wystąpił w lipcu 2009 roku ówczesny minister sportu Mirosław Drzewiecki (PO) po publikacjach prasowych oskarżających Borowskiego, że kłamie w oświadczeniach.

Funkcjonariusze CBA odkryli m.in., że już w 2004 roku jako naczelny architekt miasta Borowski zataił posiadanie dwóch mieszkań – w Poznaniu i Warszawie. Oba zostały zakupione przez niego w ramach tzw. umów powierniczych za pieniądze Adama Michnika. W październiku 2009 roku CBA złożyło doniesienie do prokuratury. Wkrótce postawiła ona Borowskiemu wiele zarzutów. Śledztwo przeciwko niemu toczyło się do stycznia tego roku. Umorzył je prokurator Wojciech Łuniewski. Dlaczego?

Prokurator Łuniewski twierdzi, że nabyte przez podejrzanego nieruchomości „bezwzględnie powinny zostać ujęte w oświadczeniach majątkowych”. Ale dalej stwierdza, że „bardziej racjonalne wydaje się, że Michał Borowski lekkomyślnie uznał, iż zatajając własność do obu lokali, nie popełni występku”.

O umorzeniu śledztwa można było przeczytać w artykule „Wyborczej”. - CBA łamie sobie zęby na urzędnikach – obwieszczał autor tekstu, Bogdan Wróblewski.

Wróblewski to autor wcześniejszych artykułów atakujących CBA. W żadnej publikacji nie wspomniał, że jego szefa łączy z bohaterem artykułów umowa o zakupie mieszkań. Twierdzi, iż pisząc je, nie wiedział o tym. Jednak w swoim artykule obficie cytował fragmenty prokuratorskiego postanowienia. Tego samego, gdzie mowa jest o Adamie Michniku.

 

eMBe/GPC