Fundacja Mamy i Taty (www.mamaitata.org.pl) przeprowadziła w roku ubiegłym kampanię społeczną pt. „Rozwód? Przemyśl to”, z którą zetknął się niemal co 4 Polak. Kampania zmierzała do uwrażliwienia na problem rozwodów, ich konsekwencje, zachęcała też do głębszego przemyślenia takich decyzji.

Okazuje się, że w III kwartale 2011 r., w którym miał miejsce szczyt kampanii, liczba rozwodów spadła do poziomu 14, 1 tysiąca, to znaczy do wartości najniższej od roku 2004 r. Nic dziwnego, że działacze Fundacji stawiają tezę, że ich kampania przyczyniła się do takiej korzystnej zmiany sytuacji.

Jeśli taka korelacja ma miejsce to pojawia się pytanie, dlaczego takich działań od lat nie podejmuje państwo? Skala rozwodów i ich skutki, powinny mobilizować by zrobić to, co jest możliwe, do zmniejszenia ich skali. Jeśli w 1990 roku udzielono 42436 rozwodów to 2009 było ich 65345. W ostatnich latach, w wyniku rozpadów małżeństw, przybywa ok.60 tysięcy dzieci rocznie w osamotnionych rodzinach i będzie wychowywanych na ogół bez ojca.

Zdecydowanie za mało mówi się o faktycznych skutkach rozwodów, a np. w wielu mediach, stawia się jedynie nacisk na to, by były one kulturalne tzn. przebiegały bez większych napięć i w miarę możliwości po uzgodnieniu stron. A przecież możliwe jest upowszechnianie wiedzy nt. skutków rozwodów w programach szkolnych czy profilaktycznych, np.: takich instytucji jak pomoc społeczna. W odniesieniu do dzieci rozwód ich rodziców, oznacza regres w ich rozwoju fizycznym, intelektualnym i emocjonalnym. U dzieci rozwodzących się rodziców, częściej niż u dzieci żyjących w stabilnych rodzinach, pojawia poczucie beznadziejności, lek i niepokój, brak poczucia sensu życia i wiary w przyszłość, poczucie winy, agresja i rozpacz. Rozwody często niekorzystnie wpływają też na rozwodzących się (np. na ich sytuację ekonomiczną, stan zdrowia, poczucie osamotnienia czy przegranej).

Systematycznie rosnąca liczba rozpadów małżeństw w Polsce, powinna skłaniać do rozważenia tych działań społecznych i prawnych, które mogą sprzyjać zmniejszeniu skali tego niepokojącego zjawiska. Na ten kierunek wskazuje także Norwegia, która niedawno wprowadziła specjalne programy dla małżonków rozważających rozwód, sprzyjające lepszemu zrozumieniu ich skutków, szczególnie dla dzieci rozwodzących się małżonków.

Konieczne jest upowszechnianie świadomości, że ograniczanie wychowania dziecka do jednego z rodziców, w wyniku rozpadu małżeństwa, najmocniej dotyka dziecko i narusza jego prawo do wychowywania się w rodzinie pełnej.

Państwo powinno odejść od faworyzowania samotnie wychowujących dzieci w rozwiązaniach społecznych. Niedawne doświadczenie specjalnych zasiłków, ale udzielanych wyłącznie samotnie wychowującym dzieci, zradykalizowało liczbę rozwodów i separacji. Obecnie wśród rozwiązań dyskryminujących małżonków wspólnie wychowujących dzieci należy wymienić m.in.: podatki, które z dziećmi mogą rozliczać jedynie rodzice samotnie je wychowujący, korzystniejsze rozwiązania uzyskiwania kredytu Rodzina na Swoim czy preferencje w przyjmowaniu do przedszkoli czy żłobków. Mylnie uzasadnia się te preferencje trudniejszą sytuacją samotnie wychowujących dzieci. W rzeczywistości systematyczne badania dochodów różnych typów rodzin wskazują, że w najtrudniejszej sytuacji dochodowej są rodzice wspólnie wychowujący troje lub więcej dzieci. Sytuacja dochodowa samotnie wychowujących dzieci jest zbliżona do sytuacji dochodowej małżonków wychowujących dwoje dzieci.

Ważne jest rozwijanie profesjonalnego poradnictwa rodzinnego i małżeńskiego. Poradnictwo to powinno być zdecydowanie bardziej dostępne niż obecnie, prowadzić profilaktykę, terapię oraz poradnictwo rodzinne i małżeńskie sprzyjające rozwiązywaniu problemów małżeńskich i rodzinnych.

Wart rozważenia jest postulat, by pozew o rozwód nie mógł być składany krótko po zawarciu małżeństwa i wprowadzenie zasady, że nie mogłoby to mieć miejsca wczesnej niż np.: 1 rok po jego zawarciu.

Ważne byłoby wprowadzenie obligatoryjnej mediacji przed złożeniem pozwu o rozwód szczególnie, gdy małżonkowie mają małoletnie dzieci. Niepotrzebnie w 2005 roku zrezygnowano w procedurze rozwodowej z postępowania pojednawczego, które sprzyjało ponownemu przemyśleniu decyzji o rozwodzie. W ich wyniku wiele małżeństw wycofywało pozwy o rozwód. Miały je zastąpić mediacje, które jednak wykorzystywane są bardzo rzadko. Mając, zatem na uwadze dobro małżonków i ich dzieci zasadne jest, aby mediacje miały miejsce przed złożeniem pozwu o rozwód, dając możliwość rozwiązania problemów małżeńskich, rodzinnych i opiekuńczo-wychowawczych w obecności mediatora.

Wprowadzenie tych rozwiązań, skorelowane z bardziej odpowiedzialną postawą mediów, które powinny włączyć się w propagowanie wzoru trwałego małżeństwa oraz prorodzinnych programów edukacyjnych i pomocowych, zapewne przyniosłoby rezultaty w postaci znacznego zmniejszenia liczby rozwodów.

 

KAI