Homoseksualiści nie ustają w walce o jednopłciowe małżeństwa. Choć Urzędy Stanu Cywilnego odsyłają ich z kwitkiem, geje i lesbijki nie odpuszczają. I idą do sądu. Tak jak para homoseksualistów z Bochni.

Mężczyźni złożyli w USC oświadczenie, że chcą zawrzeć związek i nie ma po temu prawnych przeszkód. Obaj są pełnoletni, nieubezwłasnowolnieni i stanu wolnego. Spotkali się z odmową. Kierownik bocheńskiego USC powołał się bowiem na Kodeks rodzinny, w którym wyraźnie stoi, że „małżeństwo to związek osób różnej płci”. A skoro tak, dwaj panowie małżeństwa zawrzeć nie mogą. Adwokaci pary złożyli odwołanie do sądu. Powołali się przy tym na niedawne orzeczenie Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu w sprawie Oliari i inni przeciwko państwu włoskiemu, w którym Trybunał nakazał Włochom legalizację takich związków. 

W sądach na rozpatrzenie czekają także inne tego typu sprawy. Homoseksualiści przekonują bowiem, że państwo powinno im umożliwić legalizację związków jednopłciowych. Jest to bowiem „gwarancja dla funkcjonowania ich rodzin”.

Czy wygrają tę batalię? W bocheńkim sądzie na razie liczą się z przegraną, niemniej jednak są przekonani, że ich walka nie pójdzie na marne: „Liczymy się z niekorzystnymi wyrokami, dlatego nie wykluczamy, że odwołamy się do Trybunału Konstytucyjnego, a w dalszej kolejności także do Trybunału w Strasburgu. Podejmując się tej sprawy, założyliśmy, że naszym celem jest osiągnięcie czegoś na tej drodze” – mówi adwokat reprezentujący parę. I niewykluczone, że coś z czasem osiągnąć się uda. Rośnie bowiem akceptacja społeczna dla par jednopłciowych, przybywa zwolenników legalizacji takich związków. Z sondażu firmy badawczej PBS na zlecenie stowarzyszenia Miłość Nie Wyklucza wynika, że najwięcej osób zdecydowanych jest poprzeć umowy notarialne - aż 49 proc., związki partnerskie - 37 proc., a małżeństwa cywilne niemal jedna trzecia - 29 proc. Badani nie odrzucają także propozycji wprowadzenia ślubów kościelnych, taką formę zaakceptowałoby 15 proc. z nich. Bez względu na rozwiązanie, ogólnie poparcie dla związków osób tej samej płci wyraża 55 proc. Polaków.

Głośnym echem odbiła się kampania społeczna pod hasłem „Już czas na równość małżeńską”. Zwolennicy związków jednopłciowych domagają się tej równości, bo jak argumentują „homoseksualni partnerzy w Polsce wciąż nie mogą dowiedzieć się o stan zdrowia nieprzytomnej partnerki lub partnera, wziąć wolnego na opiekę nad nim, otrzymać zasiłku, przysposobić dziecka, a nawet pochować”. Będą więc robić wszystko, by móc swoje związki nazywać małżeństwami i by mieć takie same prawa jak małżeństwa heteroseksulane.

Liberalne media chętnie podejmują tę narrację, na okładki wrzucają zdjęcia uśmiechniętych homoseksualistów opowiadających o swojej miłości. Promują homoseksualne osoby, jak swego czasu pewną panią sołtys, która żyje w związku z inną kobietą i wspólnie z nią wychowuje córkę. Autorytetami  - szczególnie jeśli chodzi o walkę z Kościołem – są homoseksualni aktorzy, którzy otwarcie mówią o swojej orientacji i plują jadem na Kościół. Ale także osoby z tytułem profesorskim, jak prof. Ewa Łętowska, czy prof. Monika Płatek. „Małżeństwa osób tej samej płci są bardzo ważne ze względu na równe traktowanie kobiet i mężczyzn" – przekonywała ta ostatnia.  

Wątki homoseksulane obecne są nie tylko w tygodnikach opinii, czy programach publicystycznych, ale także w każdym domu – za sprawą choćby seriali. Chcę tą rolą pokazać głębokie i prawdziwe uczucie między dwojgiem ludzi. Nie ma znaczenia, kto jakiej jest płci. Dlatego ten wątek jest ważny. Może niektórzy zmienią nastawienie do par homoseksualnych i już nie będą kierować się stereotypami” - opowiadała aktorka serialu „Na Wspólnej”, która grała w wątku lesbijskim. 

Przekonywani do słuszności środowisk homoseksualnych są już najmłodsi. Pamiętają Państwo choćby słynną książeczkę o pingwinkach z Central Parku tak bardzo promowaną przez Roberta Biedronia. „Już przedszkolaki powinny się uczyć tolerancji i szacunku dla drugiego człowieka” – przekonywał obecny prezydent Słupska. Warto odnotować, że chodzi o tolerancję dla homopostulatów. Na celowniku homoseksualnego lobby są także twórcy bajek i filmów dla dzieci. To na nich wywiera się presję, by bohaterami były homoseksualne postacie, księżniczki zamiast w księciu zakochiwały się w innej księżniczce itp. wymysły. W imię tolerancji.

I tak krok po kroku, nawet nie zdając sobie do końca z tego sprawy, bardzo subtelnymi metodami jesteśmy urabiani przez homoseksualne lobby. Tu jakaś wyrzutka w prasie, wątek w serialu, jakiś plakat. I się kręci. Krytyka takich rozwiązań, a nawet zadawanie pytań nabywane są mową nienawiści. A krytykujących małżeństwa jednopłciowe straszy się paragrafami. Za chwilę postępowe społeczeństwa zamykać będą za taką krytykę w więzieniach.

Małgorzata Terlikowska