Jak czytamy na portalu Kurier Poranny, zachowanie niektórych imigrantów w polskich szpitalach jest co najmniej skandaliczne. - Rzucanie jedzeniem, rozbijanie talerzy, syn bijący własną matkę – to tylko część z zachowań, jakie widzą pracownicy podlaskich szpitali w wykonaniu nielegalnych migrantów – czytamy.

Oczy ze zdumienia tym co obserwują przecierają zarówno lekarze i pielęgniarki, a ponieważ nie przywykli do takich zachowań, to nawet nie bardzo wiedzą jak się zachować i jak reagować w takich sytuacjach. W polskich szpitalach panuje bowiem całkowicie inna kultura bycia.

Najtrudniejsza jednak – jak podkreślają służby medyczne jest bariera językowa. Migranci trafiający do placówek medycznych w naszym kraju najczęściej posługują jedynie językiem arabskim. Co nie oznacza, że nie znają innego języka - nie chcą się jednak nim posługiwać.

- Nie doceniają starań lekarzy, ani pielęgniarek, ale na dodatek robią dodatkowe problemy. Tak było w jednym ze szpitali, gdzie trafiła kobieta wraz z synami. Obydwaj nie byli pełnoletni – czytamy. Owi synowie na oczach personelu medycznego pobili swoją matkę.

- Ja naprawdę nie zwracam uwagi na wiek, narodowość czy wyznanie pacjenta. Człowiek jest człowiek i moim zadaniem jest niesienie pomocy. Ale też nie można milczeć na to co widzimy. I to niezależnie od tego, kto by to robił – powiedziała w rozmowie z portalem osoba pracująca w podlaskiej placówce medycznej.

Kobieta została w efekcie zabrana na dodatkowe badania, kiedy podeszli jej synowie. - Jak ją przywieźliśmy z powrotem, podszedł starszy syn, krzyczał na nią. Nawet nie patrzył, że są obok inni ludzie. Kobieta coś próbowała tłumaczyć, pokazywała rękami miejsce, do którego ją zabieraliśmy na badania. Potem syn ją mocno uderzył w twarz, a młodszy podszedł i jeszcze poprawił – relacjonuje rozmówca Kuriera Porannego.

Starszy syn następnie głośno krzyczał coś w stronę personelu szpitalai odpychał pracowników, którzy chcieli pomóc jeszcze raz tej kobiecie. - Ale ona już sama nas odepchnęła. Tak zrozumieliśmy z tej sytuacji, że synom nie spodobało się, że matka oddaliła się bez pozwolenia – powiedział pracownik szpitala.

W inne placówce medycznej z kolei miało miejsce rzucanie jedzeniem i rozbijanie talerzy przez przebywających tam migrantów.

- Przywieźliśmy jedzenie pacjentom. To był szok patrzeć, jak kobieta, którą do nas przywiozła Straż Graniczna, popatrzyła tylko na talerz, a potem wzięła, wyrzuciła wszystko na podłogę i jeszcze potem o to rozbiła talerz. Człowiek normalnie nie wie jak ma się zachować w takiej sytuacji. Krzyczała coś do nas ta kobieta, potem się odwróciła i w ogóle nie podejmowała kontaktu. Była obrażona na wszystkich. Dwa razy taka sytuacja się zdarzyła w naszym szpitalu – mówi portalowi pracownik placówki medycznej z tamtego regionu.

- Ci ludzie w ogóle nie szanują tego, że chcemy im pomóc. Owszem, kiedy do nas trafiają, to zawsze na początku jest tak samo. Pokazują, gdzie i co im boli, gdzie są rany, niektórzy jęczą, albo udają wręcz umierających – relacjonuje anonimowo pracownik kolejnego szpitala.

Co charakterystyczne – jak relacjonuje - „jak dojdą trochę do siebie, to jest agresja, pogardzanie, rzucanie jedzeniem się zdarza. Bardzo trudno się pracuje z takimi ludźmi. Bardzo ciężko. Bo my chcemy im pomóc” – mówi.

 

mp/kurier poranny