Europoseł Platformy Obywatelskiej Radosław Sikorski doszedł do wniosku, że warto jednak wydusić z siebie coś na kształt przeprosin w kierunku obrażonej przez niego europarlamentarzystki Solidarnej Polski, Beaty Kempy. A całe zajście postanowił wytłumaczyć faktem, że jest po prostu „chłopakiem z podwórka”.

Ja umiem na salonach światowych” – przeglądał się w lustrze Sikorski i próbował tłumaczyć ze swego chamskiego zachowania wobec Kempy następującymi słowy: „Jestem chłopakiem z podwórka z Bydgoszczy i czasami zakasuję rękawy i czasami się cios daje nietrafiony. Tak uznałem w tym wypadku, że się zagalopowałem. Potrafię przeprosić. A jestem ciekaw, czy pani minister Kempa przeprosi za to, że powiedziała, zasugerowała, że jestem Niemcem, który nienawidzi Polski”.

Sikorski niby przeprasza, ale w dalszej części rozmowy brnie w swoim stylu, próbując przekonać wszystkich wokół i przede wszystkim samego siebie, że absolutnie nie można stawiać znaku równości pomiędzy tym, jak odpowiedział europosłance, pisząc: „Walnij się w zatłuszczony łeb”, a tym, jak niecnie, jego zdaniem, sam został potraktowany za pomocą ociekającego brutalnością zwrotu: „Herr Lord”, i że to on w całym zajściu jest tym szczególnie poszkodowanym. 

„To jest niedopuszczalne i to jest znacznie gorsze niż zwrócenie uwagi na stan czyjejś fryzury, bo to tworzenie klimatu do mordu politycznego” – perorował na radiowej antenie „chłopak z podwórka”.

 

ren/Radio Zet