Nie przeszkadzają jej agresywne manifestacje Strajku Kobiet w czasie pandemii, w których sama uczestniczy. Jednak jej zdaniem prawa do manifestacji nie mają środowiska konserwatywne, niezależnie od trwającej pandemii. Joanna Scheuring-Wielgus przekonuje, że Marsz Niepodległości powinien zostać po prostu na stałe zakazany.

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski nie tylko zachęcał, ale sam uczestniczył w nielegalnych manifestacjach Strajku Kobiet, gdzie chętnie fotografował się na tle tłumu. Nie dostrzegał wówczas zagrożenia epidemicznego. Jednak w przypadku Marszu Niepodległości już takie zagrożenie widzi:

- „W związku z negatywną opinią Sanepidu, nie wyrażam zgody na organizację 11 listopada zgłoszonego Marszu Niepodległości” – napisał dwa dni temu na Facebooku.

- „Opinia inspekcji sanitarnej, o którą również wystąpił wojewoda, wskazuje na trudną sytuację epidemiczną koronawirusa, szczególnie w Warszawie i całym Mazowszu” – dodał.

Swojego uznania dla decyzji włodarza stolicy nie kryje posłanka Lewicy Joanna Scheuring-Wielgus. Sama od 22. października, wbrew sanitarnym obostrzeniom, bierze udział w nielegalnych zgromadzeniach, domagając się aborcji na żądanie. Jednak w ocenie tej, tyle mówiącej o „równości” i „demokracji” posłanki, są w Polsce grupy, którym wolno i grupy, którym nie wolno. Lewicowi ekstremiści mają prawo do organizowania burd na ulicach, atakowania kościołów (sama posłanka aktywnie zakłócała Mszę św. w Toruniu) i niszczenia mienia. Jednak środowiska patriotyczne i konserwatywne nie mają prawa do publicznych manifestacji, bo w ocenie  Scheuring-Wielgus to „faszyści”.

- „W końcu Rafał Trzaskowski poszedł po rozum do głowy. On powinien tych marszów zakazać już w poprzednich latach” – mówiła posłanka Lewicy na antenie Radia ZET.

Przekonywała, że sytuacja związana z pandemią koronawirusa nie ma tutaj znaczenia. Jej zdaniem środowiska konserwatywne po prostu nie mają prawa do manifestowania swoich poglądów w przestrzeni publicznej:

- „Ja byłam na tych marszach co roku, przez ostatnie pięć lat i wystarczyło pozbierać informacje i zobaczyć co się tam dzieje” – przekonywała, zapewniając o niezgodnych z prawem incydentach, jakie na tych marszach miała obserwować.

Posłanka wymieniła m.in. pojawiające się na nich „symbole nazistowskie”. Tak, powiedziała do posłanka, która wystąpiła na mównicy Sejmu RP w maseczce z błyskawicą, którą widząc, każdy natychmiast skojarzy z symbolem SS. Posłanka, która uczestniczyła w manifestacjach, które w swojej wulgarności i agresji nie mają porównania z żadnymi innymi manifestacjami odbywającymi się w Polsce. Manifestacjach, w czasie których dewastowano miejsca pamięci, pomniki i kościoły.

Oto „wolność, równość i braterstwo” w wydaniu Lewicy. „Wolność, równość i braterstwo albo śmierć”.

kak/Radio ZET