Rok temu rząd z pompą ogłaszał, że na zakup podręczników dla dzieci z najuboższych rodzin zaplanował prawie 128 mln zł. Potem okazało się jednak, że samorządy, które rozdają pieniądze rodzinom na wyprawkę szkolną, aż 10 milionów złotych z tej kwoty oddały z powrotem do budżetu. Polacy nie chcieli skorzystać z pomocy? Chcieli, ale nie mogli! Przepisy są bowiem tak skonstruowane, że aby otrzymać takie pieniądze, trzeba spełnić wyśrubowane warunki. Jakie?

W przypadku dzieci idących do I klasy szkoły podstawowej dochód na osobę w rodzinie nie może być wyższy niż 539 zł, w przypadku starszych dzieci – 456 zł. Czyli w trzyosobowej rodzinie z jednym dzieckiem jeden rodzic musi być bezrobotny, a drugi może zarobić maksymalnie ok. 1600 zł - wylicza "Fakt". 

Jeśli ktoś zarabia więcej, pieniędzy na wyprawkę nie dostanie. Progi nie zmieniły się od zeszłego roku, tymczasem ceny podręczników w tym czasie ostro skoczyły w górę – i to nawet o 20 proc. 

"Zwracaliśmy na to uwagę i premierowi, i ministrowi finansów. Przecież te progi są niższe niż minimum socjalne. I coś takiego możliwe jest w centrum Europy!" – mówi Wiesława Taranowska wiceprzewodnicząca Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. Minimum socjalne, czyli kwota niezbędna do tego, by się utrzymać wynosi obecnie 845 zł na osobę w przypadku rodziny z dwójką dzieci. To o 400 zł więcej niż ustalone przez rząd progi. "Ale państwo twierdzi, że na ich podniesienie nie ma w budżecie pieniędzy" - dodaje. 

MBW/Fakt.pl