zczecinianin nie dostanie odszkodowania za to, że gdy był w śpiączce, wbrew woli został w szpitalu namaszczony przez katolickiego kapelana sakramentem chorych. - Nie udowodnił, by doznał z tego powodu szkody psychicznej czy fizycznej - stwierdził Sąd Apelacyjny.

Sąd zajmował się tą sprawą, bowiem wcześniej Sąd Najwyższy – po wcześniejszych wyrokach oddalających postulaty Jerzego R. - uznał, że poddanie praktykom religijnym osoby niewierzącej wbrew jej woli jest naruszeniem wolności sumienia. Po takim orzeczeniu Sądu Najwyższego szczeciński Sąd Apelacyjny musiał już przyjąć, że doszło do naruszenia dóbr osobistych pacjenta. Rozstrzygał tylko, czy należy się za to odszkodowanie czy nie. W czwartek ogłosił wyrok - oddalił apelację.

Uzasadniając ten wyrok, sędzia Dariusz Rystał wyjaśnił, że przepisy przewidują możliwość zrekompensowanie krzywdy, ale wtedy, gdy obiektywnie wykazana zostanie szkoda psychiczna lub fizyczna. - A Jerzy R. nie udowodnił, żeby doznał takiej krzywdy. Nie udowodnił, by z powodu namaszczenia pogorszył się stan jego zdrowia. Nie wykazał, by poniósł związane z tym wydatki. Np. nie korzystał z konsultacji psychologicznej czy psychiatrycznej - tłumaczył sędzia. Mówił, że o tym, iż nie była to taka krzywda, jaką 66-latek starał się przedstawić podczas procesu, świadczy choćby to, że szczecinianin pozwał szpital dopiero dwa lata po tym, jak dowiedział się o namaszczeniu.

66-latek ma teraz prawo ponownie zaskarżyć wyrok do Sądu Najwyższego. I już zapowiedział, żę to zrobi.

TPT/Gazeta.pl