Ksiądz Dębiński rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego tłumacząc trudną finansowo sytuację instytucji powiedział rzecz, która każdemu już a priori powinna wydawać się oczywista. Błędem jest myśleć „że skoro KUL jest finansowany przez państwo, nie potrzebuje zatem innych, społecznych form wsparcia". Mimo to odpowiedzialni w Kościele za decyzje upaństwowienia KUL-u wykazali się przedziwną niefrasobliwością, naiwnością, czy może też oderwaniem od rzeczywistości szukając łatwiej stabilizacji. Dziś okazje się, że wierni nie widzą powodu dla, którego mieliby dawać na tacę, która wspiera Uniwersytet, skoro już na ten Uniwersytet płacą swoimi podatkami.

Może ktoś się oburzy, że nazwałem KUL uniwersytetem państwowym, ale przecież dokładnie tak jest, niezależnie od kwestii uzależnienia instytucjonalnego. Proszę wybaczyć tę może nieco marksowską logikę, ale skoro wierni Kościoła bezpośrednio swoimi ofiarami pomagali trwać Uniwersytetowi, to też łatwo utożsamiali się z jego misją i istnieniem. Nawet jeśli woleliby, żeby ta uczelnia prezentowała nieco wyższy poziom. Skoro jednak pojawiło się pośrednictwo państwa naturalną reakcją jest, że KUL przestał być naszą sprawa, jako Ludu Bożego w Polsce, a jest co najwyżej sprawą państwową, może narodową, a takie sprawy organizacyjnie załatwiają odpowiednie instytucje świeckie.

Przypadek KUL-u jest moim zdaniem małym eksperymentem przed wprowadzeniem finansowania przez państwo polskiego Kościoła. Tyle, że w tym przypadku zobaczymy to jeszcze bardziej dobitnie. Uniwersytet nie musi być kościelny. Coraz mniej zresztą jest takich placówek na świecie – edukacja i formacja coraz mocniej wychodzą z murów społeczności akademickiej. Jeśli jednak ma pozostać katolicki niech taki na prawde będzie! Gdyby jednak wziąć poważnie nauczkę z KUL-u to państwowy Kościół na garnuszku budżetu bardzo szybko zacznie zmierzać do upadku.

Co oznacza zgoda na garnuszek państwowy? Przede wszystkim wypowiedzenie więzi wspólnotowych pomiędzy hierarchia i wiernymi, wypowiedzenie zaufania ludziom i Opatrzności, że oto razem tworzymy Ciało Chrystusowe bez względu na przemijająca postać doczesnych instytucji. Kościół hierarchiczny wybiera wspólnotę z Lewiatanem zamiast z trwanie we wspólnocie, także materialnej, z całym Ludem Bożym. To dla mnie bardzo widzialny znak jak Kościół de facto staje się instytucją służebną państwa zaspokajającą potrzeby religijne poddanych. Gdzie tu podmiotowość Królestwa Bożego?

Wypadek finansowego upadku KUL-u pokazuje jednak, że nasi biskupi działają w stanie jakieś strasznej nieświadomości i nie widzą problemu w układzie finansowym z państwem. Nie widzą zerwanej więzi. Tak jakby myśleli, że to nie ma znaczenia dla wiernych, którzy chodzą na Msze i wrzucają ofiarę na tacę. Po co taka ofiara skoro już „ofiarę” oddajemy do urzędu skarbowego, a ta potem trafia, gdzie trzeba do takiej czy innej kurii.

Czy sakramenty też będziemy otrzymywać przy asyście odpowiedniego urzędnika. Czy wy drodzy księża tak bardzo obawiacie się Kościoła biedniejszego, ale który pozostanie sobą? Może i KUL powinien powrócić na łono Kościoła i Opatrzności? 

Tomasz Rowiński