Półki rosyjskich sklepów uginają się pod sfałszowanymi produktami spożywczymi alarmuje rosyjski odpowiednik sanepidu.

Ocena się, że ponad 50 procent masła trafiającego do sklepów jest fałszowane. Oprócz masła podrabia się także śmietanę, ser, twaróg, mleko zagęszczone, lody, a także kiełbasy, wyroby mięsne, z ryb, oraz słodycze.

Regułą jest podmienianie tłuszczów zwierzęcych roślinnymi i dolewanie wody do mleka.

Z kiełbasą i parówkami także dzieją się różne rzeczy. Zamiast przewidzianego normami wysokogatunkowego mięsa wyrabiane są z gorszych gatunków, lub z drobiu, którego w tym przypadku norma państwowa nie dopuszcza. Farsz nasącza się wodą, aby nabrał wagi i objętości, a dla związania jej z mięsem dodaje się soję.

W okolicach Nowego Roku aktywizują się fałszerze produktów delikatesowych. Zamiast ikry łososia do puszek trafia ikra pstrąga.

Według Roskontroli 20 procent dostępnych w handlu produktów spożywczych może być niebezpieczne dla zdrowia. Rzecz jasna nie wszystkie z nich szkodzą natychmiast. Jednak ich regularne spożywanie może spowodować rozmaite choroby.

Tymczasem państwo wydaje się nie zwracać większej uwagi na to zjawisko. Aby zminimalizować działanie sankcji pozwala się na wiele. Organy sanitarne zobowiązane są uzgadniać z prokuraturą kontrole dużych zakładów produkcyjnych i na 24 godziny przed swoją wizytą powiadomić zainteresowanych. Od kilku zaś lat obowiązuje moratorium na monitoring małych zakładów wytwórczych. Tak więc w Rosji, bez obaw, można dodawać do jedzenia co się chce.

Źródło: Kresy24.pl