Amerykanie cieszą się z zabicia Osamy bin Ladena, kraje Europy i NATO komentują koniec przywódcy radykalnego islamu. Jak Pan skomentuje to wydarzenie?

 

Chrześcijanin nie może się cieszyć z niczyjej śmierci, nawet jesli Osama bin Laden był bardzo złym człowiekiem. To bezpośredni twórca siatki terrorystycznej, która ma się całkiem dobrze. Zło i terroryzm w Somalii, państwach Maghrebu, Indonezji, w Iraku cały czas kwitnie. Śmierć Osamy bin Ladena należy traktować w jakiś sposób symbolicznie. On zresztą był symbolem odsuniętym jako decydent od władzy w Al-Kaidzie. Dużo poważniejszą osobą, która cały czas żyje, jest Ajman al-Zawahiri. Teraz pojawia się niebezpieczeństwo, że może być aktywniejszy po śmierci bin Ladena, bo ten już został uznany za świętego męczennika. Może stać sie wzorem, szczególnie dla młodych ludzi.

 

Widzimy, jakie reperkusje niesie za sobą palenie Koranu...

 

Zawsze jestem przeciwnikiem takich działań. Osoby, które to robią, mają często jakiś psychiczny lub osobowościowy problem. To jest godne potępienia. Natomiast reperkusje palenia Koranu są zdecydowanie zbyt daleko idące w postaci płonących kościołów, mordowanych, podpalanych żywcem ludzi, kamienowanych w Afganistanie, Somalii... To są czyny dużo poważniejsze.

 

Jakimi sposobami komunistyczny rząd Laosu próbuje wykluczyć chrześcijan z państwa, które posiada w swojej konstytucji gwarancję swobody wyznawania wiary także dla chrześcijan?

 

W kwietniu mieliśmy masakrę czterech Laotanek, na których dokonano gwałtu, a potem zabito strzałem w głowę na oczach ich mężów i dzieci za posiadanie Biblii. Laos jest pod okupacją i bierze wzór z Wietnamu, któremu jest podporządkowany, a Wietnam jest podporządkowany Chinom. Formalne gwarantowanie wolności religijnej jest we wszystkich tych krajach fikcją. Chiny to wielkie źródło zła w Azji. To jedno z głównych źródeł prześladowań chrześcijan. W Laosie eksterminuje się chrześcijan w sposób fizyczny, wyrzuca ich na margines społeczny, niszczy i odbiera dobytek. Jest formalne porozumienie między Laosem i Wietnamem - państwa wymieniają się żołnierzami, a żołnierze wietnamscy rozstrzeliwują ludzi na terenach Laosu. Te państwa idą w stronę nacjonalizmu. Chrześcijanie, których w Laosie jest zaledwie 2 procent, mają zniknąć. Zabrania się dzieciom chodzić do szkół, dorosłych zwalnia z pracy. Wszystko pomimo podpisanych konwencji m.in. UNICEF-u, międzynarodowej Konwencji o prawach dziecka. Służby specjalne aresztują rodziny i każą im oficjalnie wyrzec się Chrystusa na rzecz animizmu.

 

W Iraku w Bagdadzie był zamach na kościół w Niedzielę Wielkanocną. Święta są okazją do zastraszania i pokazania siły?

 

Każde święta kończą się dla chrześcijan pogromami, bo są okazją do tchórzliwych i podstępnych ataków na zgromadzenia i rzucenia cienia strachu na wyznawców Chrystusa. W Chinach mieliśmy łapanki, rajdy po domach. Zamknięto w więzieniach ponad 500 osób z 32 różnych Kościołów. W Pakistanie tysiące muzułmanów atakowały wioski. W Indonezji w Wielki Czwartek udaremniono zamach w katedrze. W Nigerii podczas świąt zamordowano około 600 osób i spłonęło ponad 200 kościołów. To jest wstępne smutne podsumowanie świąt, ponieważ wiadomości z tych miejsc rzezi dochodzą do nas z opóźnieniem. Ich przekazywanie przez informatorów to heroizm, ponieważ oni narażają życie, ale prawda przetrwa i znajdzie światło dzienne.

 

W Chinach chrześcijanie od dawna traktowani jak wrogie zachodnie siły. I to przekonanie nie słabnie. Co można byłoby zrobić, żeby to zmienić?

 

Proponowałbym, aby polski rząd nawołujący do walki z komunizmem odciął się teraz od jakichkolwiek stosunków gospodarczych z Laosem, z Wietnamem i - co trudniejsze - z Chinami.

 

Dlaczego właśnie Polska miałaby to robić?

 

Polska jest ważnym symbolem dla wielu nacji, a dla Wietnamczyków w Wietnamie symbolem solidarności, walki z komunizmem, z osobą bł. Jana Pawła II. Premier Donald Tusk odwiedzał tam komunistycznych watażków największej rangi i wręczył polskie odznaczenia m.in. merowi Hanoi mordercy, który rozpętał pogromy katolickie i był zamieszany w niszczenie arcybiskupa Hanoi. W tym czasie, kiedy Donald Tusk podpisywał kolejne umowy handlowe z Wietnamem, dochodziło do niszczenia mienia chrześcijan w wiosce Con Dau, gdzie buduje się kurorty dla oficjeli komunistycznych i bogatych turystów. Co to za problem ograniczyć stosunki ze zbrodniarzami? Moja rada, żeby powołać się na pierwszy list do Koryntian św. Pawła - z takimi nie należy zasiadać do stołu i jadać.

 

Można zastanowić się komu bardziej zależy na tych stosunkach handlowych...

 

Oczywiście, że Chinom. Tak naprawdę można byłoby tego papierowego komunistycznego smoka zatrzymać, bo to kolos na glinianych nogach, który prędzej czy później upadnie. Jeżeli Chiny dostarczają broń Zimbabwe, rozpowszechniają terroryzm lewacki w Ameryce Łacińskiej, kolonizują Afrykę, podpisując umowy z Wietnamem, partycypujemy eksterminację Monów, Khmerów w Laosie, a Hmongów w Wietnamie.

 

Komu zależy na przeciwdziałaniu wojnom religijnym? Parlamentowi Europejskiemu?

 

Parlament Europejski jest zbyt slaby i właściwie nie ma żadnego znaczenia.

 

Jak można pana zdaniem porównać tolerancję muzułmanów w krajach zachodnich do tolerancji chrześcijan w krajach muzułmańskich?

 

Nie można. Chrześcijanie są krwawo prześladowani w krajach islamu, nie mają praw, są ludźmi drugiej kategorii. Muzułmanie nie są prześladowani w świecie zachodnim. Mają prawa, czasem mam wrażenie, że nawet większe niż chrześcijanie w samej Europie.

 

Zabójstwo Osamy wzmoży działania wojenne islamistów czy spowoduje ich respekt wobec Stanów Zjednoczonych?

 

Tak jak powiedziałem, Osama bin Laden już się nie liczył, był symbolem. Islamski, globalny dżihad będzie nadal trwać, najważniejsze, aby rozmawiać z umiarkowanymi muzułmanami i przekonywać świat islamu, aby wybrał drogę pokoju i reedukował młode pokolenia. Nie można zamykać się na dialog. Co do misji militarnej USA, wojna nigdy niczego dobrego nie przyniosła. Tutaj Irak jest najlepszym tego przykładem. Bł. Jan Paweł II przestrzegał proroczo przed atakiem na ten kraj, nie posłuchano go i teraz na naszych oczach dokonuje się eksterminacji chrześcijan, którzy byli na tych terenach wcześniej niż muzułmanie. Chrześcijaństwo na Bliskim Wschodzie przestaje istnieć. Kolebka chrześcijaństwa. I to jest prawdziwa tragedia, kolejne militarne akcje tylko pogorszą sytuacje niewinnych cywilów, przede wszystkim chrześcijan.

Rozmawiała Ewa Tylus