Choć za prezydentury Donalda Trumpa katolicyzm różnych kandydatów na stanowiska w administracji był problemem w oczach Demokratów i mediów, a nawet „niektórzy senatorzy z Partii Demokratycznej sugerowali, że wiara w naukę Kościoła sama w sobie dyskwalifikuje do służby publicznej”, teraz „katolicki” jest epitetem najczęściej używanym na określenie Joe Bidena. Zdaniem Franka Cannona z „Life Site News” lewica i liberałowie traktują katolicyzm instrumentalnie.

„Demokraci uświadomili sobie, że mają katolicki problem – pisze Cannon – Pod względem wyborów Demokraci martwią się tym, że katolicy i pozostali chrześcijanie przywiązują tak dużą wagę do kwestii społecznych, zwłaszcza doli nienarodzonych. W ostatniej dyskusji np. Nancy Pelosi powiedziała Hillary Clinton o swoim wielkim żalu, że katolicy i chrześcijanie ewangelikalni z powodu aborcji byli decydującym czynnikiem w wyborach w 2016 roku”.

Demokraci mają świadomość, że wprowadzenie ich polityki będzie wymagało „posłuszeństwo lub podporządkowanie Kościoła katolickiego i instytucji chrześcijańskich w ogóle”. Bowiem „w ich nowym wspaniałym świecie nie ma miejsca na żadną poważną instytucję, która nie jest gotowa się dołączyć”.

Choć Demokratom wydawało się, że „pochwycą hierarchię katolicką tak samo, jak przejęli kontrolę nad wszystkimi pozostałymi instytucjami – poprzez zdobycie ich elit” – to jednak już na samym początku urzędowania Bidena Konferencja Biskupów USA potępiła zła moralne propagowane przez jego administrację.

„Zatem teraz lewica przyjęła nową strategię: wykorzystania swojej władzy w kulturze, by redefiniować katolicyzm z dala od nauki moralnej, której się ona sprzeciwia – pisze Cannon. – Pod rządami Joe Bidena Demokraci wydają się teraz skupiać na redukowaniu katolicyzmu do zestawu wyróżników kulturowych i zamienienia go w jeszcze jedną grupę tożsamościową”, której „definicję i zarys” będą mogli kształtować.

Wynikiem tej strategii jest eksponowanie np. uczestnictwa Bidena we Mszy św., fotografowanie go z różańcem w ręku czy dodawanie przymiotnika „pobożny” do epitetu katolik, jakim prezydenta się określa. Oczywiście „pobożny” nie ma żadnego związku z przestrzeganiem doktryny moralnej Kościoła, której zaprzeczeniem jest polityka Bidena. Odnosi się jedynie do zewnętrznych gestów.

Cannon podkreśla dążenie do „promowania nowej wizji katolicyzmu”, czego przejawem jest uzyskanie nagle przez organizację „Catholics for Choice” (Katolicy za Wyborem) wystarczających środków finansowych, by polepszyć swój wizerunek i zatrudnić nowych pracowników, w tym „niekatolickiego transpłciowego celebryty na Twitterze”.

Lewica próbuje zatem zredukować wolność religii do wolności kultu, podkreślając jedynie zewnętrzne pozory. A jak zauważa Cannon, „kiedy religia jest zredukowana do zestawu pewnych zewnętrznych aktów, można karać przestrzeganie substancji bez bycia oskarżonym o prześladowanie”.

 

jjf/LifeSiteNews.com