„Panie redaktorze, bardzo chciałabym przeczytać pana mocne słowa, brakuje mi ich” – pisze do Adama Michnika czytelniczka imieniem Halina. A przynajmniej Michnik twierdzi, że tak do niego piszą. Nam też brakowało mocnych słów redaktora. Na szczęście szef „Wyborczej” nas nie zawiódł. Czytelniczka pyta, jak będzie wyglądać Polska po wyborach.

„Jeśli ktoś jest ciekaw, jak może wyglądać Polska pod rządami Kaczyńskiego i Macierewicza, niech spojrzy na Rosję rządzoną przez Putina” – odpowiada Michnik w tekście pt. "Gorzki smak aksamitnej dyktatury". I zalewa łamy swojej gazety wykładem o putinowskiej Rosji. „Szumowiny u władzy i wokół władzy [to o Rosji, Polsce i Węgrzech –red.] raczej smucą, niż rozśmieszają. To one w umysłach setek tysięcy ludzi rozbudzają uczucia niskie i niegodziwe: zawiść, wrogość, agresję, pogardę, ksenofobię”.

Słowem, zagrożenia te same, co zwykle. Na dokładkę czytelnik dostaje wiersz. Taka metoda argumentacji też już kiedyś była, prawda? Nowością jest cytat z Marksa:

"Nie wystarcza powiedzieć, jak to czynią Francuzi, że naród został zaskoczony – cytuje Michnik. - Narodowi i kobiecie nie wybacza się owej chwili nieopatrzności, kiedy lada awanturnik może na nich dopuścić się gwałtu. (...) Wypadałoby jeszcze wyjaśnić, w jaki sposób mogło trzech szalbierzy zaskoczyć 36-milionowy naród i bez oporu wziąć go do niewoli"

Kobieta odpowiada za to, że została zgwałcona? Jakoś nie widzę, by Michnik odcinał się od tego zdania Marksa. Gdzie jest Magdalena Środa?

„Polska nie jest krajem tak rozległym jak Rosja, a więc tendencje faszyzujące, tzw. marsze narodowe, protesty przeciw przyjmowaniu uchodźców wydają się bardziej lilipucie, miniaturowe; podobnie Węgry. Toteż należy zachować ostrożność, przywołując kontekst rosyjski” – pisze dalej szef „GW”.

Rozumiem, iż ostrożność polega na tym, że w odpowiedzi na pytanie o Polskę pisze się wielki tekst o Rosji. Jak to mówią, drogowskaz nie jest od tego, żeby iść w kierunku, który pokazuje.

„Sondaże opinii wskazują na możliwy sukces wyborczy partii Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza – zauważa dalej Michnik (będzie to trzeba przekazać dziennikarzom „GW”, według których PiS wygrywa akurat dlatego, że Macierewicza schował). - To będzie z pewnością oznaczało wielki zwrot w polityce wewnętrznej, na wzór tego, co widzieliśmy w latach 2005-07, w epoce tzw. IV RP. Czy będzie temu towarzyszył także zwrot w polityce zagranicznej? Czy Kaczyński za cenę nieistotnych gestów ze strony Putina (zwrot wraku samolotu z katastrofy smoleńskiej) rozpocznie antyeuropejską krucjatę na wzór Orbána?”

Co do naiwnego nabierania się na nieistotne gesty Putina, trudno z Michnikiem polemizować. Któż może znać się na tym lepiej, niż szef gazety, w której wyśmiewano antyputinowskie protesty i grzmiano przeciw potrząsaniu szabelką? Michnik przypomina zresztą, że nie protestował, gdy Putin wygrażał swoim wrogom.

„Wielu - także piszący te słowa - chciało wierzyć, że te słowa to wyraz gniewu polityka wstrząśniętego aktami terroru ze strony czeczeńskich partyzantów” - pisze. Nie wspomina, że byli i tacy, którzy od początku wiedzieli, że zamachy w Rosji nie były dziełem żadnych czeczeńskich partyzantów, tylko robotą FSB. Ale to właśnie ich wtedy „GW” wyśmiewała, o ile w ogóle raczyła o nich wspomnieć.

Na pożegnanie mamy tekst godny Savonaroli: „Głos publicysty bywa bezsilny, gdy jego kraj zalewa tsunami nierozsądku. Ale publicysta, który w chwili autentycznego zagrożenia nie zabiera głosu, staje się współwinny możliwej katastrofy”.

To fakt. Trochę szkoda, że jeszcze nie tak dawno publicysta pisał o tym, co zagraża w taki sposób, w jaki dziś pisze najwyżej „Sputnik”.

Adam Michnik pisze, że wobec nadciągającego zagrożenia trudno jest żartować. A jednak twórczo nawiązuje do znanego skeczu, w którym Robert Górski gra studenta odpowiadającego na pytania o sytuację Francji. Ściągę ma akurat z Węgier, więc mówi, że we Francji było tak, jak na Węgrzech, gdzie marszałek Rakoczy pod pozorem spotkania z generałem Bemem (polski ślad) wkroczył do Budapesztu…

- Pytałem o Francję – przypomina profesor.

- Ja mogę mówić o wszystkim. O Francji, albo o Wegrzech, albo o Węgrzech, albo o Węgrzech, gdzie marszałek Rakoczy pod pozorem spotkania z generałem Bemem (polski ślad) wkroczył do Budapesztu…

Michnik dostał pytanie o Polskę. Najwyraźniej ściągę miał z Rosji.

KJ