Szaleńczy atak watahy wściekłych wilków ujadających na rząd Prawa i Sprawiedliwości trwa w najlepsze. Obława przypuszczona została zresztą z wielu stron, a w ostatnim okresie przodują w niej przede wszystkim Niemcy i Amerykanie. 

Jeszcze w styczniu 2014 roku niemiecki "Die Welt" donosił, że Polska przeżywa najlepszy okres od czasów XVIII wieku, że jest jednym z najbardziej dynamicznie rozwijających się krajów w Europie, że wzrasta u nas dobrobyt, a polski rząd (ówczesny rząd PO) realizuje mądrą i skuteczną politykę, która sprawia, że Polska jest niezwykle atrakcyjnym partnerem dla Niemiec.

Ta sama gazeta niedługo po dojściu PiS do władzy uznała, że Polska, która do tej pory była wzorowym krajem UE, znalazła się pod rządami nacjonalistów i populistów. Dziennikarze byli przerażeni tempem zmian, jakie wprowadza nowy rząd i wieszczyli naszemu krajowi rychły upadek. 

Warto zauważyć, że w ostatnim okresie cios od "Die Welt" dostał nawet dotychczas chwalony Donald Tusk. Publicyści pisma wprost oznajmili, że przewodniczący Rady Europejskiej nie ma prawa mówić, że Europa powinna ograniczyć liczbę imigrantów, bo nie ma on w Europie żadnej władzy. Jeżeli dodamy tego krzyk, jaki podniósl się w niemieckich mediach na wieść o tym, że Beata Szydło usunęła z sali konferencyjnej unijne flagi, dostaniemy prostą odpowiedź na pytanie co to znaczy "wzorowe państwo UE". 

"Sueddeutsche Zeitung" i inne tytuły są też wyjątkowo jednomyślne w diagnozowaniu polskiej "dyktatury" i "cenzury". Pisząc o nacjonalizacji mediów, zakłamywaniu historii przez PiS i zamachu na wolność słowa, mają tu na myśli po kolei zmniejszenie roli niemieckiego kapitału w polskiej prasie i telewizji, a także reinterpretację polityki historycznej i rezygnację z poddańczej postawy wobec zachodu wedle której najlepiej byłoby, gdybyśmy to my wzięli na siebie winę za Holokaust. 

Do niemieckich ataków mogliśmy się już przyzwyczaić, ale w ostatnich dniach głosom zza naszej zachodniej granicy zaczęły wtórować głosy zza oceanu. Amerykańska telewizja CNN wypuściła materiał, którego narracja mówiła jasno: Polska niegdyś będąca symbolem walki z komunizmem, a potem dynamicznego rozwoju, teraz stanęła w obliczu kryzysu i zaczęła skręcać cyt. "na brzydką drogę". Bez głębszej analizy faktów stwierdzono tam, że PiS "wsadził" swoich ludzi do Trybunału Konstytucyjnego, szefem służb specjalnych został "przestępca", a prezydent i premier są marionetkami w ręku Jarosława Kaczyńskiego. Smutna twarz redaktora podsycała atmoferę żałoby nad naszym pogrążonym w totalitaryzmie krajem.

Jeszcze dalej poszedł dziennikarz "Washington Post", który zestawił Kaczyńskiego z Viktorem Orbanem, obu określając jako ludzi niebezpiecznych. Zdaniem tej gazety (jak też tytułów niemieckich) to nie fala imigrantów, kryzys strefy euro, czy agresywna polityka Rosji są największym zagrożeniem dla Starego Kontynentu, ale "wytwory ohydnego, przedwojennego populizmu, będącego mieszanką ksenofobii, antysemityzmu, prawicowego katolicyzmu i ciągot autorytarnych". Do kompletu brakowało tylko ostatecznej konstatacji o tym, że oto w Polsce swoje obrazy wymalowywuje już nowy Hitler. 

Polskie MSZ odpowiedziało w oficjalnym komunikacie na ostatnie materiały opublikowane przez CNN i "Washington Post", w których ostro atakowano polski rząd, ukazując Polskę jako kraj stojący na skraju przepaści i dotknięty ręką nacjonalistycznej dyktatury.

Oto treść oświadczenia Rzecznika prasowego MSZ:

"Ze zdziwieniem i zaskoczeniem przyjęliśmy tezy jakie zaprezentowane zostały w ostatnim programie „GPS” na antenie stacji CNN oraz w artykule autorstwa J. Diehla na łamach Washington Post.

Prezentują one nieprawdziwy oraz jednostronny przekaz na temat sytuacji w Polsce, niemający pokrycia w faktach.

Mamy nadzieję, że w przyszłości obie redakcje będą starały się prezentować odbiorcom materiały nieodbiegające tak daleko od rzeczywistości, a także różnorodne stanowiska i bardziej zrównoważone opinie. Tego wymaga przecież rzetelne i obiektywne dziennikarstwo.

MSZ będzie domagać się od obu redakcji możliwości przedstawienia w nich polskiego stanowiska wobec stawianych zarzutów".

Czy zagraniczne redakcje zmienią swoją optykę? Bardzo wątpliwe. Najbardziej prawodpodobne jest, że nagonka będzie trwała nadal, a myśliwi będą coraz bardziej zapalczywi. 

daug