Starania dr. Bukowskiego opisała „Rzeczpospolita”. Bukowski uważa, że zbliżająca się 85. rocznica urodzin pułkownika to dobra okazja, by materiały, jakie dał Amerykanom ujrzały światło dzienne. Jego zdaniem w przeciwnym razie nigdy nie zakończą się dyskusje, w jaki sposób pułkownik przysłużył się Polsce. Bukowski wysłał pismo do prezesa IPN z prośbą o wywarcie nacisku na CIA. Instytut odpowiada, że stara się o to od lat, ale Waszyngton nie odpowiada.

W latach 1972–1981 Kukliński przekazał Amerykanom 40 tys. stron tajnych materiałów, dotąd agencja ujawniła tylko jeden - list z ofertą współpracy, który w 1972 r. Kukliński w trakcie rejsu po Europie Zachodniej wysłał do amerykańskiej ambasady.

Zdaniem dr. Bukowskiego m.in. z tego powodu niektóre środowiska wciąż przedstawiają narrację o pułkowniku sprzeczną z ustaleniami historyków. Przykładem może być wydania w ubiegłym roku książka o Kuklińskim autorstwa gen. Franciszka Puchały, jednego z planistów stanu wojennego. Zasugerował, że Kukliński był podwójnym szpiegiem pracującym też dla sowieckiego wywiadu wojskowego GRU, a przekazywane przezeń materiały miały niską wartość.

– To bzdury, bo przecież motywacją Kuklińskiego była chęć powstrzymania realizacji planów Układu Warszawskiego ataku na Zachód. Zakładały one, że Polska stanie się atomowym pobojowiskiem. A o tym, że Kukliński miał dostęp do tajemnic bloku wschodniego, mówił nawet były szef Sztabu Generalnego UW gen. Anatolij Gribkow – mówi dr Bukowski.

Z kolei z ustaleń Benjamina Weisera, autora książki „Ryszard Kukliński. Życie ściśle tajne” wynika, że gen. Puchała ma powody, by nienawidzić Kuklińskiego. W 1980 r. pułkownik miał wymienić Puchałę wśród osób, które zaakceptowały interwencję Sowietów w Polsce (ostatecznie do niej nie doszło).

Jeszcze w 2014 r. o interwencję w Waszyngtonie prosił IPN dr hab. Sławomir Cenckiewicz, autor książki o Kuklińskim „Atomowy szpieg”. Jego zdaniem ujawnienie materiałów jest konieczne, bo w Polsce dokumenty Układu Warszawskiego wciąż są tajne, a Centralne Archiwum Wojskowe w Rembertowie praktycznie nie działa. – Nie jesteśmy w stanie do końca ustalić, do jakich dokumentów miał dostęp Kukliński. Pisząc o nim książkę, sporo nowych rzeczy ustaliłem, ale i tak miałem wrażenie, że rozbijam się o ścianę niemocy – mówi „Rzeczpospolitej” historyk.

Rzecznik IPN Andrzej Arseniuk twierdzi, że instytut już dwukrotnie zwracał się do Amerykanów w tej sprawie za prezesury Janusza Kurtyki oraz Łukasza Kamińskiego. Bez skutku. Amerykanie odpowiadali, że w 2008 r. odtajnili już część dokumentów. Są to jednak informacje opracowane przez analityków CIA, a nie materiały od Kuklińskiego.

KJ/Rp.pl