Jutro będziemy obchodzić kolejną rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Czekając na beatyfikację sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego, warto przypomnieć o jego udziale w wydarzeniach sprzed 77 lat. Kiedy wybuchło Powstanie Warszawskie, młody jeszcze wówczas, bo 43. letni kapłan, ks. prof. Stefan Wyszyński, znajdował się w podwarszawskich Laskach. Tam, jako działający pod pseudonimem Radwan III kapelan Armii Krajowej, wspierał żołnierzy walczących w kampinoskich oddziałach.

Ks. Wyszyński pełnił wobec rannych żołnierzy posługę duszpasterską i sakramentalną, ale też asystował przy operacjach w utworzonym w domu rekolekcyjnym szpitalu powstańczym. Młodzi chłopcy walczący w Powstaniu umierali w jego rękach. Widok tego cierpienia towarzyszył mu później przez całe życie.

- „Pamiętam pierwsze dni Powstania Warszawskiego. Przebywałem na terenie Kampinosu. Biegnąc z komżą i stułą do miejsca, w którym właśnie zakończyła się bitwa z oddziałami niemieckimi, natknąłem się na trzech rannych żołnierzy z wyszarpanymi wnętrznościami. Zatrzymałem się przy nich. Wokół nie było nikogo. Jak im pomóc?” – pisał po latach o tamtych wydarzeniach.

W jednej ze swoich książek Prymas wspominał, jak asystował przy amputacji nogi jednego z Powstańców:

- „Złapał mnie za rękę i trzymał ją, dopóki nie zaczął działać środek usypiający. Byłem wtedy strasznie nieuczciwy, bo gdy poczułem, że jego ręka opadła, pobiegłem do innych, których trzeba było spowiadać lub przygotowywać do następnych operacji. Aby zdążyć na czas, umówiłem się tylko z lekarzem, że mnie natychmiast wezwie, gdy mój żołnierz zacznie się budzić. W tym wypadku nie było innego wyjścia. Przyszedłem w porę, gdy on budził się już po operacji. Było to dla niego wielką pociechą, podtrzymaniem i otuchą. Wystarczyła sama życzliwość, współczująca obecność, jakieś dobre słowo, trzymanie za rękę” – opowiadał.

W 1960 roku, w homilii wygłoszonej z okazji rocznicy Powstania Warszawskiego, Prymas Wyszyński odnosił się do zniszczonej w czasie walk Powstania figury Chrystusa sprzed Bazyliki św. Krzyża. Tej samej, która przed rokiem stała się obiektem ataku lewicowych aktywistów:

- „Na warszawskim bruku zburzonego miasta – zamienionego w popioły i zgliszcza – pozostał Chrystus. Obalony wprawdzie, niemocny, leżący na swym krzyżu, ale dłonią pokazujący zburzonej Stolicy niebo, aby nie przestała wierzyć, iż może się odrodzić. Jednego tylko potrzeba – nadziei! Sursum corda – w górę serca!” – mówił.

kak/stacja7.pl