Widok ludzi Palikota, który notabene został wygwizdany przez garstkę rosłych kibiców sprzed Pałacu Prezydenckiego (w piątek), nie może dziwić. Wręcz przeciwnie: pokazuje czarno na białym kto i po co protestuje publicznie przeciwko ACTA. Wielu demonstantów wychodzi na ulice nie znając dokumentów ACTA: idą dlatego gdyż usłyszeli czy przeczytali, że ratyfikowanie tej umowy nie pozwoli im ściągnąć z Interentu plików muzycznych czy filmowych (for free). Inni natomiast wyszli na ulice bo pragną dołączyć do światowej, lewacko - anarchistycznej i anty-chrześcijańskiej demonstracji OBURZONYCH. Pragną zmienić świat, podobnie jak ich idole (Marks, Engels, Stalin, Lenin, Che Guwara itp). I tych jest więcej.


Palikot zyskuje z dnia na dzień w oczach młodych, pięknych wyzutych z wszelkiej moralności. Następuje poważne zachwianie polskiego społeczeństwa. Bo z jednej strony mamy masę młodych ludzi, dla których wartością nadrzędną jest nie dobro wspólne ale dobro indywidualne (we wszystkich aspektach życia), z drugiej strony mamy również młodych ludzi, którzy tworzą na portalach drugiego, trzeciego obiegu teksty publicystyczne, wydają małonakładowe kwartalniki w których zanudzają czytelnika długością artykułu i ilością niezrozumiałych wyrazów. Dwa obozy z których jeden ma wygraną w kieszeni - za mobilność, za brak filozofowania, za działanie, drugi natomiast nadal pozostał dyspozytorem treści bez znaczenia.


Przymilanie się pewnych środowisk do twórców protestów przeciwko ACTA, jak np. Stowarzyszenie Marsz Niepodległości, które wyciera sobie gębę tym pieknym i nic nie znaczącym w tym kontekście słowem, działa jak ślepiec, który usłyszał szept mówiący "idź za mną" i bez refleksyjnie idzie, dreptając jak dziecko we mgle. Katolik ma prawo protestu jedynie wtedy gdy zagrożona jest jego wiara, model społeczny czy moralny. Może protestować przeciwko rosnącym cenom paliw, przeciw drożyźnie w sklepach, za podwyżkami itd, itd. Protest przeciwko ACTA z ludźmi, których można było spotkać ponad rok temu na Krakowskim Przedmieściu, kpiących z modlących się tam ludzi, z krzyża i ze świata katolickiego jest zwykłym nieporozumieniem i prowadzi do rozmycia już i tak rozmytego i rozlazłego obyczaju. Oczywiście brakuje ponownie w tym wszystkim głosu Kościoła jako depozytariusza moralności jak również pewnego modelu społeczno-politycznego. Kościół musi się obudzić ze snu i odważnie wchodzić w przestrzeń publiczną, a nie czekać na sytuacje kryzysowe.

 

philo