Dziś Komisja Europejska podjęła decyzję o przesłaniu polskiemu rządowi tzw. uzasadnionej opinii. Zarzuty Komisji Europejskiej wobec Polski dotyczą przede wszystkim przepisów ustawy o SN zakładających przymusowe przejście w stan spoczynku sędziów tej instytucji, którzy ukończyli 65. rok życia, jak również skrócenie kadencji pierwszego prezesa Sądu Najwyższego. Jak podkreśla wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, prof. Zdzisław Krasnodębski, Polska, niestety, najpewniej sprae w Trybunale Sprawiedliwości UE przegra. Czy powinna wobec tego podporządkować się KE? Krasnodębski odpowiada jasno: musimy iść swoją drogą!

Wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego w 2019 r. pokaże, czy Bruksela zmieni podejście do Polski. Albo te wybory wzmocnią układ rządzący UE, który nie sprzyja Polsce, albo powstanie nowy układ sił politycznych i dojdzie do nowego otwarcia i złagodzenia kursu. Rozstrzygniecie leży nie w sferze prawa, tylko w sferze polityki. Polska jednak pomimo wszelkiego oporu musi iść swoją drogą”

- mówił profesor Krasnodębski.

Wiceszef PE zaznaczył, że KE usiłuje osiągnąć sukces przez Trybunał Sprawiedliwości UE, ponieważ procedura art. 7 okazała się nieskuteczna. Dodał, że Komisja podjęła już decyzję, że sprawa trafi do TSUE, na czym zależy pewnym siłom politycznym w UE, która chcą sprawę rozgrywać z różnych powodów.

Europoseł PiS zaznaczył, że w ostatnich dwóch tygodniach mogliśmy się upewnić, że KE wcale nie chce kompromisu z Polską. Zaznaczył też, że nie zdziwił go fakt, że Komisja dziś zrobiła kolejny krok. Tu dodawał:

We wpływowych mediach Polskę regularnie wrzuca się do tego samego koszyka co Turcję czy Rosję. Tymczasem gdyby ktoś zechciał spojrzeć na sprawę realistycznie, musiałby przyznać, że Polska jest jednym z najbardziej stabilnych, szanujących prawa obywateli krajów w UE”.

Krasnodębski mówiąc o siłach politycznych, które wciąż chcą rozgrywać sprawę Polski, dodawał:

[…] Jeśli z jednej strony naruszają zasady unii energetycznej, forsując Nord Stream 2, trudno się spodziewać, że nie miałyby podważać pozycji Polski. Możliwe, że pod wpływem tych sił KE się spieszy. Nie można też zapomnieć, że działania KE są też efektem działań sił wewnątrz Polski. Bez tych sił w ogóle nie doszłoby do uruchomienia art.7”.

dam/PAP,Fronda.pl