Fronda.pl: ”Wysiadam z Platformy na przystanku Polska” – tak Jacek Saryusz Wolski skomentował opuszczenie PO. Decyzja o wyborze tego przystanku pokazuje, że to polityk odpowiedzialny?

Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski, doradca prezydenta RP: To jak najbardziej odpowiedzialny polityk. Muszę przyznać, że co do tego czuję się absolutnie pewny, albowiem miałem zaszczyt pracować przez wiele lat z panem Jackiem Saryuszem-Wolskim. Byłem jego podwładnym jeszcze w 1995 roku, kiedy był pełnomocnikiem rządu ds. integracji europejskiej i pomocy zagranicznej, rozpoczynając wprowadzanie Polski do Unii Europejskiej. Przygotowywał też negocjacje, które startowały w 1998 roku. Później przez rok pracowałem także na jego zaproszenie w Parlamencie Europejskim, a było to związane z rewolucją ukraińską z 2004 roku. Znam go więc nie tylko medialnie i mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że jest to polityk, który dba przede wszystkim o interes Rzeczypospolitej. Obserwowałem go w działaniu wiele lat i jestem bardzo zadowolony, że podjął tę decyzję. Przyznam, że byłem zdziwiony, iż tak długo to trwało, zważywszy na naturę polityki prowadzonej przez Platformę Obywatelską. Dobrze, że wreszcie to się rozstrzygnęło. Jacek Saryusz-Wolski to polityk bardzo doświadczony na niwie UE. Sądzę, że stratą dla Rzeczypospolitej byłoby, gdyby nie był w stanie ofiarować swych usług krajowi. To stwarza nadzieje, że nadal będzie czynnym politykiem na gruncie europejskim.

Jak Pan ocenia szanse Jacka Saryusz-Wolskiego na to, by został wybrany szefem Rady Europejskiej?

Moim zdaniem to bardzo trudne do przewidzenia. Z uwagi na fakt, że same procedury, a szczególnie procedury w przypadku, gdy możemy mieć do czynienia z reelekcją, są po prostu nieokreślone. Do tej pory mieliśmy tylko dwóch urzędników na tym stanowisku, bo przecież to urząd świeżo stworzony dopiero przez Traktat Lizboński. Trudno więc mówić o jakichś uświęconych tradycją obyczajach politycznych w tym zakresie. Ewentualny wybór Jacka Saryusz-Wolskiego zależy od głównych zainteresowanych państw. Myślę, że dla nikogo nie jest tajemnicą, że państwem, które w poprzednim rozdaniu rozstrzygnęło o wyborze Donalda Tuska były Niemcy. W związku z tym faktycznie od stanowiska Berlina będzie zależało to jak rzecz potoczy się obecnie. Dodam tylko, że stanowisko szefa Rady Europejskiej jest stanowiskiem zasadniczo administracyjnym. Trzeba znać wagę tego stanowiska, nieprzesadnie przywiązując się do niej.

Ministrowie spraw zagranicznych Czech i Słowacji stwierdzili, że poprą jednak kandydaturę Donalda Tuska. Czy nie doprowadzi to do niepotrzebnych nieporozumień w ramach Grupy Wyszechradzkiej?

To są doniesienia medialne, na razie niepotwierdzone, a rozmowy nadal trwają. Gdyby państwa Grupy Wyszechradzkiej miały poprzeć Jacka Saryusz-Wolskiego, to w opozycji do jakich krajów musiałyby to zrobić? Wobec zakulisowej natury negocjacji na temat wyborów na szefa Rady Europejskiej, jesteśmy skazani na spekulacje. To spekulacje tym poważniejsze, że w ramach przetargu negocjacyjnego, na tym etapie rozmaite kraje mogą mówić co innego, niż ostatecznie uczynią. Póki co mamy do czynienia z wróżeniem z fusów.

Czy zgadza się Pan z tymi, którzy mówią, że Donald Tusk sam pozbawił się szansy, by polski rząd poparł jego kandydaturę?

Oczywiście. Żadne szanujące się państwo nie może przyjmować procedury, w ramach której o tym kto będzie, a kto nie będzie kandydatem z danego państwa, będą decydowały inne kraje. Na dodatek wysuwany polityk to kandydat, który jest w ostrym sporze z obecnym rządem i miesza się w wewnętrzny konflikt co jest niezgodne z obyczajem politycznym. Mam tu na myśli obyczaj, który nakazuje, by polityk sprawujący funkcje międzynarodowe dystansował się od tego typu konfliktów. Przyjęcie takiej procedury byłoby zgodą państwa polskiego, na to by kandydatów w naszym imieniu zgłaszały inne państwa. To oczywiście niedopuszczalne. Należy dziwić się, iż ktokolwiek dziwi się, że sytuacja wygląda w taki właśnie sposób.

Dziękujemy za rozmowę.