Tak mocną tezę prof. Kieżun sformułował na podstawie analizy danych gospodarczych. - Zacznijmy od bankowości, na sześćdziesiąt banków tylko trzy są kapitałowo polskie (w tym tylko jeden w całości), to jest typowa sytuacja kraju neokolonialnego, gdzie tylko jeden bank, emisyjny, jest kapitałowo miejscowy. Jeśli chodzi o wielki handel, to mamy tylko dwie małe polskie sieci, cała reszta jest zagraniczna i transferuje zyski poza Polskę. A warto mieć świadomość, że jedno miejsce pracy w supermarkecie to pięć miejsc w małych sklepach. I wreszcie struktura przemysłu jest u nas także neokolonialna. Jeśli chodzi o wielki przemysł, powyżej pięciuset pracowników, to nie więcej niż w 32-33 procentach jest polski, reszta jest obca; jeśli chodzi o przemysł średni to jest nieco lepiej, bo niemal połowa tego biznesu jest nasza. Ale, co roku jest nieco gorzej – mówi ekonomista.

Polska jest także krajem głęboko podzielonym. - Istotne jest również to, że Polska jest bardzo głęboko podzielona. Warszawa ma bezrobocie na poziomie 4 procent, a zarobki na średnim poziomie europejskim, w Krakowie, Poznaniu czy Wrocławiu jest 5-6 procentowe bezrobocie – to znaczy, że bezrobocia w istocie nie ma – i że w tych miejscach żyje się na niezłym poziomie, a jednocześnie w Polsce dziesięć milionów ludzi żyjących w szalonym niedostatku, a milion czterysta tysięcy dzieci nie dojada, bardzo rzadko je mięso czy ryby, a nawet chleb. Dziesięć milionów ludzi jest zatem wykluczonych, i to w kraju, gdzie wyższa kadra bankowa zarabia średnio sto dwadzieścia tysięcy miesięcznie, pensja dyrektora spółki giełdowej to sześćdziesiąt tysięcy – dodaje ekonomista w wywiadzie dla tygodnika „Do Rzeczy”.

Prof. Kieżun ostrzega także, że Polska wymiera. I jeśli nic z tym nie zrobimy, to stanie się to jednym z największych naszych problemów. Lekarstwem musi być sensowna i oparta na systemie dopłat polityka pronatalistyczna, ale też przemiana kulturowa, która zatrzyma część kobiet w domach. - Uważam, że przekonywanie kobiet, że wychowywanie przez nie dzieci w domu jest upokorzeniem to kompletny nonsens. To, kim jesteśmy decyduje się w ciągu pierwszych dziesięciu, dwunastu lat naszego życia. I za to odpowiada matka, kobieta. Opowieści, że ojciec może pójść na urlop macierzyński, tak jak matki, to absurd. Ja bardzo kochałem swoje dzieci, ale nie mógłbym zastąpić mojej żony w opiece nad nimi. Także dlatego, że kobieta ma zupełnie inny stosunek do dziecka, bo ono przez długi czas było w niej, było niemal jej częścią... Mężczyzna nie jest w stanie zrobić tego, co kobieta. To zresztą sprawdza się wszędzie. Moimi najlepszymi pracownicami w Polsce były w wielu miejscach kobiety. Były dokładniejsze, staranniejsze. Nie ma w tym zresztą nic zaskakującego. W całej historii Polski mężczyźni zajmowali się obroną naszej podmiotowości, walczyli, a gospodarkę prowadziły kobiety; rodzinę utrzymywały kobiety. One od zawsze były dyrektorem domu – mówi ekonomista.

Cały wywiad w dzisiejszym tygodniku „Do Rzeczy”.

TPT