Fronda.pl: Reforma minister Anny Zalewskiej powoli staje się faktem. Mimo to nie ustają protesty. Czy rzeczywiście to, co proponuje PiS, czyli przede wszystkim powrót do systemu 8+4, jest dobre? Może to rzeczywiście „rewolucja”...

Prof. Aleksander Nalaskowski, pedagog: Minister Zalewska wie, co robi, chcąc przywrócić stary system, tyle że świat roi się od Broniarzy i im podobnych. Minister edukacji chce po prostu wrócić do tego, co było dobre i sprawdzone. Powstaje pytanie, czy uda się jej trochę przyciszyć Związki Zawodowe bądź podobne organizacje, wszelkie KOD-y czy nie-KOD-y, które przeszkadzają.

Gimnazja mają tyle samo przeciwników, co zwolenników, choć pamiętam, że gdy zostały wprowadzone, nikt nie wiedział, jaki to ma właściwie sens. Związki zawodowe i Sławomir Broniarz protestowali wówczas przeciwko gimnazjom. Teraz ich bronią. Z czego wynika ta „zmiana poglądów” i dlaczego, w Pana ocenie, likwidacja gimnazjów jest dobrym krokiem?

Były po prostu zupełnie niepotrzebne, do niczego nie prowadziły. Tego rodzaju reformy nominalne na całym świecie polegały na tym, że edukację rozdrabniano, szatkowano. Od początku nikt nie potrafiły tego załatwić. Te wszystkie „związki Broniarzowe” upatrywały w tym np. utratę dodatkowych godzin, co się jednak nie sprawdziło. Teraz znów boją się o utratę godzin, przede wszystkim jednak buntują się po to, aby się buntować, szykanować, przeszkadzać, oczerniać.

Era gimnazjów stała się erą „nauki pod testy”, wyglądające na takie „małe matury”... Wielu komentatorów narzeka dziś, że uczniowie uczą się „pod testy”, nie zdobywają wiedzy, która zostaje później w głowie. Znamy przypadki młodych nauczycieli, którzy mówią, że uczniowie gimnazjów czy szkół średnich mają braki w wiedzy z różnych dziedzin i przedmiotów. Są problemy z podstawami geografii czy historii, ze znajomością lektur...

Z podstawami wszystkiego są problemy. Wynika to z uszkodzenia systemu kształcenia. Zepsuliśmy coś, co było dobre. System 8+4 był dobry, ale minister Handtke zaczął z tym eksperymentować. Wyłącznie dlatego, że chciał czymś zabłysnąć. A związki zawodowe najpierw burzyły się przeciwko gimnazjom, dziś znów burzą się przeciwko ich likwidacji. Jest to organizacja kabaretowa, której nie warto traktować poważnie.

Kuleje” również egzamin dojrzałości. Minister Anna Zalewska zapowiada również podniesienie poprzeczki pod tym względem, żeby typ szkoły, który nazywamy „liceum ogólnokształcącym” naprawdę taki był. Na temat poziomu trudności matury krążą już w internecie żarty, np. że za kilka lat zamiast- przykładowo, obliczyć, ile zarobił drwal na sprzedaży drewna, na maturze z matematyki trzeba będzie tego drwala z zadania... pokolorować. Tymczasem co roku media alarmują, że coraz więcej młodych ludzi nie zdaje tego egzaminu. Jak można to wytłumaczyć?

Ta zależność jest bardzo prosta. Wysoki poziom windował pewną elitę i odcinał słabeuszy. Niski poziom nauczania, natomiast nie winduje elity, a wydobywa na światło dzienne po prostu słabych uczniów.

Najczęstszym zarzutem przeciwników tej reformy są wątpliwości, czy została dobrze przemyślana. Protesty często odbywają się pod hasłem: „Nie dla chaosu w szkole”. Może to rzeczywiście dość „rewolucyjna” reforma?

Tak tak, „wprowadzi chaos”, „jest robiona na kolanie”, bez przerwy słyszę te argumenty i robi mi się już od nich niedobrze, tutaj nie ma nawet o czym rozmawiać. Ci, którzy ostatnio na manifestacji rzucali kredą, nie mają o niczym pojęcia, o historii, geografii, matematyce... Myślą wyłącznie o urlopach, „wczasach pod gruszą”, pracując od wakacji do wakacji. O czym w ogóle mówimy?

Bardzo dziękujemy za rozmowę.