A trzeba pamiętać, że sympatykami eugeniki, tej „rasowej naprawy człowieka” , aktywnie działającymi na rzecz jej  wprowadzenia do polskiego prawa były tysiące ludzi nauki i kultury! Tak samo, jak dzisiaj, także wtedy medialni celebryci wytaczali przeciwko Kościołowi najcięższe działa. Parlament II Rzeczpospolitej nie uległ proeugenicznej propagandzie i odstąpił od swoich projektów. W kilka lat po II wojnie światowej, która pokazała, do jak strasznych zbrodni doprowadziły eugeniczne rozwiązania hitlerowskich Niemiec, polscy eugenicy przyznali Kościołowi Katolickiemu rację.

Nie żyjemy jednak w II, ale w III Rzeczpospolitej. Władze wprowadzają właśnie programy finansowania sztucznej reprodukcji z publicznych pieniędzy. W konflikcie ze stanowiskiem Kościoła katolickiego w sprawach bioetycznych w pierwszej kolejności jest zatem rząd Rzeczpospolitej.  Przeciwko temu stanowisku występuje także część wpływowych mediów. Wydaje się, że nie bez znaczenia dla ich postawy pozostają związki interesów mediów komercyjnych z interesami tych, którzy na sztucznej reprodukcji zarabiają. Rynek usług medycznych w Polsce ( w tym także usług t.zw. „zdrowia reprodukcyjnego” ) to przecież pokaźne, liczone w miliardach złotych, pieniądze, z olbrzymimi budżetami reklamowymi. Media komercyjne stanowią zaś jeden z elementów tego rynku. Czemu nas zatem dziwią zakrojone na szeroką skalę kampanie medialne  wspierające ze wszystkich możliwych sił tych, którzy płacą za reklamę, za gazetowy marketing, sponsorowane mnie lub bardziej artykuły czy akcje mające zwiększyć popyt na określone usługi?  Taka jest logika działania mediów komercyjnych, upodabniających się coraz bardziej do „słupów ogłoszeniowych”. Tak, jak nie widzę powodu, aby polemizować z argumentami w reklamach, tak też nie widzę powodu, aby zżymać się na słabe intelektualnie i mocne emocjonalne (a to przecież cechy charakterystyczne większości reklam) wypowiedzi medialne przeciwko dokumentowi bioetycznemu KEP.

Przygotowanie rzetelnego materiału prasowego na temat rynku sztucznej prokreacji w Polsce, eksperymentów dokonywanych na embrionach, ryzyk związanych z procedurą in vitro nie tylko dla osób bezpośrednio w nią zaangażowanych, ale także dla całego gatunku homo sapiens (zmiany genetyczne w długiej perspektywie czasowej) wymagałoby  czasu, pieniędzy, umiejętności samodzielnego, krytycznego myślenia i umiejętności śledczych . A także siły do przezwyciężenia oporu wpływowych i bardzo zdeterminowanych grup interesów. Poza Kościołem katolickim taką realną siłą do ochrony obywateli przed korporacyjnymi interesami mogłoby, gdyby chciało, dysponować państwo. Jednak samorządowe i ministerialne programy finansowania sztucznej prokreacji z naszych podatków pokazują jasno, po której stronie opowiada się aparat władzy. A przychylne establishmentowi media wypędzają diabły tam, gdzie powinny uczciwie popracować nad przygotowaniem rzetelnej informacji dla obywateli.

Rozm. eMBe