Luiza Dołęgowska, fronda.pl: Nie od dziś słyszymy, że polskim rodzinom w Niemczech odbierane są dzieci przez Jugendamt. Ostatnio odebrano nocą, z ramion babci, małą Marcelinę. Czy Pan wie coś więcej na temat pomocy prawnej dla tej rodziny?

Poseł Szymon Szynkowski vel Sęk (PiS) -Zajmuję się tymi sprawami od 12 lat. Po wejściu Polski do Unii Europejskiej pojawiły się pierwsze takie sprawy, w które angażowałem się najpierw jako współpracownik Marcina Libickiego, byłego posła PiS, później jako współpracownik europosłów i teraz - jako poseł. To jest niestety zjawisko, z którym spotykamy się regularnie, tzn. że Jugendamt używa władzy wobec rodziców i jest instytucją, która de facto jest w znacznej mierze wyłączona poza możliwość skutecznej kontroli prawnej.

Jest -niby - kontrola sądowa, ale Jugendamt ma bardzo duże kompetencje i może działać niezależnie od tego, że nie ma jeszcze wyroku sądu w tej sprawie. Za poprzedniej władzy nie było - w mojej opinii – wystarczającej reakcji na zgłaszane przypadki, ale teraz jest inaczej – ministerstwo sprawiedliwości, w szczególności pan minister Wójcik czuwa nad tym i każdy przypadek, który trafia do ministerstwa jest analizowany, i w miarę możliwości jest udzielane wsparcie za pośrednictwem konsulów czy też placówek konsularnych.

Pan prezydent w Radiu Maryja mówił dziś, że działania Jugendamtów nie są skierowana tylko wobec polskich dzieci i rodzin, ale i wobec każdej innej nacji w Niemczech, jednak chyba to niewielkie pocieszenie dla polskich rodzin?

Oczywiście, działania Jugendamtów zdarzają się też wobec przedstawicieli innych narodów, innych państw, a to wynika – mam wrażenie – z przekonania niektórych urzędników Jugendamtów, co jest wsparte przepisami dającymi im dość duże kompetencje - że dla dziecka będzie najlepiej, jeżeli będzie ono wychowywane w kulturze niemieckiej. Zdarzają się nawet niektóre opinie na piśmie wystawiane przez Jugendamt, które sam widziałem, gdzie np. kontakt z dzieckiem polskiego rodzica jest ograniczany i rodzic jest zmuszany do rozmowy po niemiecku – nie dlatego, że nie ma tłumacza, ale dlatego, że podobno ''lepiej dla dziecka'' jeśli będzie ono mówiło po niemiecku. Wydaje mi się to bardzo dużym nadużyciem, i tego typu przypadki spotykają się z naszą reakcją , bo nie możemy przechodzić nad tym do porządku dziennego.

Sprawa odebranej Marceliny nie dość, że nie zakończyła się happy-endem, to jeszcze rodzice obawiają się, czy władza nie odbierze im dwójki starszych dzieci. Czy niemiecka strona cokolwiek wyjaśnia, dlaczego to robi?

Z tego co wiem, działają w tej sprawie przedstawiciele ministerstwa sprawiedliwości i tam z pewnością można uzyskać więcej szczegółowych informacji, a bieg tych spraw zmienia się z dnia na dzień.

Okazuje się, że polska mniejszość narodowa ma w Niemczech coraz większe szanse, by zostać uznana oficjalnie przez niemieckie władze – czy to realne?

To jest bardzo trudna droga i bardzo trudny proces. Wsparliśmy ten postulat i rozpoczęliśmy tę ścieżkę bardzo poważnie - jako cały Sejm, w uchwale, która została przyjęta dwa tygodnie temu. Pierwszy raz w historii Sejm się w tej sprawie wypowiedział i pierwszy raz co ważne wypowiedział się przez aklamację, czyli jednomyślnie. To jest bardzo poważny sygnał dla Niemiec i na pewno to się nie stanie z dnia na dzień, natomiast je w swoich mam wreszcie argument, który będę mógł wykorzystywać w rozmowach z niemieckimi posłami, bo ta sytuacja od lat jest nierównoważna.

My traktujemy mniejszość niemiecką w Polsce, która ma tu oficjalny status mniejszości – z szacunkiem, z otwartością, i oczekujemy takiego samego traktowania Polaków w Niemczech. Niestety – i w sensie statusu i w sensie finansowym, a także w sensie nauki języka - cały czas ta równowaga nie jest zachowana. Zrobię tutaj wszystko w zakresie swoich możliwości, żeby przynajmniej w najbliższych latach ten stan rzeczy znacząco poprawić. Chciałbym, żeby za pięć lat, na stulecie Związku Polaków w Niemczech – tej najstarszej polskiej organizacji, można było mówić, że mamy do czynienia wreszcie z równowagą w tej kwestii.

Ta najstarsza organizacja nosi nazwę ''Rodło''?

Oni dokładnie nazywają się Związek Polaków w Niemczech i mają za swój znak rodło, choć jest tam pewien spór prawny, dotyczący wykorzystania tego znaku. Natomiast oni mają prawa do tego znaku, a w skrócie mówi się o tej organizacji ''Rodło''.

Dziękuję za rozmowę