„Paris Vogue” opublikował niedawno zestaw zdjęć siedmiolatek, przebranych i ucharakteryzowanych na femme fatale. Nie jest to zbiór rozczulających fotografii dzieci przebierających się w ubrania mamy, w za dużych butach i szminką hojnie rozsmarowaną po policzkach. To zdjęcia wyzywająco umalowanych dziewczynek w idealnie dopasowanych, seksownych, dorosłych ubraniach, naśladujących dojrzałe i doświadczone przez życie kobiety.

Psychologowie społeczni alarmują, że mamy dziś coraz częściej do czynienia z seksualizacją dzieci. Co to jest seksualizacja? Według raportu Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego pojawia się ona, gdy „osoba zostaje seksualnie uprzedmiotowiona – widziana jako obiekt użycia seksualnego innych, a nie w pełni swego człowieczeństwa oraz oceniana pod kątem ich fizycznego wyglądu i seksapilu”1 . Z pozoru wydawać by się mogło, że rodzice nie muszą się obawiać o swoje pociechy, ponieważ seksualizacja dzieci to problem niewielkiej grupy pedofilów. Jednak jeżeli przyjrzymy się współczesnej kulturze, widać wiele sygnałów ostrzegających nas, że problem jest bliższy i poważniejszy niż się wydaje. By nie być gołosłownym, podam kilka przykładów

Popularny „Paris Vogue” pod redakcją Toma Forda2 opublikował niedawno zestaw zdjęć siedmiolatek, przebranych i ucharakteryzowanych na femme fatale. Nie jest to zbiór rozczulających fotografii dzieci przebierających się w ubrania mamy, w za dużych butach i szminką hojnie rozsmarowaną po policzkach. To zdjęcia dziewczynek w idealnie dopasowanych, seksownych, dorosłych ubraniach. Wyzywająco umalowane, ułożone w starannie wyreżyserowanych pozycjach, naśladujących dojrzałe i doświadczone przez życie kobiety, małe dziewczynki budzą co najmniej mieszane uczucia.

Choć w Polsce jeszcze tego nie mamy, to na świecie popularne są konkursy piękności dla dzieci. Małe dziewczynki, poprzebierane za dorosłe kobiety, walczą o tytuł najpiękniejszej. Obejmuje to także występowanie w strojach kąpielowych.

W wielu teledyskach często zauważyć można zjawisko odwrotne – wyzywająco zachowujące się dorosłe statystki ustylizowane na małe dziewczynki. W seksualizacji strojów dziecięcych przoduje zwłaszcza Japonia.

Innym przykładem jest seksualizacja zabawek dziecięcych. Przy okazji kupowania prezentów na Boże Narodzenie z pewnością wielu rodziców miało okazję zajrzeć do sklepów z zabawkami. Można wówczas natrafić na zestaw ubranek dla lalki – czarna, obcisła bluzeczka z cekinami, czerwona minispódniczka, kabaretki, szpilki

Przykłady te wzbudzają u większości ludzi co najmniej mieszane uczucia. Niektórzy wręcz wzdrygają się na ich widok. Dlaczego właściwie jednak uważamy je za niewłaściwe? Czy budzą one sprzeciw wyłącznie osób religijnych, dla których czystość seksualna jest wartością?

Okazuje się, że seksualizacja dzieci martwi nie tylko chrześcijan, lecz np. feministki. Najpowszechniej wyrażana przez te grupy obawa dotyczy tego, że dziewczynki uczą się postrzegać siebie głównie jako obiekty seksualne. Zaczynają koncentrować się na własnym wyglądzie i każde odchylenie od aktualnych standardów piękna odbierane jest przez nie jako życiowa porażka.

Ciekawy eksperyment przeprowadził zespół3 Barbary Frederickson. Naukowcy sprawdzali, na ile martwienie się o swój wygląd wpływa na zdolności intelektualne młodzieży. Grupę 82 uczniów szkoły średniej poproszono o włożenie albo golfu, albo stroju kąpielowego. Następnie uczniowie zostali poproszeni o ocenę ubrania i swojego wyglądu w tym ubraniu. Bezpośrednio po badaniu uczniowie rozwiązywali test matematyczny. Okazało się, że dziewczęta, które musiały oceniać swój wygląd w stroju kąpielowym, podkreślającym wszak wszelkie niedoskonałości ciała, poradziły sobie z testem gorzej niż te, które oceniały swój wygląd w golfie. Badanie przeprowadzone przez inny zespół naukowców kilka lat później4 wykazało z kolei, że gorzej radzili sobie z testem chłopcy, którzy rozwiązywali go po tym, jak zostali zmuszeni do oceny swego wyglądu w samych tylko kąpielówkach.

Okazuje się więc, że krytyczna ocena własnego wyglądu jest w stanie wpłynąć negatywnie na koncentrację umysłu. Nie prowadzono podobnych badań na młodszych dzieciach, ale można oczekiwać podobnego efektu.

Warto jednak zadać sobie inne pytanie: jaki wpływ zjawisko seksualizacji dzieci ma na całe społeczeństwo, choćby na zwykłych czytelników „Vogue’a” oglądających siedmioletnie femme fatale? Co się dzieje, gdy oglądamy takie obrazy? Czy zaczynamy kojarzyć dzieci z dorosłym erotyzmem? Czy zaczynamy je odbierać jako bardziej wyrafinowane niż w rzeczywistości? Czy taki widok sprawia, że zaczynamy wierzyć, iż dzieci mają ochotę wchodzić w relacje seksualne z dorosłymi?

Ze względów etycznych prowadzenie jakichkolwiek eksperymentów w tym zakresie jest bardzo trudne. Niemniej jednak dwaj naukowcy, Paul Bryant i Daniel Linz5 , przeprowadzili badanie, w którym testowano wpływ parapedofilnej pornografii na sposób spostrzegania dzieci przez dorosłych. Pokazano więc materiały pornograficzne 154 osobom. Część oglądała materiały, w których występowały osiemnastoletnie osoby o dziecinnym wyglądzie, dodatkowo ustylizowane na dzieci. Druga grupa oglądała materiały, w których występowały kobiety ewidentnie pełnoletnie. Następnie naukowcy przeprowadzili klasyczny test nieświadomych skojarzeń. Badanym zaprezentowano serię obrazów oraz wyrazów. Test wyglądał w ten sposób, że wpierw na ekranie komputera pojawiał się obraz, np. zdjęcie skromnie, nie wyzywająco ubranej dwunastoletniej dziewczynki. Potem pojawiały się litery tworzące rzeczywiste słowo, np. „window” (okno) lub też bezsensowne – np. „bartey”. Badany miał ocenić, czy słowo jest prawdziwe, czy bezsensowne. Robił to, wciskając jeden z dwóch klawiszy: W na „prawdziwe słowo”, N na „bezsensowny zbitek liter”. Komputer rejestrował poprawność rozpoznania oraz czas reakcji. Niektóre z prawdziwych słów były neutralne (okno, koszyk itp.), inne zaś miały konotacje seksualne – sexy, podniecający, erotyczny. Okazało się, że słowa o konotacji seksualnej były najszybciej rozpoznawane przez osoby, które oglądały wcześniej parapedofilną pornografię. Ale tylko w jednej sytuacji – gdy bezpośrednio przed danym słowem pojawiał się obraz dziecka. Przypomnijmy, że w tej części badania wykorzystano normalne, aseksualne zdjęcia dzieci!

W badaniu nieświadomych skojarzeń opieramy się na zjawisku uogólnionego pobudzenia. Polega to na tym, że ludzie łatwiej i szybciej rozpoznają słowa związane i skojarzone z aktualnie działającym bodźcem. Jeżeli widzimy jakiś obraz, szybciej rozpoznamy słowa z nim się kojarzące. Na przykład widząc choinkę, szybciej rozpoznamy słowa: bombka, prezent, igliwie niż np. kreda, tablica, długopis. Fakt, że ludzie wcześniej oglądający dziecięcą pornografię szybciej rozpoznali słowa seksualne po zobaczeniu neutralnego zdjęcia dziewczynki, oznacza, że nastąpiła (być może przejściowa) seksualizacja dziecka. Pamiętajmy, że osobami badanymi nie byli pedofile, a zwykli ludzie. Tak więc zseksualizowane wizerunki dzieci spowodowały powstanie u zwykłych, normalnych ludzi nieświadomych skojarzeń dzieci i seksu.

Oczywiście można zadać pytanie, czy nie spowodowało to u uczestników eksperymentu znieczulenia na seksualne wykorzystanie dzieci, ale to już wykraczało poza zakres i możliwości badania.

Warto w tym kontekście zadać sobie pytanie: a co będzie się działo, gdy obrazy seksualizujące dzieci staną się coraz bardziej rozpowszechnione: na billboardach, w telewizji, w czasopismach? Taka jest przecież tendencja. Z dorosłym erotyzmem przeciętny człowiek oswoił się na tyle, że przestał zwracać nań uwagę. Specjaliści od reklamy będą więc sięgać po coraz bardziej bulwersujące środki, by na nowo przyciągnąć uwagę klientów. Eksperyment Bryanta i Linza wykazał, że zwyczajni ludzie zaczynają kojarzyć 12-letnie dziewczynki z seksem. I to w dodatku po jednorazowym, krótkim kontakcie z wizerunkiem pełnoletnich aktorek porno ustylizowanych na małolaty. Co się więc stanie, gdy zerotyzowane obrazy dzieci zaczną pojawiać się masowo?

Można też zastanowić się, jak seksualizację dzieci przez kulturę popularną ocenią pedofile. Czy zostanie to odczytane jako zachęta do wzmożenia już prowadzonej6 walki o depenalizację i legalizację pedofilii?

Bogna Białecka

Pismo Poświęcone Fronda, nr 58 (2011 r.)