Przez ostatni tydzień dołączyłem do strajków. Żądałem, aby państwo skupowało interwencyjnie moje teksty po cenach trzykrotnie wyższych niż rynkowe. Chciałem też, aby budżet dopłacał mi połowę moich rocznych dochodów, płacił dwie dodatkowe pensje w roku i za cztery lata pozwolił mi pójść na emeryturę w wysokości co najmniej średniej krajowej.

Niedorzeczne? Właśnie tak samo można spojrzeć na postulaty protestujących górników, rolników i związkowców. Średnia płaca w Jastrzębskiej Spółce Węglowej to ok. 8 tys. zł brutto, podaje spółka. Według Głównego Urzędu Statystycznego, obecne dochody rolników to ok. 5 tys. zł netto. Rolnicy bronią się, że drogie traktory są własnością banków. A mali i średni przedsiębiorcy to niby jeżdżą autami kupionymi za gotówkę? Na to stać tylko urzędników.

Rządy Donalda Tuska przez lata odwlekały niezbędne reformy w górnictwie czy służbie zdrowia, bo mogły nieść za sobą niezadowolenie społeczne, co zawsze niesie za sobą duże ryzyko polityczne. Przez lata rządy świadomie utrzymywały socjalny raj w górnictwie, raj podatkowy w rolnictwie i czysty socjalizm w służbie zdrowia. Teraz PO zbiera to, co posiało.

Nadchodząca wiosna będzie najgorętsza od lat. Platforma pewnie po raz kolejny ugnie się pod naciskiem zawodowych grup interesu. Oznacza to, że po raz kolejny spokój społeczny zostanie kupiony na kredyt, który spłacą solidarnie wszyscy podatnicy.

Miejmy nadzieję, że w końcu odbije się to na wynikach wyborów. Polska potrzebuje reformatorów, a nie politycznych krętaczy.

Tomasz Teluk