Agnieszka Kołakowska: O Polsce i Izraelu. Krótka uwaga o pewnym podobieństwie, świadczącym o duchu naszych czasów

 TEOLOGIA POLITYCZNA

Myśląc o cynizmie, obłudzie i idiotyzmie histerycznej i niczym nieuzasadnionej kampanii, rozpętanej w UE i w zachodniej prasie przeciwko rządom “prawicy” w Polsce, zdałam sobie nagle sprawę z pewnego podobieństwa między obecną sytuacją Polski na międzynarodowej scenie a sytuacją Izraela na tejże. Jest ono uderzające. Oczwiście porównanie to ma swoje granice; chodzi mi w tej chwili tylko o to, jak oba te kraje są przedstawiane zagranicą. Ważne jest nie tyle samo podobieństwo - z którego niewiele wynika - co źródło tej sytuacji, to znaczy przyczyny histerycznej kampanii nienawiści prowadzonej przeciwko obu państwom - przeciwko państwu Izrael od bardzo dawna, przeciwko rządom “prawicy” w Polsce od chwili jej wygranej w wyborach parlamentarnych. Przyczyny te są identyczne. Ten sam duch czasów, nasilający się w ostatnich dziesięcioleciach, każe potępiać Izrael i zwalczać rządy “prawicy”, całkiem niezależnie od treści polityki tych rządów i niezależnie od faktów.

Od jakich faktów? Od takiego na przykład, że PiS jest partią prawicową w takim samym mniej więcej stopniu, w jakim ja jestem wielbłądem. Wystarczy, że jest tak postrzegana. A jest tak postrzegana między innymi przez swoje przywiązanie do pewnych wartości, wśród których dużą rolę odgrywają pojęcie narodu i suwerenność. Wartości te, wszędzie zwalczane przez politycznie poprawną lewicę, i rzecz jasna przez Unię Europejską (zwłaszcza w postaci pani Wallstrom), jako “faszystowskie”, odgrywają dużą rolę w przyczynach kampanii nienawiści, wymierzonej przeciwko Izraelowi i teraz obecnej władzy w Polsce. Tyle, że w przypadku Izraela wartości te są nie tyle kwestią przywiązania co podstawowe i nieodzowne w walce o przetrwanie.

Od jakich jeszcze faktów? W obu przypadkach można śmiało odpowiedzieć: “od wszelkich”, ale w przypadku Polski rzuca się to w oczy w sposób jaskrawy, ponieważ nagonka na “rządy prawicy” zaczęła się, jak wspominałam powyżej, zaraz po wyborach, a właściwie jeszcze przed wyborami, nim jeszcze rządy te zdążyły cokolwiek zrobić.

Korzystam z okazji, by przypomnieć kilka faktów o tej faszystowskiej dyktaturze, jaką jest Izrael.

Izrael jest - dla porządku powtórzmy - jedyną demokracją na Bliskim Wschodzie. Jest też państwem prawa. Arabowie - to też warto wielokrotnie powtarzać - cieszą się równouprawnieniem; zasiadają jako sędziowie i w Knesecie (parlamencie); są też legalne partie arabskie. (Precyzuję, że są to partie legalne, by wspomnieć w tym kontekście o rzeczy dość istotnej, mianowicie o nielegalnej partii Kach, która jest partią żydowską, nie arabską, i jest w Izraelu nielegalna ponieważ głosi rasistowskie anty-arabskie hasła.)

[...] 

Izrael jest atakowany za wszystko, co robi, cokolwiek by to było. Ogromna większość mediów na świecie ma na temat tego kraju tak zdecydowanie wyrobione negatywne uprzedzenia, że żadna ilość faktów, nawet powtarzanych nieskończoną ilość razy, tych uprzedzeń nie zmieni. Słynne na całym świecie zdjęcia palestyńskich dzieci rzekomo zabitych przez izraelskie pociski, czy izraelskich żołnierzy, znęcających się nad Palestyńczykami, zdjęcia, które okazują się pozowane lub po prostu sfałszowane - nie bywają w prasie dementowane, albo w malusieńkich notkach na 20ej stronie gazet. Tak samo podaje się niezweryfikowane palestyńskie informacje na temat liczb ofiar. W zeszłym roku w polskiej prasie na portalu “wpolityce” można było przeczytać: “Izraelski nalot na szpital i park z bawiącymi się dziećmi. Co najmniej 10 ofiar. Zobacz przejmujące zdjęcia.” Szybko się okazało, że to nie izraelski nalot, tylko rakieta Hamasu, która spadła “za wcześnie” - na szpital. Ale kilka dni po zdementowaniu te informacje nadal były na stronie portalu. Pojawiła się tylko, małym drukiem, pod koniec tekstu, następująca informacja: “Izrael twierdzi, że atak przeprowadzili pomyłkowo palestyńscy bojownicy.” 

[...]

Powtórzmy raz jeszcze: Izrael jest demokracją, która broni swoich obywateli. Izraelskich głosów krytycznych i demonstracji nie brak. Rządy Hamasu i Fatah są krwawą dyktaturą, tyranią, która na żadne głosy sprzeciwu rzecz jasna nie pozwala, w sposób zamierzony trzyma swoich obywateli w biedzie i zamiast ich bronić wystawia ich na ostrzał, robiąc wszystko, by zwiększać ich biedę i ponosić jak największe straty cywilne, by świat obwiniał za nie Izrael i pomagał im w walce przejęcia całego Izraela i wymordowania Żydów. Mówią o tym otwarcie. Ale nikt o tym nie pisze.

W przypadku Izraela panują podwójne standardy. Podobnie jak dziś w przypadku Polski. Nagonka, jaka rozpętała się w mediach na demokratycznie wybrane rządy w Polsce, jest pod pewnymi względami bardzo podobna do nagonki na Izrael. W obu przypadkach stosowane są standardy i wysuwane roszczenia, jakie byłyby nie do pomyślenia w stosunku do jakiejkolwiek innej zachodniej demokracji.

Z tą oczywiście (dość ważną) różnicą, że w przypadku Izraela nie chodzi o próby obalenia takiej czy innej władzy, postrzeganej jako zbyt “prawicowa” - jest jasne, że każdy izraelski rząd, jakkolwiek lewicowy, będzie podejmował wszystkie konieczne kroki, by zapewnić bezpieczeństwo kraju i swoich obywateli - lecz o kwestionowanie racji bytu samego państwa i jego prawa do obrony przed atakami. Izrael jest obrzucany obelgami typu “faszyści” i “naziści” niezależnie od tego, co robi i niezależnie od tego, jakiego rodzaju rząd - prawicowy, lewicowy, centrystyczny - w danej chwili jest przy władzy. W przypadku Polski natomiast chodzi o szukanie wsparcia w Unii Europejskiej i w zachodniej prasie, by obalić demokratycznie wybrany rząd, pod pretekstem, że jest faszystowską dyktaturą, która wprowadzi cenzurę, zniszczy swobody obywatelskie i Bóg wie co jeszcze. Obecny polski rząd jest tak samo obrzucany obelgami typu “faszyści” i “naziści” niezależnie od tego, co robi.

Z tą też różnicą, że w przypadku Polski nagonka jest całkowicie wytwarzana i podsycana w Polsce, przez opozycję składającą się z PO i środowiska Gazety Wyborczej. W Izraelu opozycji wobec w danym momencie panującej władzy nie brak, ale nie szuka ona wsparcia za granicą ani w Unii Europejskiej by obalić demokratycznie wybrany rząd. Owszem, także wewnątrz samego Izraela jest kilka (żydowskich) anty-izraelskich organizacji, szukających wsparcia za granicą i uprawiających anty-izraelską propagandę wszędzie, gdzie się da na świecie, ale nie są to partie polityczne, i nagonka - w postaci na przykład ruchu BDS - jest wytwarzana głównie za granicą. Jest najbardziej zaciekła w środowiskach akademickich, zwłaszcza na amerykańskich uniwersytetach.

W przypadku Polski, jak w przypadku Izraela, nikt nie raczy spojrzeć na fakty. Przeciwnie, jak w przypadku Izraela, od faktów trzeba uciekać, trzeba je przemilczać. Inaczej stałoby się jasne, że zarzuty są bezpodstawne. W przypadku Polski nikt pośród protestujących nie umie wykazać, w jaki to mianowicie konkretny sposób rząd łamie prawo, poniewiera konstytucję, gardzi prawami obywatelskimi itd itp. Także w przypadku Izraela konkretne fakty nie uzasadniają zarzutów. Media, EU i lewicowe elity są z góry zdecydowane, że wszystko, co robi Izrael, i wszystko, co robi PiS w Polsce, trzeba potępić. Taka obowiązuje polityczna poprawność naszych czasów.      

Nie twierdzę, że wszystko, co robi PiS, ani wszystko, co robi Izrael, jest godne pochwały. PiS czasem działa nieudolnie, często wypowiada się nieudolnie, PR ma żałosne. Izrael ma PR prawie tak samo żałosne, a polityka wobec izraelskich Arabów, na przykład - cieszących się równouprawnieniem ale w praktyce często traktowanych źle - pozostawia wiele do życzenia. Nie będę się tu wdawać w konkrety, bo o tym co się dzieje w Polsce - wszyscy wiemy, a to co się dzieje w wewnętrznej polityce Izraela nie jest tu istotne: chodzi tylko o to, jak oba te kraje są obecnie postrzegane na międzynarodowej scenie.

Proponuję więc, by Polska, w świadomości tych podobieństw, zacieśniła swoje związki z Izraelem. Wydaje się oczywiste, że oba kraje powinny nawzajem się wspierać. Polska widzi teraz na własnej skórze, jak wygląda niczym nieuzasadniona nagonka i kampania nienawiści; to dobra okazja, by wyciągnąć pewne wnioski także na temat Izraela. Proponuję więc też, by polskie media (te ponoć przejęte teraz przez faszystowską dyktaturę i działające pod ścisłą kontrolą komisarzy politycznych) nie przyjmowały za dobrą monetę i powtarzały na ślepo wszystkiego, co gdzieś o Izraelu przeczytają, tylko raczyły sprawdzać fakty przez ich rozpowszechnianiem. Miejmy nadzieje, że izraelskie media w stosunu do Polski postąpią tak samo.