Tak wiem, że to skandal, że żartuje z okropnego przestępstwa (ciekawe, że jak Nergal darł Pismo Święte, które jest sacrum to oburzenia nie było, a jak trzech pijaczków podpala bohomaza, na który wydajemy grube publiczne pieniądze to oburzenie jest), że to zamach na tolerancję, otwartość i inne tego rodzaju „wartości”. Ale trudno się nie śmiać, gdy kontrolowana całą dobę, niepalna i samozraszająca się tęcza znowu płonie. I tylko idiota czy intelektualny bubek, który nie zna Polaków mógł sądzić, że będzie inaczej. To coś nie podoba się niemałej części Warszawiaków i żeby nie wiem, ilu policjantów tam postawić zawsze znajdzie się ktoś, to – prędzej czy później – to tatałajstwo podpali.

Ale żeby nie koncentrować się na krytyce, to mam rozwiązanie praktyczne dla zwolenników tęczy. Otóż zamiast robić tęczę niepalną, która się pali, powinni oni skonstruować wiecznie płonącą tęczę. Byłaby ona symbolem ognia zmian, który rozpala dusze postępowców... A do tego, jak coś się pali, to trudno to spalić... Jest tylko jeden problem. Prawdopodobnie wówczas niemała część Warszawiaków zapisałaby się na kursy do Ochotniczych Straży Pożarnych i zajęłaby się gaszeniem wiecznie płonącej tęczy.

Tomasz P. Terlikowski