Po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów samorządowych totalna opozycja zacierała ręce. Choć nie zanosiło się na to, by miała odnieść jakiś niewyobrażalny sukces, wydawało się pewne, że PiS wygrało tylko na papierze, a realia władzy pozostaną po staremu. PO i PSL dzieliły już skórę na niedźwiedziu, a niezliczeni komentatorzy - w tym nierzadko z prawej strony debaty - ulegli wrażeniu klęski i w sążnistych analizach szukali przyczyn porażki PiS. Czego to nie wymyślano! Jedni pisali o zbyt agresywnej retoryce, inni - o zbyt łagodnej; ktoś wskazywał na zbytnią koncentrację na biedniejszym elektoracie, ktoś - wręcz zbyt małą.

Kilka dni po wyborach okazuje się, że wszystkie te analizy warte są tyle, co zeszłoroczny śnieg. Prawo i Sprawiedliwość - tak, jak powiedział publicznie tuż po ogłoszeniu wyników prezes Jarosław Kaczyński - odniosło sukces.

Wiadomo już, że PiS będzie mieć samodzielną władzę w sześciu sejmikach. Już to tylko jest olbrzymim skokiem do przodu względem stanu poprzedniego. Po wyborach w roku 2014 PiS rządziło tylko na Podkarpaciu. Teraz będzie niepodzielnie władać, oprócz Podkarpacia: w województwach podlaskim, lubelskim, małopolskim, świętokrzyskim i łódzkim. Partia Jarosława Kaczyńskiego ma też możliwość utworzenia koalicji w dolnośląskim; wprawdzie nieco bolesnej, bo Bezpartyjnym - z nimi PiS wejdzie w sojusz - trzeba będzie oddać choćby fotel marszałka województwa.

Zwróćmy jednak uwagę na to, czego się nie dostrzega. W kilku województwach sytuacja powyborcza jest na granicy równowagi między PiS a Koalicją Obywateską i PSL. Niezwykle ciekawie jest na Mazowszu. PiS ma 25 mandatów, Koalicja Obywatelska tyle samo, PSL - 1. To oznacza, że o wszystkim zadecyduje jeden radny. Prawo i Sprawiedliwość to partia rządząca i dysponuje z tego względu naprawdę wielkimi możliwościami pozyskiwania przeciwników. Niewykluczone więc, że nie w wyniku zawiązania koalicji z PSL, ale raczej wskutek ,,podkupienia'' jednego radnego z obozu przeciwnego także na Mazowszu PiS przejmie władzę.

Podobnie bardzo interesująca jest sytuacja w województwie śląskim. PiS ma tam 22 mandaty, Koalicja Obywatelska - 20. SLD 2, a PSL - 1. I znowu - o wszystkim zdecyduje zaledwie jeden radny. Jeżeli Prawo i Sprawiedliwość wykorzysta wszystkie swoje możliwości, to może się okazać, że będzie rządzić samodzielnie w 8 województwach - oraz w koalicji na Dolnym Śląsku.

Taki rozwój wypadków oznaczałby nic innego, jak olbrzymi sukces partii Jarosława Kaczyńskiego, a totalną klęskę totalnej opozycji. I niczego nie zmieni tu wynik wyborów w wielkich miastach. Było oczywiste, że PiS w nich nie wygra. Klęska Patryka Jakiego w Warszawie jest bolesna, ale nie przesądza o wszystkim. Z tym jednym przypadkiem PiS jest w stanie sobie poradzić. I szalenie wzmocnione po wyborach samorządowych, wyciągając wniosku z kilku wpadek, ruszyć z ogromnym impetem do podwójnych wyborów w roku 2019. A nawet jeżeli operacja przejmowania radnych nie powiodłaby się, to PiS i tak może mówić o naprawdę dobrych wyborach. I żadne komentarze tego sukcesu nie przykryją. 

fronda.pl