Zdaniem byłego Głównego Inspektora Sanitarnego Jarosława Pinkasa zaciekłych antyszczepionkowców nie można do niczego przekonać, bo "to często sekta".

Pinkas przyznał, że mamy obecnie do czynienia z IV falą koronawirusa.

- Oczywiście mamy już czwartą falę koronawirusa, ale ona prawdopodobnie nie będzie falą, która doprowadzi do tak drastycznego zdewastowania opieki zdrowotnej, braku dostępności do świadczeń - ocenił.

- Dostaliśmy narzędzie, które w innych chorobach okazało się niezwykle skuteczne - dodał, mówiąc o szczepieniach. 

Opisał także, jak w jego ocenie wyglądają rozmowy z antyszczepionkowcami.

- My wiemy co się dzieje, wiemy, że mamy dobre intencje, nikt za nami nie stoi - oprócz naszej wiedzy i doświadczenia. Natomiast po drugiej stronie często jest taka mentalność: „Gdybym ja był na jego miejscu, to z całą pewnością byłbym akwizytorem firmy farmaceutycznej, w związku z tym na pewno on jest nieuczciwy, ponieważ ja na jego miejscu byłbym nieuczciwy”. I to jest ta dramatyczna kategoria - stwierdził.

- Po przyjęciu 40 pacjentów naprawdę trudno jest usiąść do komputera i jeszcze później ścierać się z osobami, które w dużej mierze, gdy tracą pozycję w dyskusji, będą odpowiadać „ad personam”. Dodatkowo agresja słowna przeradza się w agresje fizyczną - dodał.

Stwierdził także, że wobec zaciekłych antyszczepionkowców można używać słowa "sekta".

- Zaciekłego antyszczepionkowca nie przekonam, bo to bardzo często, nie bójmy się tego słowa: „sekta”. Ale jest to bardzo mała grupa. Natomiast jeżeli ktoś się chce przekonać o mojej wiarygodności to może porozmawiać z moimi pacjentami albo zobaczyć jakie są moje osiągnięcia lekarskie. Myślę, że wówczas większości ludzi mi uwierzy - powiedział prof. Pinkas.

Odniósł się także do wypowiedzi niektórych celebrytów lub innych znanych osób, które są krytyczne wobec szczepionek.

- Czy nie jest czasem tak, że jest to ich jedyny sposób na zaistnienie w przestrzeni publicznej? Może nie mają niczego więcej do pokazania, nie potrafią np. pięknie śpiewać i często ten fałsz w ich głosie zacierany jest tym, że są kontrowersyjni i z tego powodu mogą być sławni? Z drugiej strony są też osoby, publicznie rozpoznawalne, które mówią, że szczepią się bo mają zaufanie do swoich lekarzy, którzy ich do tego przekonali - stwierdził.

- Musimy pamiętać, że nawet jeśli my naukowcy, lekarze, używamy argumentów związanych z tym, że mamy doświadczenie i umiejętność czytania danych naukowych, to i tak znajdą się tacy, którzy tego nie przyjmą - dodał.

jkg/rp